Rozdział 13.

457 60 11
                                    

Brunet szybko wyrwał się z objęcia wampirzycy. Wytarł rękawem usta, próbując usunąć gorzki smak krwi, jaki na niej pozostał. Spojrzał groźnie na nią, a ona zaśmiała się krótko, złośliwie.

- A któż to był? - machnęła ręką w kierunki drzwi. - Czyżby twój kochanek? Bardzo mi go żal, że musi... - przerwała, gdy nagle William uderzył pięścią w ścianę obok jej głowy. Dziewczyna jęknęła i zaczęła się zsuwać na ziemię, ale powstrzymała ją druga dłoń wampira, która  spoczęła na jej gardle. Wzmocnił chwyt, kiedy Larissa zaczęła się wyrywać i głośniej oddychać. Podniosła słabo głowę, napotykając na swojej drodze krwiożercze, świecące dwa rubiny, które niebezpiecznie na nią patrzyły. Przeraziła się, a jej ciało zareagowało nagłym strachem. Nigdy nie widziała takiej mrocznej energii u żadnego wampira. Nawet jej ojciec nie roztaczał takiej aury. Jej świadomość powoli odchodziła, a ręce które trzymała na nadgarstku napastnika, opadły bezwiednie wzdłuż jej ciała. William wiedział kiedy poluźnić swój chwyt i powstrzymać swoje emocje, które nie były łatwe do opanowania. Puścił dziewczynę, dodatkowo powodując jej nie miły upadek na podłogę. Wzięła ogromny wdech, za kaszlając się przy tym. Chłopak zostawił ją w pokoju, a następnie pobiegł w stronę pokoju Olivera. Chociaż miał z nim nie rozmawiać, to musiał wyjaśnić tą sytuację. Wypluł posmak obrzydliwej krwi na dywan, a potem ponownie wytarł usta rękawem, rzucając przy tym przekleństwa.

Dotarł pod same drzwi, ale pozostał w spoczynku, zastanawiając się czy dobrze robi. Może pod tym pretekstem powie, że będzie zajęty swoim nowym gościem i nie będzie mógł się z nim często się widywać? Potrząsnął głową, zabierając takie myśli bardzo daleko. Zawiódł się na sobie, że o czymś takim pomyślał.

Bez wahania otworzył drzwi i wszedł do środka, szukając wzrokiem chłopaka. Nie musiał długo szukać, bo leżał na łóżku, trzęsąc się i cicho płacząc. Rozszerzył delikatnie oczy, nie rozumiejąc dlaczego on płacze. Leżał odwrócony tyłem do niego z schowaną głową w poduszeczce.

- Oliver? - Chłopak wzdrygnął się, ale się nie odwrócił się. William podszedł do jego łóżka i usiadł na jednym z jego końców. Szatyn poczuł dodatkowy ciężar na materacu, a potem oddalił się od niego jak najdalej.

- Chciałbym ci wytłumaczyć co się tam wydarzyło. - Nadal się nie odwrócił.

- Ja nic do niej nie czuję.

- Dlaczego to mówisz? - spytał. Podniósł się i usiadł na pościeli, wciąż na niego nie patrząc.

- Słucham?

- Dlaczego mi to mówisz? Przecież nie powinno mnie interesować z kim jesteś albo się... całujesz.

- Jak powiedziałem, ona...

- Po co mi się tłumaczysz? - Will spojrzał na niego zaskoczony. Teraz zrozumiał... dlaczego on mu się zwierzał? Po co chce wyjaśnić tą sytuację, która nie powinna go obchodzić? To wszystko zaczyna być dla niego bardzo dziwne. Jego umarłe serce podpowiadało mu niewyraźne rzeczy, przesyłało nieme znaki. Przeczuwał, że były związane z Oliverem, ale nie wiedział w jaki sposób.

- Ja ci powiem dlaczego... - odparł nagle chłopak, odwracając się do Willa. Jednak twarz miał schowaną za poduszką "Tak, powiedz mi" myślał. "Dlaczego?". Oliver zabrał z twarzy poduszkę i niespodziewanie przysunął twarz w kierunku Williama. Złączyli swoje usta w delikatnym muśnięciu, które późnej przerodziło się w namiętny pocałunek z małą pomocą szatyna. Will nie wiedział, jak zareagować. Chłopak nadal go całował, a on z sekundy na sekundę oddawał pocałunek.

***

Przepraszam, że taki krótki wyszedł.
Błędy poprawię jutro.

Nic nie dzieje się dwa razyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz