Prolog

779 49 14
                                    

Zapowiadał się wspaniały wieczór, pełen radości, tańców i alkoholu, dobrej zabawy i szczęśliwego wejścia w przysłowiową dorosłość. To był ten dzień, kiedy pewna blond dziewczyna kończyła 18 lat.

Jej przyjęcie rozpoczęło się około godziny 17, gdy pierwsi goście przyszli ją powitać z prezententami w dłoniach. Ich uśmiechy i życzenia miały przepełniać jej serce radością, jednak ludzie, którzy się ukazali byli wymuszonym tłumem, przyjaciółmi majątku jej ojca. Przyszli przekupieni eleganckim wystrojem wnętrz, wykwintnym jedzeniem i najwyższej klasy muzyką. Nie przyszli tam dla Lucy, a dla osobistej uciechy.

Przyjęcie trwało, gospodarz wygłosił długie i ckliwe przemówienie, zawierając w nim radość wejścia córki w dorosłość. Po wzniesieniu uroczystego toastu bal się rozkręcał. Orkiestra grała, ludzie tańczyli, a dziewczyna w pięknej, czarnej sukience w białe kropki, ozdobionej krwisto-czerwonym paskiem i bandaną tego samego koloru opasaną na jej głowie, stała przy stole z przekąskami i ponczem, bujając głową w rytm muzyki. Jej czekoladowe oczy były zamknięte, by jeszcze lepiej mogła wsłuchać się w melodyjny dźwięk saksofonu, gdy jej diamentowe kolczyki bujały się wraz z nią.

- Oh, tu jesteś Lucy! - zabrzmiał nagle głos jej ojca, Juda, który wraz z nieznajomym mężczyzną o złocistych włosach szedł w jej stronę.

Oboje byli ubrani w eleganckie garnitury, koszule i ciemne krawaty. Inaczej by wyglądać nie mogli, jak na panów z lat 50' przystało.

- Witaj ojcze. Kto to jest? - zapytała podejrzliwie Lucy, zerkając na chłopaka obok jej rodziciela, który spoglądał na nią z przeszywającym wzrokiem spod ciemnych okularów.

- Poznaj Lokiego. Można by rzec, Twojego przyszłego męża.

- Witaj Lucy, wyglądasz czarująco – powiedział nagle chłopak, łapiąc Lucy za rękę, zostawiając na niej czuły dotyk jego warg.

- Mój przyszły... Mąż...? - powtórzyła niepewnie dziewczyna, po czym zabrała impulsywnie dłoń. - Tato... Nie mów, że znowu mi to robisz. Już na ten temat rozmawialiśmy!

- Tak wiem, obiecałem, że nie będę szukać chłopaka "na chwilę". Więc znalazłem męża "na całe życie".

- Chyba sobie żartujesz! - Lucy uniosła swój głos, nie zwracając uwagi na zdegustowanie gości wywołane jej zachowaniem. - Co jest z Tobą nie tak? Dlaczego tak bardzo Ci zależy żeby mi znaleźć partnera?

- Lucy, uspokój/

- Czy kiedykolwiek pytałeś mnie czy chcę się z kimś zadawać? Czy mi się dany kandydat podoba? Czy go w ogóle znam?

- Powiedziałem/

- Po prostu mnie informujesz, że wydałeś mnie za mąż i oczekujesz, że będę skakać pod niebo, bo postanowiłeś że spędzę resztę swojego życia z nieznajomym?!

- Zamknij się! - krzyknął nagle Jude, patrząc jak jego własna córka płacze poprzez jego i jej złość. - Staram się jak mogę, żebyś była szczęśliwa, daję ci wszystko czego chcesz i czego potrzebujesz, wydaję krocie na książki, na płótna i farby, staram się znaleźć dla ciebie kogoś kto będzie cię kochać i kto będzie się tobą opiekować, a Ty mi jeszcze takie pokazówki odstawiasz?!

- Wcale cię nie proszę, żebyś mnie zasypywał tonami książek i przyborami malarskimi, sam mi je kupujesz! Poza tym, robisz to wszystko, żebym była szczęśliwa? Jeśli naprawdę chodzi tutaj o MOJE szczęście, to zostaw mnie w spokoju! Chcę sama sobie znaleźć męża!

- Nie rozśmieszaj mnie! Myślisz, że znalezienie sobie odpowiedniej osoby przychodzi tak łatwo? Skończysz wtedy jak jedna z Twoich cioć, stara panna po 3 rozwodach, bez dzieci, bez wnuków i ze złamanym sercem! One też się ojca nie słuchały kiedy im szukał facetów, i patrz jak skończyły! Brak zdolności do podejmowania decyzji masz we krwi, muszę je za Ciebie podejmować! Więc skończ z tym gadaniem, i zachowuj się jak na damę przystało!

Dziewczyna milczała, gdy jej oczy zalewały się coraz to nowymi łzami, które po chwili spływały po jej policzkach. Każde słowo wypowiedziane przez ojca łamało jej serce, czuła się jak zwierzak trzymany na uwięzi, który przez całe swoje życie był tresowany by zadowolić właściciela.
Bez słowa obróciła się na pięcie i skierowała swoje kroki do wyjścia.

- Wracaj tu młoda damo! Nie skończyliśmy rozmowy.

- Bynajmniej. Poza tym... Podczas swojej wcześniejszej przemowy, wspomniałeś, że jestem dorosła. A skoro jestem teraz dorosła, to zostaw mnie i moje decyzje w spokoju! Mam już dość twojej ciągłej kontroli nade mną, rozumiesz?! Mam tego dość!

Po tych słowach zaczęła biec, pomimo niewygody spowodowanej wysokimi butami, kierowała się wprost do wyjścia z jej ogromnej willi. Po paru chwilach znalazła się przy bramie wjazdowej, a po raz ostatni oglądając się za siebie wbiegła do lasu, ganiana przez przerażony głos jej ojca.

Biegła bez celu, krążyła po tej ciemności w objęciach przeszywającego chłodu, a w jej głowie panował totalny chaos, rozterka, załamanie.

Jej ojciec, Jude, nie jest złym człowiekiem, lubi się bawić, imprezować, spędzać czas z jego ukochaną i jedyną córką... Jednak nie zna pojęcia ludzkiego szczęścia, a przynajmniej, nie szczęścia jego córki.

Po tajemniczej śmierci Layli, jego żony, a zarazem mamy Lucy, stał się nadopiekuńczy, chciał chronić jego dziecko przed całym światem, dlatego trzymał ją od najmłodszych lat na uwięzi, nie pozwalał jej wychodzić z domu, osobisty służący Juda był jej cieniem, który chodził za nią wszędzie, informował mężczyznę, gdy Lucy próbowała spotkać się ze światem zewnętrznym. Po wielu nieudanych próbach odpuściła.

Jednak nie to było najgorsze, jego żądza decydowania za nią była czymś nie do zniesienia. Decydował o jej diecie, wyglądzie, o tym, z kim będzie się ewentualnie spotykać, co więcej: kogo będzie kochać. Już od ponad dwóch lat próbował znaleźć jej chłopaka, nie zwracał uwagi, że ludzie, których sprowadzał, byli zapatrzeni na jego pieniądze i seksapil córki, a nie na jej osobowość, charakter. Jednak Jude był zauroczony ich kłamstewkami, obietnicami o opiece nad jego dziewczynką, dlatego kontynuował poszukiwania, gdy Lucy ze wszystkich sił odstraszała od siebie każdego kandydata.

Z tymi myślami biegła dalej, głębiej i głębiej w nieznane. Jednak nie była sama, co chwila słyszała dźwięki szeleszczącej trawy pod ciężarem czyjegoś ciała.

Nagle spotkała się ze złotymi ślepiami dzikiego zwierzęcia, które połyskiwały pomimo ciemności panującej na dworze. Jego warczenie dotarło do jej uszu, powodując, że na rękach pojawiła się gęsia skórka. Wilk podchodził coraz bliżej, gdy strach sparaliżował jej ciało i zwalił z nóg. Jeszcze nie widziała tak pięknych ślepi w połączeniu z zabójczo ostrymi zębami, które tylko czekały, by wbić się w bladą skórę i rozszarpać ją na kawałki. Pot zalał całe jej ciało, a chłód jeszcze bardziej dał się we znaki, lecz to nie miało już dla niej znaczenia.

Zwierzę wyskoczyło z łapami sięgającymi po nią, gdy paszcza rozwarła się jak najszerzej mogła.

Jednak Lucy nie poczuła ni krztyny bólu. Zaś zza zamkniętych powiek zobaczyła drobne światło, gdy w jej uszach zabrzmiał delikatny pisk drapieżnika.

PojmanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz