Rozdział 1.

1.1K 84 3
                                    

Była ciemna, przerażająca noc, jedna z tych, w które dzieci kryją się pod grubym kocem w obawie, że przyjdzie do nich potwór z szafy, przejdzie przez ścianę jakiś biały duch albo wyfrunie demon spod łóżka. Jednak niektórzy uważali, iż to są brednie, które zostały wymyślone przez ludzi, którzy chcieli zaznać sławy. Jednak możliwe, że oni mogli je spotkać - demony, upiory, wilkołaki, czy nawet zimnokrwiste wampiry...

***

Promienie księżyca ledwie przedostawały się przez chmury, które mogły oznaczać tylko jedno. Jutro będzie ponownie padać deszcz, zasłaniając słońce, którego już od dawna nikt nie widział. Blask, który zdołał wyłonić się zza ciemnych chmur, oświetlał twarz młodego chłopaka. Siedział na szerokim parapecie, co chwilę przyglądając się księżycowi, gdy przewracał strony książki. Miał on piękne rysy twarzy, bladą skórę przypominające puch czystego śniegu, a także oczy w kolorze głębokiej zieleni, które olśniewały, jak dwa wyszlifowane szmaragdy. Każdy kto by je zobaczył, nie wiedząc na co się pisze, zakochałby się w nich od pierwszego wejrzenia. 

Czytając ostatnią stronę owej książki, raz zerknął na główną bramę. Wstał z wygodnego miejsca, zamknął książkę, a potem odłożył ją na miejsce. W środku było strasznie ciemno, ale to nie przeszkadzało mu w przemieszczeniu się. Przeszedł przez prawie pół pokoju, a następnie wyszedł, zostawiając wejście otwarte na oścież. W całej posiadłości, w której się znajdował, panował mrok, lecz gdzieniegdzie przerywało go światło świeczników na ścianach.

Szmaragdowooki przeszedł wzdłuż długiego korytarza, a następnie skręcił w lewo, aby potem zejść po schodach, które prowadziły na parter. W drugiej kolejności obrócił się w prawo, dostrzegając już duże brązowe drzwi. Wszedł do środka i pomaszerował do jednego z regałów z książkami, po czym wyciągnął jedną z wielu innych. Przewracał strony bardzo szybko, tak że zwykły człowiek nie zobaczyłby, co tam jest napisane. Właśnie, "zwykłego", a jak już się domyślacie, on nie był tym "zwykłym" czy "normalnym".

Wyczuł, jak ktoś wszedł do tego samego pomieszczenia. Nie musiał się odwracać, bo domyślał się, kto mógłby to być.

- Panie, dlaczego tutaj jesteś? - zapytał męski i dźwięczny głos, który niektórzy mogli uważać za bardzo seksowny.

Chłopak odwrócił delikatnie wzrok w kierunku mężczyzny, który był ubrany w strój kamerdynera. Błyszczące blond włosy były zgrabnie założone do tyłu, jego oczy w odcieniu lazurytu, a na nosie miał okulary bez oprawek. Wyglądał na schludnego i opanowanego.

- Nie mogę się poruszać we własnym domu, Evan? - spytał chłopak wracając do poprzedniej czynności, czyli szybkiego przewijania kartek.

Kiedy skończył, wziął następną książkę i ponowił czynność.

- Nie miałem tego na myśli. Jeśli chciałeś książki z biblioteki, to mogłeś mnie zawołać - powiedział, nie podchodząc bliżej do chłopaka.

Oczekiwał jakiejś odpowiedzi.

- Nie potrzebowałem twojej pomocy - odparł. Chociaż na zewnątrz wyglądał na oazę spokoju, to nie można było uniknąć mrocznej aury, która wylewała się z siedemnastoletniego wampira.

Evan wiedział, że teraz nie powinien bardziej go denerwować. Spróbował nieco załagodzić panującą tu atmosferę:

Nic nie dzieje się dwa razyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz