18. Niewiedza

3.2K 299 4
                                    

Jack pov:

Szary wilk był słabszy ode mnie, ale byłem rozkojarzony przez Cassie. Bałem się żeby dotarła do domu. Przecież była dla mnie taka ważna...

Nagle poczułem ostre pazury na brzuchu. Próbowałem jakoś mu się odpłacić, ale na nic. Upadłem na ziemie, a wokół było pełno mojej krwi. Nie miałem sił by wstać.

Nagle przede mną stanął ten sam mężczyzna, który rzucił się na Cassie na balu. Miałem chęć wbić kły w jego tętnice i patrzeć jak umiera pode mną. Żałowałem, że wtedy go tylko postraszyłem.

Stanął nade mną.

- Teraz już jest moja - zaśmiał się ochryple.

Nagle z krzaków wyskoczył wielki, biały wilk z jedną tylną czarną łapą. Rzucił się na człowieka który po chwili powalony już na ziemie przemienił się.

Szary zranił białego dosyć mocno, ale tamten nie był mu dłużny i rzucił nim. Widziałem, że spojrzał na mnie.

Wtedy zadał ostateczny cios i zatopił kły w szyi mojego oprawcy.

Pewnie to kolejny jakiś alfa, który chce ją skrzywdzić i wykorzystać. Nikt inny nie pomógłby mi.

Wiedziałem jaka Cassie jest wyjątkowa i musiałem ją chronić. Mimo, że nie możemy być razem. Związki między rasowymi wilkołakami, a ludźmi są zabronione i karane śmiercią.

Dopiero po chwili zorientowałem się, że biały wilk wybiegł stamtąd, gdzie biegła Cassie. Jeżeli coś jej zrobił...

Nieznajomy zbliżył się do mnie, a ja pod wpływem adrenaliny, która napłynęła do każdej cząstki mojego ciała, gdy tylko pomyślałem, że coś mogło jej się stać.

Był na prawde szybki, mimo poniesionych ran. W końcu jednak zwolnił, a po chwili upadł. Podbiegłem do niego, zmieniłem się i wyciągnąłem sztylet, który nosiłem często przy sobie.

Już wymierzyłem w jego pierś. Gdy już się zamachnąłem, by zadać cios przeraziłem się. Nagle zobaczyłem ,że w miejscu gdzie leżał biały wilk zbroczony krwią leży teraz Cassie. Wyrzuciłem z ręki nóż i opadłem na kolana.

Jak to możliwe że nie wyczułem jej? Nie można jej poznać... Chwila..

Jeżeli ja tak na nią reaguje, a ona na mnie, to może ona jest moją partnerką życiową a ja jej? Muszę to sprawdzić.

Wziąłem ją w ramiona. Była nieprzytomna i cała zimna, ale oddychała. Wszedłem szybko do pokoju i zakluczyłem za sobą drzwi. Rozłożyłem swój ręcznik, by nie pobrudzić pościeli i położyłem ją na niej. Sam udałem się do łazienki, by przemyć swoje rany. Prawie wszystkie się już zasklepiły. Szybka regeneracja to cecha każdego wilkołaka. No chyba że jest ciężko ranny jak Cass.

Wilk musiał trafić na jakąś żyłę, albo tętnice, bo inaczej krew by z niej tak szybko nie uchodziła.

Wróciłem do niej. Ściągnąłem z niej ubranie i leżała teraz w samych spodniach i staniku. Rana na brzuchu była paskudna i głęboka na prawym boku. Pochyliłem się nad raną. Musnąłem lekko ustami skórę blisko rany. Jeżeli to moja partnerka, to rany powinny się zasklepić.

Całe moje ciało przechodziły fale ciepła gdy muskałem delikatnie jej ciało.

Po chwili poczułem, że się poruszyła lekko. Uniosłem się i moim oczom ukazał się niesamowity widok. Rany się zagoiły...

Cassie otworzyła lekko oczy i rozejrzała po pokoju. Gdy tylko mnie zauważyła zerwała się z łóżka i odsunęła prawie pod drzwi, ale i tak nie wyjdzie, bo klucz od drzwi mam ja, przy sobie.

Chyba nawet nie zauważyła, że nie ma bluzki. Patrzyła na mnie z przerażeniem.

Zacząłem iść powoli w jej stronę. Gdy stanąłem na przeciw niej zobaczyłem wręcz panikę na jej twarzy.

- Cassie.. Nie bój się - powiedziałem cicho.

- Nie bój? Prawie mnie zabiłeś - odpowiedziała krocząc w jedną i drugą stronę, by mnie wyminąć. Jednak po chwili znalazła się z kącie bez możliwości ucieczki. Zablokowałem dodatkowo przejście rękami.

- Odejdź ode mnie - krzyknęła.

- Cassie nie wiedziałem że to ty... Wręcz przeciwnie myślałem, że to jakiś wróg który chce ci coś zrobić...

- Ty sie chyba nie słyszysz! Raz mówisz, że mogę sobie pomyśleć, że nawet coś do mnie czujesz. Zaraz uciekasz i mówisz, że tak nie możesz. Zastanów się, nie jestem zabawką i też mam uczucia - syknęła i popchnęła mnie.

Odsunąłem się, a ona poszła i usiadła na łóżku.

Usiadłem naprzeciw niej i po chwili ciszy rzuciłem na nią przygniatając sobą.

- Co jest zwariowałeś? - powiedziała wściekła.

- Biorę sobie ciebie na partnerkę życiową

Przysięgam ci miłość do końca życia,

i oczekuje tego samego

Twoje szczęście będzie ważniejsze od mojego,

Nigdy cię nie opuszcę

Gdy będzie potrzeba nawet oddam za ciebie życie

Nasze duszę się łączą i są już jednością

Nie zniosą długiej rozłąki.

Teraz już tylko my.

Razem.

- Tobie już kompletnie rzuciło się na głowę! - krzyknęła - Takie wierszyki zachowaj dla siebie.

- To nie jest zwykły wiersz - odpowiedziałem nadal leżąc na niej - To przysięga partnerów życiowych.

- Co?! - wrzasnęła i zaczęła się szamotać.

- Teraz jesteś moja, na zawsze.



CassandraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz