15. Money ruins everything

34 3 0
                                    

Zna ktoś może to uczucie, kiedy wydaje się, że już nic nie ma sensu? Wszystko jest przeciwko tobie, ziemia osuwa się z pod nóg, a niebo spada na głowę? Kiedy nie liczy się już nic oprócz tej wszechogarniającej pustki? Czasem także bólu? Kiedy brakuje powietrza do oddychania lub języka do wypowiedzenia słów? Kiedy jedynie; wrażenie, myśl jaka istnieje to wyobrażenie końca?
Bo jeśli tak to chyba chce poznać taką osobę i uścisnąć jej rękę przy słowach "Witaj w moim świecie". Dosłownie.
Dzisiejszy dzień zdecydowanie nie był moim. Od nocy, od rana, od południa czy po południa. Nawet kiedy zaczął nadchodzić wieczór nie zrobiło się zbyt kolorowo. Przechodząc między budynkami na ulicach Sydney, nie było chwili bym nie myślał o słowach Ashton'a i zachowaniu Luke'a, Michael'a czy bardzo bliskich ludzi z wytwórni. "Nie jesteśmy już przyjaciółmi" odbijało się od mojej czaszki, uderzając w mózg, za każdym razem traktując organizm większą dawką bólu. Łzy już dawno zniknęły z policzków, zostawiając mokre ścieżki, podążające w dół coraz niżej. Z dolnej wargi sączyła się krew, przez zbyt mocne zaciskanie zębów. Nogi same podążały na przód, bez zbędnych wskazówek.

Czułem się jak śmieć. Jak wrak człowieka.  Plastikowa torba, rzucona na wiatr, lecąca do nikąd. Jednak mimo to, nie zaprzestałem kroku. Zmierzałem do domu, zaciągając się co jakiś czas powietrzem. Nie liczyłem, że tam będzie lepiej. Nie liczyłem na wsparcie rodziców. Nie liczyłem na pocieszające słowa siostry. Liczyłem na zamknięcie się w czterech ścianach i zapomnienie o wszystkim. Nie miałem pojęcia jak bardzo inny obrót to wszystko przyniesie. 

Stanąłem przed drzwiami i wypuściłem z ust powietrze. Wystarczyło się tylko przemknąć, a potem przekręcić kluczyk i zaszyć w pokoju. Byłem w stanie to zrobić. Musiałem. Nikt nie mógł mnie tak zobaczyć. Wśliznąłem się do domu i cicho zdjąłem buty. Postawiłem kilka kroków w stronę schodów, ale zatrzymał mnie znajomy głos matki. A dokładnie słowa przez nią wypowiedziane. Nie były nawet do mnie. Były do mojego ojca. Przymrużyłem oczy i zwróciłem głowę w stronę salonu. I znów to usłyszałem. 

- Przestań - wypadło z ust Joy - Nie możemy go tak traktować. On potrzebuje pomocy, lekarza, a ty zachowujesz się jakby to było normalne - podniosła głos najwyraźniej zirytowana postawą obecnego w pomieszczeniu mężczyzny. 

Nie wiedziałem o co chodzi, nie rozumiałem niczego. Mówili o mnie? Chcieli dla mnie pomocy? Wszystko rozjaśniło się w odpowiedzi Davida. 

- Żartujesz sobie? - prychnął - Ledwo dajemy sobie radę z tymi wszystkimi problemami, które tworzy, z kredytem, a ty chcesz żebyśmy jeszcze płacili za jakąś śmieszną terapię? - warknął - przeprowadziliśmy się tutaj żeby mógł rozwijać karierę, a on tak po prostu wyrzucił wszystko co miał w błoto, zostawił nas na lodzie, a ja mam mu pomagać? Potrzebuje reprymendy, a nie cholernego lekarza! - teraz krzyknął.

Zrobiło mi się słabo, moje oczy były zaszklone. Ledwo trzymałem się na nogach. Przeczuwałem to, ale nigdy nie chciałem dopuścić do siebie tak okropnego scenariusza. Oni naprawdę mieli mnie kompletnie gdzieś. Te wszystkie próby pomocy, rozmów, dobre rady... Nie chcieli pomóc. Chcieli utrzymać swoje źródło dochodu. Czy to nie było chore? Że tak właśnie mnie traktowali? Własne dziecko? Jak maszynkę do robienia pieniędzy? Tylko tym dla nich byłem?

- Nie mów tak - usłyszałem głos mojej matki i wiem, że chciała powiedzieć coś jeszcze, ale mężczyzna jej przerwał.

- Wywalili go z wytwórni, zrujnował wszystko! Nas, siebie, swoją przyszłość! Jak możesz w ogóle jeszcze chcieć dać mu szansę, pomyśl logicznie do cholery! - ponownie na nią krzyknął. - Wraca do pracy albo ma się z stąd wynosić, słyszysz?!

Tym razem nie wytrzymała. Po prostu się rozpłakała. Nie mogła się z nim kłócić. Nie potrafiła. Nawet jeśli myślała inaczej nigdy by mu się nie postawiła. Była za słaba. 

Więc taki mieli plan. To chcieli ze mną zrobić. Miałem znów stać się ich źródłem utrzymania albo wyrzuciliby mnie jak śmiecia? Lepiej być nie mogło. 

Myślałem, że gorzej być nie mogło, że osiągnąłem dno totalne. Ale wtedy, wytaczając się z domu w nieznanym kierunku, ledwo świadomy tego co robię wiedziałem tylko tyle, że miałem upaść jeszcze niżej. Na sam dół. Już niedługo. 

Nic mi przecież nie zostało.

Skończę to ff, zobaczycie, lmao

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 30, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Fame | C.HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz