Rozdział 6.

634 69 7
                                    

Z błyskawiczną szybkością, Will, znalazł się już w swoim pokoju. Podtrzymał się pobliskiego stoliczka, próbując utrzymać równowagę. Jego oddech był nierówny i głośny. Z trudem przedostał się na dużą kanapę, na której położył się na plecach. Zakrył zamknięte powieki dłonią, a drugą umieścił na klatce piersiowej, ściskając mocno koszulę. Głód jednak nie ustawał, aczkolwiek powoli się zmniejszał. Do pokoju wszedł blond włosy lokaj, który w swoich rękach trzymał srebrną tacę, a na niej następny kieliszek z ciemnoczerwoną krwią. Evan podszedł do młodego Pana, a on czując zapach krwi, zabrał z tacy naczynie i łapczywie zaczął brać kolejne łyki. Ciecz z kącików jego ust lała się po samą szyję. Za pomocą palca wylizał ją, a potem ponownie się położył, odwracając się plecami do sługi.

- Wyjdź. - jak powiedział, tak zrobił. William zamknął oczy, a następnie spróbował nie wracać do tego, co zdarzyło się dzisiejszej nocy.

***

Kiedy Will wyszedł z pokoju, Oliver nadal stał przy łóżku, jak wyryty przyglądając zamykającym się drzwiom. Wystarczył tylko cichy dźwięk, aby uwolnić go z tajemniczego więzienia, które trzymało go w bezruchu. Pobiegł szybko do łazienki, po czym skręcił lekko w lewo. Oparł się o czarną umywalkę, a następnie spojrzał na swoje odbicie. Prawie cała jego twarz była koloru czerwonego, a zaschnięte łzy na jego policzkach wyglądały dla niego naprawdę żenująco. Odkręcił kran wody, umył twarz lodowatą wodą, a potem wytarł się miękkim ręcznikiem.

Co mnie napadło, żeby go przytulać? Jezu... a w dodatku podobało mi się to! Przecież jestem chłopakiem... ale to jak delikatnie głaskał moją głowę, z czułością masował moje plecy i mówił mi miłe słowa pod samym uchem, powodowały że moje serce szybciej biło. Na całym ciele przechodziły mnie przyjemne dreszcze, przez które zapomniałem, że za oknem szaleje okropna burza. Nigdy nie płakałem ze strachu przed nią, ale ostatnie wydarzenia spowodowały, że stało się inaczej.

Oliver w tym czasie szybko przemył swoje ciało w dużej wannie i ubrał się w białą koszulę nocną. Zjadł już wcześniej kolację więc od razu wszedł pod zimną kołdrę. Poczuł, jak rumieńce zawładnęły jego policzki, kiedy pomyślał o Willu. Dotknął ręką swojej głowy. Wtedy się zdziwił, że jego palce były zimne, ale pomyślał, że było mu zimno. Przymknął delikatne powieki, a następnie po kilku minutach zasnął.

***

Chłopak obudził się dość wcześnie, bo Słońce dopiero wyłaniało się z dalekiego horyzontu. Wyprostował swoje chude kończyny, wstał, a potem spojrzał na stół, na którym leżały jakieś ciuchy. Bladozielona koszula z długimi rękawami, czarne spodnie i buty ze sznurówkami. "Czy Evan przyszedł kiedy ja spałem?". Na samą myśl o tym, że on patrzył się na niego, przyprawiały go o nieprzyjemne ciarki. Obok poskładanych ubrań leżały dwie książki oprawione w brunatno-czerwone skóry i ze złotymi napisami na okładce. Oliver podniósł jedną do góry, czytając powoli litery.

- Baśnie... braci Grimm. - miał szesnaście lat, a nadal nie potrafił doskonale czytać. Jego rodzice uczyli go to co sami umieli, podczas kiedy oni handlowali rozmaitymi książkami. Podniósł następną, ale nie mógł przeczytać, czy zrozumieć tytułu. Odłożył ją, a następnie zabrał ciuchy, wszedł do łazienki i szybko się umył. Po szybkim prysznicu ubrał się w przyniesione mu ubrania, po czym wyszedł z parnego pomieszczenia.

Popatrzył się na drzwi i pomyślał, że chyba nie powinien wychodzić ze swojego pokoju. Jego spojrzenie trafiło na książkę. Zabrał ją z drewnianego stoliczka i usiadł na krańcu łóżka. Otworzył na pierwszą stronę i powoli zaczynał czytać, co oczywiście nie było dla niego łatwe.

Nic nie dzieje się dwa razyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz