Jack pov;
Nie spałem dobrze. Wczoraj wróciłem, rozmawiałem tylko chwilę z mamą, nie chciałem nikogo widzieć.
To znaczy chciałem... Ją
Cały czas o niej myślałem. W nocy też mi się śniła. Jej piękne oczy, usta, jedwabiste włosy.
Tylko w śnie była inna. W śnie ona mnie kochała...
Leżałem w łóżku prawie do południa nie chciałem z nikim rozmawiać nie miałem humoru. Wczoraj też tylko miałem suchą rozmowę z mamą jak wróciłem.
Nie ruszyłem prawie wcale śniadania które przyniosła mi mama.
Z tej melancholii wyrwał mnie dopiero dźwięk powiadomienia.
LOUIS: Jeziorko? Dziś?
MARIE: Pewnie!
PATRICK: Nie ma mnie...;x
LOUIS: Eh Jack?
JACK: Można
LOUIS: O 17 jedziemy.
MARIE: Cass?
LOUIS: Halo halo zgłoś się
MARIE: Cassie?
LOUIS: CASS!
CASSIE: No nie wiem. Byłam na dole, nie słyszałam.
MARIE: O 17 będziemy po ciebie ;*
O 16:50 już siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy pod dom Cassie. Prowadził Louis a ja siedziałem na miejscu pasażera, a Marie z tyłu.
Po chwili gdy tylko Marie do niej napisała wyszła z domu. Serce zaczęło mi mocniej bić. Wręcz czułem jak moje ciało się napręża i chce do niej pobiec i chwycić ją mocno w ramiona.
Wsiadła do samochodu za Marie.
Oni rozmawiali, śmiali się, a ja tylko wsłuchiwałem w jej cudny śmiech. W końcu dojechaliśmy nad jezioro. Było to niedaleko miejsca gdzie byliśmy ostatnio.
Wysiedliśmy z samochodu.
- Mam nadzieje, że macie w razie czego pidżamy - zapytał Lou ze śmiechem.
Nie czekając na odpowiedź wszedł do najbliższego domku w stylu tramp. Był identyczny jak tamten tylko trochę lepiej urządzony.
- Panienki lećcie się przebrać a my czekamy na was na plaży - powiedział Lou.
Po chwili wyszliśmy zostawiając je same. Skierowaliśmy sie na plaże. Nie była wielka. Miała pomost na który od razu poszliśmy.
Cassie pov;
Razem z Marie poszłyśmy do łazienki wyciągając z naszych toreb stroje kąpielowe. Ubrałyśmy się w nie. Marie narzuciła na to sukienkę w kwiatki jak to ona, a ja czarne spodnie i czarną krótką bluzkę na naramkach.
- Cass rozpuść dzisiaj włosy - zaśmiała się Marie.
Po chwili zastanowienia i wymienieniu się z nią uśmieszkami przystałam na jej prośbę.
Wyszłyśmy z domu i po chwili dostrzegłyśmy chłopaków. Już byli gotowi, rozebrani i chyba czekali tylko na nas.
Louis siedział, miał na sobie czerwone spodenki i jak zawsze włosy stojące w każdą stronę.
Jack stał nad nim, na nosie miał czarne okulary, czarne spodenki z białymi wykończeniami, a jego białe włosy wręcz mieniły się w słońcu.
CZYTASZ
Cassandra
Loup-garouCass to zwykła dziewczyna, która kryje w sobie wielki potencjał. Jednak sama o tym jeszcze nie wie. #10.02.2016 18 in o wilkołakach # 08.04.2016 46 in o wilkołakach # 16.04.2016 40 in o wilkołakach # 03.06.2016 32 in o wilkołakach