letter number one

426 60 1
                                        

21 marca 2014

Kochany Luke'u,

Pamiętam jak po raz pierwszy zaprosiłeś mnie na randkę. Byłeś taki speszony. Poprosiłeś bym wyszła z Tobą na plac z tylu szkoły. Zgodziłam się i byłam pewna ze troche Ci ulżyło.

   Znaliśmy sie już kilka miesięcy. Od początku roku szkolnego. Pamiętam jak zerkałeś na mnie na lekcji języka angielskiego. Siedziałeś w ławce obok, a kiedy skupiałeś się na ołówku, tworzącym nowy szkic, przypatrywałam się twojej twarzy. Była delikatna i zawsze marzyłam by móc jej dotknąć.

   Na dworze robiło sie już zimno. Dochodził listopad i na zewnątrz było pochmurno. Nie była to dobra sceneria do tego, co stało sie potem.

   Zatrzymaliśmy się tuż przed zejściem ze schodów. Ja chciałam iść dalej, ale powstrzymałeś mnie, ściskając moj nadgarstek. Kiedy na ciebie spojrzałam, wiedziałam, że jesteś spięty.

- Chciałabyś gdzieś ze mną wyskoczyć? - zapytałeś wtedy.

   Spodobałeś mi się już pierwszego dnia szkoły, kiedy pomogłeś pozbierać mi się po upadku, na jednym ze szkolnych korytarzy. Uśmiechnąłeś się do mnie, a ja odwzajemniłam gest, po czym zebrałam książki i odeszłam. Wiedziałam, że za mną patrzyłeś. Czułam to. Tak samo, jak poczułam delikatną nić, przepływającą z mojego ciała do Twojego, tworząc więź.

Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Nawet nie wiesz jak w duchu cieszyłam się, że o to zapytałeś. Pamiętam, że odparłam, że chętnie z Tobą wyjdę, a Ty wtedy tak szeroko się uśmiechnąłeś.

- Czyli jesteśmy umówieni? Na randkę, tak?

- Tak.

- To super. Przyjdę po ciebie o piątej, będzie wtedy okej?

Odparłam, że piąta to wręcz idealna godzina, czego potem żałowałam, bo zabrzmiało dziwnie. Ale ty nie przejąłeś się tym.

Twoja,
Amy

letters || l.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz