Przyjaciele mówili mi żebym zapomniała. Wymazała te wydarzenie z pamięci i nigdy do niego nie wracała. Ale trudno zapomnieć o jedynym niezwykłym przypadku w moim marnym i jakże nudnym życiu.
W ten dzień, wraz z rodzicami jechaliśmy do domu z imprezy urodzinowej. []Wujek Sam kończył wtedy trzydziestkę. Wszyscy goście wyśmienicie się bawili, alkohol lał się strumieniami, a przekąsek na stole nigdy nie brakowało. Muzyk grał i zagrzewał ludzi do tańca. []Wybiła godzina pierwsza trzydzieści.
Tak szybko jak impreza się rozkręciła, tak szybko się zakończyła. Goście zaczęli się wykruszać, więc także i my podziękowaliśmy za miło spędzony czas i wyszliśmy. Ponieważ mój ojciec nie pił, zasiadł za kierownicą białego forda. Poprawiłam moją szarą sukienkę na ramiączkach i opadłam na siedzenie z tyłu. Silnik zacharczał, a samochód powoli wjechał na główną drogę. - Kochanie, zapnij pasy - mama odwróciła się i wlepiła we mnie jasne oczy pełne troski i miłości. Posłusznie wykonałam polecenie.
Za oknami trwała szalona parada świateł. Mijaliśmy je tak szybko, że zlewały się w całość. Gdy pas latarni się skończył, wjechaliśmy do lasu. Oparłam twarz na szybie i ze znudzeniem patrzyłam w mrok.
Do moich uszu dotarł dźwięk, którego nie można było pomylić z niczym innym; terkot pędzącej ciężarówki.
Potem kilka rzeczy działo się na raz, ale nie byłam w stanie ich wszystkich ogarnąć.
Nasz samochód z piskiem próbował zjechać na bok, by nie zderzyć się z tirem, ale wielka ciężarówka wpadła w poślizg i uderzył w przód naszego wozu.
Krzyczałam - mama zresztą też.
Poczułam jedynie mocne szarpnięcie i pasy wbijające się w moje żebra. Powietrze momentalnie wyleciało mi z płuc, a pojazd wyleciał w powietrze.
Otwieram oczy. Leżę na brzuchu i czuję, że wszystko mnie boli. Próbuję wstać, ale ciało odmawia mi posłuszeństwa. Rozglądam się dookoła. Na asfalcie leżą kawałki metalu i połamane drewnane meble, które wylewają się z przyczepy przewróconej ciężarówki. Staram się odszukać rodziców, ale nie jestem w stanie się obrócić. Leżę twarzą w stronę lasu. Powieki zaczynają mi ciążyć. Zimno doskwiera. Jak za mgłą widzę niewyraźną postać wychodzącą z gaszczu drzew. Idzie w moją stronę leniwie, kołysając się i co jakiś czas przystawając. Oczy zamykają mi się na krótką chwilę, a gdy je otwieram, postać jest o krok ode mnie. Ma kształt człowieka; dokładniej kobiety. Nie jest wysoka. Nie widzę szczegółów, tylko jedną wielką, czarną plamę w kształcie człowieka z przeraźliwie biłaymi oczami. Wyciąga rękę; niemal dotyka mojej twarzy.Słyszę krzyk – jakiś mężczyzna podbiega do mnie, a blask latarki pada na ziemię koło mnie. Z największą trudnościa odwracam głowę i spoglądam w jego kierunku."To nie tata..." - pierwsza myśl jaka wpadła mi do glowy. - Nic ci nie jest?! Odezwij się! Słyszysz mnie? - facet klęka i lekko klepie mnie po policzku.Odchodzi.Słyszę syreny policyjne i dźwięk karetki. Kilkadziesiąt par butów bębni po ziemi i depcze po skruszonym szkle.Ostatni raz zerkam w strone lasu i widzę parę białych ślepii wpatrujących się we mnie zza drzewa. Ratownicy podnoszą mnie i kładą na noszach. Tracę przytomność...
Kilka dni później obudziłam się w szpitalu połamana i posiniaczona. Dowiedziałam się, że rodzicom nic się nie stało. Poczułam ulgę. Gdy policjant poprosił mnie o zdanie relacji z wypadku... opowiedziałam mu wszystko; także o tej dziwnej kobiecie. On jedynie popatrzył na mnie z niedowierzaniem i powiedział żebym odpoczywała. Nikt mi nie uwierzył.
Wmawiali mi, że to przez stres pourazowy; że to wszystko natłok emocji i szok po wypadku.Czy wierzę w istnienie tej dziwnej postaci, która mi się wtedy ukazała? Hymmm...A widząc coś takiego bylibyście w stanie nie uwierzyć?
Hii, kolejny one shot!
CZYTASZ
Nauka Kreatywności
Short StoryAkcja polegająca w głównej mierze na rozwijaniu kreatywności, tworzona przez każdą chętną osobę w społeczności wattpadowej :)