11. Try to forget

143 16 3
                                    

Zaparkowałem samochód na podjeździe i wyszedłem z niego powolnym krokiem. Byłem zmęczony, osłabiony, miałem wszystkiego dosyć. Nie powstrzymywałem nawet łez spływających po moich policzkach. Nie potrafiłem. To było zbyt trudne.
Otworzyłem drzwi wejściowe, zdjąłem buty, zamknąłem drzwi i ruszyłem w kierunku schodów. Jeden, dwa, cztery schodki... Oparłem się o ścianę i zsunąłem po niej. Siedziałem na schodach, czując, że zaraz zacznę ryczeć jak głupi. Próbowałem powstrzymać łzy i wstać, ale cała siła i uczucia, uleciały z mojego ciała. Ukryłem twarz w dłoniach i po prostu rozpłakałem się bardziej niż kiedykolwiek. Nadal nie miałem pojęcia jak oni mogli mi to zrobić Michael i Brittany. Nie wyrządziłem im przecież żadnej krzywdy, a oni tak po prostu złamali mi serce. Jak ja je miałem teraz pozbierać, poskładać, skleić? No jak? Raz złamanego serca już nigdy nie zobaczysz w takim samym stanie, w jakim było przez złamaniem... Teraz byłem tego pewien, bo nie czułem mojego serca. Nie czułem jego bicia tak zawsze. Nie było przyspieszone czy powolne. To było tak jakbym już nie miał serca. Jakbym umarł. A ja jeszcze nie chciałem umierać.
Usłyszałem skrzypienie drzwi na piętrze, więc spojrzałem w tamtą stronę. Mali. Podniosłem się natychmiast i otarłem łzy z policzków. Wszedłem te kilka schodków i stanąłem niedaleko siostry, zaledwie kilka metrów nas dzieliło. Uśmiechnąłem się do niej blado, jeszcze nigdy nie musiałem się tak starać by wymusić uśmiech. Brunetka nic nie powiedziała, tylko podbiegła do mnie, sprawiając, że nie dzieliła nas żadna odległość. Przytuliła mnie z całych swoich sił, a ja czułem jak się duszę. Lekko pogłaskałem jej plecy, nie mając siły na żaden więcej gest. Znów zacząłem płakać, chwilę potem słysząc grzmot. Burza? Deszcz? Zdecydowanie adekwatne to mojego nastroju i dzisiejszego dnia.
- Co się stało? - Usłyszałem szept, budzący mnie z transu, patrzenia na ścianę.
Pokręciłem głową, czując jeszcze więcej słonej cieczy na policzkach. Nie mogłem nawet złapać powietrza, może naprawdę umierałem?
- Calum, błagam, powiedz mi - kolejny szept i kolejne łzy, wywołane wspomnieniem widoku w mieszkaniu Brittany Hill.
- Ona... Ona mnie... Zdradziła. Roz-Rozumiesz? Z n-nim, z Michael'em - wyjąkałem, dławiąc się łzami i odsunąłem od Mali.
Siostra ręką dotknęła mojego policzka, a ja od razu wtuliłem się w jej dłoń, przymykając oczy. Była taka ciepła. Posiadała to czego najbardziej potrzebowałem. Mali posiadała szczerą miłość, żywioną do mnie od dnia urodzin.
- Jesteś lodowaty - stwierdziła tak cicho, że jej szept ledwo dobiegł do moich uszu, odbijając się echem w głowie.
Teraz już miałem pewność, że umieram, że umiera ten dawny szczęśliwy, zabawny, czerpiący radość z życia Calum. Najważniejsza część mnie. Ta, którą wszyscy kochali najbardziej. Ta wyjątkowa. Zabrałem dłoń siostry z policzka i skierowałem się do łazienki. Zamknąłem drzwi na klucz i odwróciłem się w stronę lustra. Wyglądałem gorzej niż kiedykolwiek wcześniej. Roztrzepałem dłonią włosy i zaśmiałem się histerycznie, po chwili również uspokajając. Patrzyłem w swoje odbicie, skupiając całą uwagę na oczach.
- Żegnaj Calum - powiedziałem szeptem i odwróciłem głowę w stronę wanny.
Wszedłem do niej i usiadłem wygodnie. Odkręciłem kurek, a do środka zaczęła wlewać się zimna woda. Wręcz lodowata. Nabrałem jej trochę w dłonie i przepłukałem twarz. Gdy zamknąłem oczy, dosłownie na chwilę, znów widziałem twarz Michael'a, twarze rodziców zawiodłem się na nich. I przyszła mi teraz do głowy myśl "spróbuj zapomnieć" znów usłyszałem słowa Luke'a "skończ z tym", słowa Brittany sprzed kilku tygodni "nie pozwól się zmienić", słowa Mali "zawsze będziesz moim Calum'em" to wszystko krążyło po mojej głowie. Na nowo odtwarzając. W kółko i w kółko, i w kółko, i w kółko, i znów. Zakręciłem kurek, czując, że moje ubrania są całe przemoczone, a woda wypełnia już wannę po brzegi. Odchyliłem głowę w tył, tym samym zanurzając się w otchłani wanny. Nadal słyszałem te wszystkie słowa w głowie. Wypuściłem trochę powietrza z ust, a głosy stały się cichsze. Moje płuca zaczęły się domagać tlenu i głosy w końcu ucichły całkowicie. Dawny Calum umarł już na zawsze. Wynurzyłem się z wody i wyszedłem z wanny, zarzucając ręcznik na ramiona. Co się właśnie stało? Tak jak mówił Luke, skończyłem z tym.
________________________
Oj nie Calum... Niestety jeszcze nie skończyłeś, przykro mi.
Hej kochani, witam przy jedenastce!
Zdecydowanie bardzo blisko do końca.
Alicze xx
Ps. Przepraszam, że jakiś taki krótki

Fame | C.HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz