Nie mam pojęcia jakim cudem, ale obudziłem się we własnym łóżku. Podniosłem w górę fragment pościeli. Byłem w samych bokserkach, ale nie pamiętam żebym się przebierał. Wzruszyłem ramionami i znów zamknąłem oczy. Głowa zdecydowanie bolała mnie jak nigdy dotąd, to miał być najgorszy kac w moim życiu. Słysząc kroki na schodach, przykryłem głowę poduszką. Każdy krok w stronę piętra i chyba mojego pokoju odczuwałem jak uderzenie młotem prosto w czaszkę. Słysząc pukanie do drzwi i skrzypienie ich skrzywiłem się. Usłyszałem surowy głos mamy gdzieś nad głową.
- Calum, masz gościa - powiedziała, po czym trzasnęła drzwiami.
Jezusie miłosierny, zlituj się. Czasami miałem ochotę udusić tą kobietę, ale zdecydowanie nie mogłem, bo była moją matką. Poczułem jak materac ugina się pod czyimś ciężarem, a poduszka z mojej twarzy podnosi się. Uniosłem lekko powieki. Na widok Lucas'a zdziwiłem się, to prawda, ale nie miałem siły aby to pokazać. Jęknąłem przeciągle łapiąc się za głowę.
- Boże Calum, coś ty ze sobą zrobił? I co do cholery leży na twoim podjeździe? - Prawie krzyknął.
Dobrze, że tego nie zrobił. Zdecydowanie podrażniłby moje uszy takim dźwiękiem, a głowa pękłaby od razu. Przeczesałem dłonią włosy i spojrzałem na przyjaciela nadal mrużąc oczy. Słońce w moim pokoju za bardzo raziło, zdecydowanie.
- To chyba nie... - Zaczął, ale go powstrzymałem, otwierając usta.
- W nocy doskonale się bawiłem, a to na podjeździe... Niestety tak Luke, to gitara - odpowiedziałem spokojnie, czując ból w każdym możliwym mięśniu.
Tęczówki chłopaka rozszerzyły się do rozmiaru landrynek, a ja tylko patrzyłem na niego z powagą wymalowaną na twarzy. To jedyne co dałem radę wykrzesać z siebie.
- C-co? - Dopytywał z niedowierzaniem.
A myślałem, że tylko Mike to kretyn i nie rozumie prostego przekazu po angielsku. Zaśmiałem się cicho pod nosem, ale czując, że ból głowy narasta, na moją twarz znów wkradł się grymas niezadowolenia. Pokręciłem głową i lekko podniosłem swoje ciało, aby po chwili znów opaść na białą pościel.
- Dlaczego Cal? Dlaczego zniszczyłeś gitarę? I co się wczoraj działo? Co się z tobą dzieje? - Zapytał mój przyjaciel na jednym wdechu.
Co Hemmings, bawisz się w psychologa? Zapytałem w myślach Luke'a, po czym wyśmiałem go w realu.
- Nic nie rozumiesz - odpowiedziałem przez zęby, czując jak irytacja w moim ciele narasta.
Lucas właśnie otworzył usta by coś powiedzieć, kiedy przerwał mu dźwięk dzwoniącego telefonu. Piosenka Green Day - American Idiot, rozeszła się niczym echo po pokoju, raniąc tym samym moją głowę. Telefon leżał na szafce nocnej. Nie było to daleko jednak zmęczenie dawało się we znaki i powodowało inny efekt. Wyciągnąłem rękę, uderzając trzykrotnie w urządzenie, niczym w budzik, chcąc aby przestało wydawać dźwięki, ale zamiast tego odebrałem połączenie i włączyłem głośno mówiący. Po dłuższej chwili usłyszałem damski głos.
- Hej, Calum? - Spytała niepewnie.
- Mmm, hej - odpowiedziałem krótko.
Luke patrzył na mnie unosząc jedną brew do góry w geście niezrozumienia na co tylko spojrzałem na telefon.
- To ja, Zoe - usłyszałem po kilku minutach.
Nagle wszystko sobie przypomniałem. To imię przywróciło wspomnienia ostatniej nocy. Łazienka w Queen... O Cholera. Dałem jej swój numer? Kiedy? To dziwne, nie pamiętam tego... Ugh, Calum ty kretynie, coś ty zrobił.
- Zoe! - powiedziałem radośnie - Jak się czujesz, skarbie? - Dodałem z szerokim uśmiechem, na co Luke zmarszczył brwi.
Może to trochę podłe, że chciałem ją wykorzystać, ale musiałem pokazać Hemmings'owi i reszcie, że nie jest ze mną tak źle jak myśleli i, że to co się stało wczoraj nie obeszło mnie ani trochę. Miałem tylko nadzieję, że ta dziewczyna mnie nie znienawidzi...
- Szczerze? Jestem trochę obolała i nie mówię o głowie... Gdzieś ty się tego nauczył? - Odpowiedziała szybko.
Strzał w dziesiątkę skarbie. Lucas po jej słowach opadł na moje łóżko ukrywając twarz w dłoniach. Taa, to mogło być trochę szokujące. Zwłaszcza, że ja nigdy nie puknąłbym pierwszej lepszej laski na imprezie, a on doskonale o tym wiedział. Podniosłem się do pozycji połsiedzącej szturchając ramieniem. On tylko spojrzał na mnie pytająco nadal lekko zaskoczony. Westchnąłem i wziąłem telefon do ręki.
- Praktyka czyni mistrza - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Mmm, doprawdy? A co powiesz na więcej praktyk? - Zapytała przeciągle, mrucząc pod nosem, przez co poczułem dreszcze na plecach.
Spojrzałem na Lucas'a, a on powiedział tylko nieme "Nie waż się zgadzać".
- Z tobą? Oh skarbie, czekaj na adres - odpowiedziałem spokojnie kładąc wagę na każde słowo, po czym rozłączyłem się.
Odrzuciłem telefon gdzieś na bok, po chwili dostając od przyjaciela w tył głowy. Spojrzałem na niego pytająco
- Co ty wyprawiasz Hood?! Sława ci przewróciła w głowie czy co?! - Krzyknął z wyrzutem.
- Luke... - Zacząłem, ale po raz kolejny mi się oberwało.
- Calum. Wczoraj pobiłeś Michael'a za to, że tylko pocałował Britt. Upiłeś się do nieprzytomności i pieprzyłeś w klubie jakąś łaskę. Do tego roztrzaskałeś gitarę o podjazd i odszedłeś z zespołu. Kłócisz się z rodzicami, a z siostrą nie rozmawiasz. Wytłumaczysz mi co to do cholery wszystko ma znaczyć?! - krzyczał na mnie machając rękami.
Spojrzałem na niego smutno po czym wstałem z łóżka. Podszedłem do moich spodni, leżących na podłodze przy drzwiach do łazienki i wyciągnąłem z kieszeni paczkę malboro. Czułem jak Lucas wypala dziury wzrokiem w moich plecach, jednak nie byłem w stanie mu odpowiedzieć bez dokładnych przemyśleń. Naciągnęłam spodnie na nogi i wyszedłem na balkon. Z tylnej kieszeni wyciągnąłem zapalniczkę i odpaliłem papierosa, którego uprzednio wyjąłem z paczki. Nigdy nie lubiłem palić. Nienawidzłem także ludzi, którzy to robili. Uważałem, że niszczą sobie niepotrzebnie zdrowie, więc wyszło tak, iż paliłem w życiu tylko dwa razy. Nawet nie wiem dlaczego kupiłem wczoraj tą truciznę. Może byłem zbyt pijany by racjonalnie myśleć i podejmować decyzje? Tak, to możliwe. Zdecydowanie. Jednak wszystkie negatywne myśli uleciały razem z pierwszym wypuszczeniem dymu z ust. Kolejny raz się zaciągnąłem, czując jak cała negatywna energia znika z mojego organizmu. Po dłuższej chwili i czwartym zaciągnięciu się, obok mnie pojawił się Luke.
- Od kiedy palisz? - Zdziwił się.
- Szczerze? Od teraz - zaśmiałem się pod nosem.
Blondyn tylko prychnął na moje słowa i przybrał bardzo poważną minę.
- Słuchaj Cal... Wiem, że ci ciężko. Nie wiem dlaczego, ale ciężko ci. Mimo wszystko powinieneś z tym skończyć. Z głupotami. A najlepiej zacznij od wyrzucenia papierosa i odwołania tej laski. To nie jest twoje życie. Ty się tak nie zachowujesz. I nie powinieneś zaczynać, okej? Ogarnij się trochę i zadzwoń do mnie - powiedział spokojnie po czym wyszedł.
Wypuściłem dym z ust odprowadzając go wzrokiem. Skończyć z tym? Skończyć Lucas? Nie, nie. To niemożliwe. Ja skończę z tym, kiedy życie skończy z wyżywaniem się na mnie.
___________________________
Okay, długo nie było, ale wreszcie jest.
Co myślicie? Był pisany trochę na szybko.
Alicze xx