Wypalając już trzeciego papierosa w ciągu niecałych dwudziestu pięciu minut, zacząłem analizować moją rozmowę z Luke'iem i jego zdanie na temat mojej postawy. "To nie twoje życie". Te słowa cały czas rozbrzmiewają w mojej głowie, wywołując jednocześnie ból i zdezorientowanie. Skoro to nie moje życie to czyli i dlaczego je prowadzę? Nie jestem głównym bohaterem jakiegoś pieprzonego dramatu, nakręconego przez początkującego reżysera. Życie to nie film. Nie można go zatrzymać kiedy się chce czy puścić materiału od początku. Życie to stan, w którym trzeba płacić za najmniejszy błąd. Droga, którą przebywa się, ciągle upadając na kolana, ale podnosząc z coraz większą trudnością. Mimo to każdy stara się przejść tą drogę, upadając jak najrzadziej. Widocznie moja wędrówka ma być ciężka i pełna upadków. Ale przetrwam, bo czy mam inny wybór? Raczej nie.
Rzuciłem niedopałek papierosa na ziemię i wróciłem do sypialni. Znalazłem sobie w szafie jakąś koszulkę, założyłem ją i wyszedłem z pokoju, kierując się do kuchni. W pomieszczeniu zastałem rodziców, jednak ich zaciekła rozmowa, urwała się w momencie mojego wejścia do kuchni. Nie przywiązując do tej wymownej ciszy, większej uwagi, otworzyłem lodówkę. Wyjąłem z jej środka, butelkę wody, którą wypiłem w ciągu kilku sekund. Po chwili odstawiłem na blat pustą butelkę i odetchnąłem głęboko. Z błogiego i dosyć spokojnego stanu, wytrącił mnie głos mamy.
- Musimy porozmawiać - odezwała się, odkładając gazetę.
Spojrzałem na nią, unosząc jedną brew, na co jedynie westchnęła.
- Więc o co chodzi? - Dopytywałem.
- Twoja siostra opowiedziała nam o tym, co się ostatnio z tobą dzieje - zaczął tato.
Zaśmiałam się jedynie cicho pod nosem i pokręciłem głową ze zrezygnowaniem. Od kiedy ona się o mnie tak martwi? Nie ma życia prywatnego? Musi wtrącać się w moje? Jej "szczególna" troska zaczyna być "szczególnie" irytująca.
- Widocznie nie potrafi utrzymać języka za zębami - dodałem bezmyślnie, jak najciszej, co mimo wszystko nie umknęło uwadze moich rodziców.
Mama patrzyła surowym wzrokiem, a tata trzymał jej rękę, uspokajając. Tylko nie rozumiem po co. Wszystko było w jak najlepszym porządku, nieprawdaż?
- Zaczynamy się o ciebie martwić - dodała po chwili mama, ignorując mój wcześniejszy komentarz.
- Oh, ależ niema powodów, w końcu moje życie prywatne ma już i tak sporą widownię - zapewniłem tonem, typu "i tak macie to głęboko gdzieś, po co udajecie", po czym uśmiechnąłem się najbardziej bezczelnie i słodko jak potrafiłem.
Zaczynało mnie to wszystko denerwować. To ich udawane zmartwienie i zainteresowanie mną. Czysta gra aktorska, wypracowywana latami.
- Calum.. - Zaczęła poważnym tonem moja mama, ale natychmiast jej przerwałem.
- Tak? Zamieniam się w słuch. Czas na kolejną porcję kłamstw? - Zapytałem entuzjastycznie.
- Calum! - Skarcił mnie ojciec.
Westchnąłem głośno, czując, że nic nie wyjdzie z tej jakże poważnej rozmowy. Ta sytuacja była kompletnie bez sensu, a gdyby nie Mali, nawet nie miała by miejsca. Nie byłoby kolejnej kłótni z rodzicami, jak się domyślam, wywołanej z mojej winy.
- I tak nic nie zrozumiecie - wzruszyłem ramionami, biorąc do ręki jabłko.
Wyszedłem z kuchni z wielkim uśmiechem, w progu mijając się z siostrą
- To twoja wina - warknąłem.
Ona spojrzała tylko na mnie wzrokiem pełnym troski i smutku, którego nie potrafiłem zrozumieć. O co znowu chodziło? Nie biłem jej, nie gwałciłem, nie wyzywałem, nie robiłem żadnej krzywdy. Więc co było nie tak? I dlaczego do cholery, teraz złapało mnie poczucie winy? Bez sensu. Musiałem się jakoś rozerwać lub odstresować. Takie przynajmniej miałem plany, dopóki nie wziąłem do ręki telefonu i nie przeczytałem sms-a od Ashton'a.
_____________________
Hej! Jest dziewiątka!
Mam nadzieję, że przypadła wam do gustu. Ojj, źle z tobą Calum...
Liczę na opinie!
Alicze xx