15

575 39 2
                                    

Drugi dzień wakacji.

Nie mogłem uwierzyć w to, jak się zachowała. Zaufałem jej, otworzyłem się przed nią, a ona to olała, bo się mną znudziła. Moje rozmyślania przerwał telefon. Po cholerę on tutaj, każdy z nas posiada komórke, a ten to będzie taki wkurwiający bonus. Wolnym krokiem zmierzałem w stronę piekielnego urządzenia, miałem nadzieję, że rozmówca rozłączy się. Z ociąganiem podniosłem słuchawke.
- Słucham
- Dzień dobry, zastałam Brooklyna?
- To ja, słucham - ten głos nie pasował do żadnej z moich koleżanek, a wydawał się tak znajomy.
- Cześć Brook, tu Maddie
- Kto?
- Możemy się, spotkać. Wszystko Ci wyjaśnię.
- Gdzie jesteś?
- W szpitalu, w Londynie.
- Żartujesz? Kolejny nie śmieszny żart?
- Nie, mówie prawdę. Przepraszam, wszystko Ci wyjaśnię, potem możesz mnie znienawidzić. Adres wyślę Ci sms, dobrze?
- Jasne, bede niedługo.
- Do zobaczenia Brooklyn.
- Taa.

Muszę się ogarnąć, wywalić tą laske z sypialni i załatwić dojazd.
Skierowałem się w stronę mojego pokoju, w którym znajdowała się dziewczyna. Jak ona miała na imie, Allie, Alice, coś na A.
- Droga koleżanko, musimy się rozstać w tej chwili. Wstawaj, szybciej, nie mam czasu.

Z niezadowoloną miną, ubrała się i wyszła. Po szybkim prysznicu i innych pierdołach, zamówiłem taksówkę i pojechałem w stronę szpitala. Zapłaciłem, wszedłem do budynku i natychmiast skierowałem się do sali z numerem 28. Ze zdenerwowania trzęsły mi się ręce.

Jest to przedostatni rozdział. Następny postaram się dodać jeszcze dzisiaj. Zastanawiam się nad napisaniem drugiej części, ale nie jestem jeszcze pewna. Dziękuję za ponad 600 wyświetleń, buziak.
-

Lost hope|Brooklyn BeckhamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz