32. Wataha

2.6K 236 3
                                    


Wszystko już było ustalone. Zamieszkamy niedaleko mojej babci w małym dworku otoczonym lasem. Idealne miejsce na odcięcie się od świata i ucieczkę.

Przed wyjazdem chciałam jeszcze spotkać się ostatni raz z moimi przyjaciółmi. 

Wszyscy razem wybraliśmy się na piknik do łąkę nieopodal lasu. 

Siedzieliśmy, rozmawialiśmy, śmialiśmy się w głos, oni popijali swoje trunki, a ja jedynie sok, bo prowadziłam i musiałam ich wszystkich odwieźć do domów. 

Poczułam wibracje telefonu i gdy go wyjęłam zobaczyłam zdjęcie Jack'a. 

Postanowił się do nas przyłączyć i po pół godzinie, już siedzieliśmy wszyscy w komplecie, cała piątka.

Zaczynało już zmierzchać, wiedziałam, że dzisiaj pełnia, ale nauczyłam się to kontrolować, więc nie zwracałam na to uwagi.

Nagle Marie zerwała się na równe nogi, szepcząc wcześniej coś Louisowi na ucho, a ten wyraźnie przekazał to też Patrickowi.

 - Coś się stało? - zapytałam.

 - Wiesz, musimy już iść. Późno się zrobiło - zaczął Lou.

 - Lou czy ty jesteś chory? - zaśmiałam się.

 - N-nie - odpowiedział niepewnie.

Zauważyłam, że Patrickowi trzęsą się ręce. Spojrzałam kątem oka na mojego alfę. 

 - Wszystko w porządku? - zapytał Jack.

 - Lou nie dam już rady uciekajcie - warknął Pat.

Ten podbiegł do nas szybko wraz z Marie i chcieli wyraźnie odciągnąć nas od Pata.

 - Musicie stąd odejść, szybko - poleciła Marie błagalnym tonem. 

 - Nie zamierzamy - odpowiedział surowo Jack obejmując mnie ramieniem.

Nagle Pat upadł w drgawkach na trawę, a po chwili stał jako brązowy wilk z pianą na pysku i ewidentnie patrzył na mnie i Jack'a jak na kolację.

Zachichotałam cicho pod nosem. 

 - Wy też tacy jesteście? - zapytałam spokojnie.

 - Tak,ale uciekajcie stąd on nad tym nie panuje - krzyknęła Marie widząc Pata zbliżającego się do nas.

 Widziałam jak Pat ruszył na nas, a Jack wyszedł mu na przywitanie momentalnie zmieniając się i powalając go na ziemie. 

Był omegą czułam to. 

Był bardziej wytrzymały niż Frank i Jack musiał zacząć go podgryzać, by się uspokoił.

 - Zostaw go! - krzyknął Lou i widziałam jak teraz i jemu zaczynają trząść się ręce.

W sekundę zagrodziłam mu drogę. 

 - Uspokój się Tommo, nic mu nie będzie, nie zrobi mu krzywdy. Uwierz mi.

 - Przecież to go boli! - krzyknęła Marie. 

Zaczęła biec w jego stronę i również zmieniła się w rudego wilka. Była drobna ,smukła i piękna. 

Ja również wyobraziłam sobie siebie jako wilka i zagrodziłam jej drogę swoim ciałem. 

Zobaczyłam przerażenie w jej oczach.

Była bardziej wystraszona niż Frank wtedy w lesie, ale zatrzymała się kilka centymetrów przed moim pyskiem.

Niepewnie przybliżyłam swój pysk to jej i szturchnęłam delikatnie, tak samo jak zrobiłam to z Frankiem.

Piski i skomlenia ucichły. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Pat już uspokojony stoi ze skulonym ogonem obok Jack'a.

Wraz z moją alfą zmieniliśmy się z powrotem do naszych postaci. Widziałam, że Marie i Pat mieli z tym problem więc pomogłam im, a w tym czasie Jack rozmawiał z Louisem.

Jack's pov:

 - Od dawna wiecie o swoich umiejętnościach? - zapytałem.

 - Od kilku miesięcy - powiedział cicho.

 - I pewnie nie panujecie nad nimi, prawda? 

 - Trudno jest, najgorzej jest z Patrickiem. Nie panuje nad sobą - zwiesił głowę. 

 - Przejdźmy się. Musimy porozmawiać. Muszę wytłumaczyć ci parę ważnych spraw. Czuję, że jesteście betami. Ja i Cassie jesteśmy alfami. Chyba to jeszcze kojarzysz z jakiś filmów przyrodniczych, prawda?


Cassie pov:

Gdy już wszyscy się uspokoili, a Jack i Louis długo nie wracali, zaczęliśmy rozmawiać o czymś zupełnie innym, bo nie chciałam ich stresować niepotrzebnie.

 Po jakiejś dobrej godzinie z lasu wyszły nasze zguby. Widziałam uśmiech na ich twarzach więc nie jest tak źle.

 - Cassie  - podszedł i objął mnie w talii - Od dzisiaj mamy swoją własną watahę. 

 - Słucham? - zapytałam zdziwiona.

 - Pomożemy im. Zamieszkamy razem i stworzymy rodzinę, której nikt nie ruszy - ucałował mnie w czoło - Będziecie bezpieczni, ty i Frank.

Spojrzałam na Marie, a ona pisnęła na wiadomość, że będziemy razem mieszkać. 

 - Zobaczycie wszystko będzie dobrze - powiedziałam. 


CassandraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz