Rozdział IX - To musiało się w końcu stać

292 38 9
                                    

Minęły raptem trzy dni robocze, a tu już coś się dzieje.

Tu problem z telefonem, tam komuś się kawa wylała na ubranie, a gdzieś dalej się fajki skończyły.

Ta... W sumie są to dość przyziemne problemy i zmartwienia, dotykające jedynie indywidualnych osób.

Wszystko przebiegało jak najbardziej normalnie, jak co dzień. Od wczesnej godziny rano, po wieczór, Lucy wraz z Natsu dzielnie pracowali w Fairy Tail. Dziewczyna sortując papierki, Natsu czekając na jakiś ciekawy przypadek, jednocześnie pomagając w nadrabianiu zaległości nowej sekretarki.

Robił to jednak w głównej mierze po to, by zabić czas, który i tak by musiał przeznaczyć na czekanie. Albowiem zależało mu na poznaniu wyników śledztwa odnośnie jego własnego przypadku, spreparowanego morderstwa.

Gray jako dobry kolega, a w zasadzie osoba wytypowana przez Macarova do rozpoczęcia śledztwa, pojechał na miejsce morderstwa. Pomimo okna czasowego pomiędzy teraźniejszością a dniem tragedii postanowili zbadać opuszczony budynek, w końcu od czegoś trzeba zacząć. Może przez tyle miesięcy dalej zachowały się jakieś ślady, które doprowadzą do prawdziwego zbrodniarza.

Takie przynajmniej były przypuszczenia i nadzieje.

Natsu nie mógł sam tam pojechać. Póki jego twarz znajduje się na liście poszukiwanych, musi jak najrzadziej wychylać się zza bezpiecznych czterech ścian. Jednak chłopak nie byłby sobą, gdyby nie ryzykował choć trochę. Jakby nie było, biegał ze swojego mieszkania na komendę dzień w dzień. Liczył na szczęście i głupotę przechodniów, o dziwo nieomylnie.

- Zaraz chyba zwariuję - narzekała blond włosa przekładając kolejne papiery.

- Nie narzekaj. Ta praca wcale nie jest taka zła - skomentował Natsu.

- Może i nie, ale jest strasznie męcząca. Niby tylko siedzę i czytam daty, ale po siedmiu godzinach takiej monotonii zwariować można.

- Weź Ty lepiej pójdź na przerwę. Napij się kawy, i przestań marudzić, bo na prawdę nie masz na co. Posada sekretarki jest najlżejszą na komendzie, zaraz po pracy szefa.

- Taaak, z pewnością - powiedziała ironicznie. - Może serio pójdę po tę kawę...

- Ja tu jeszcze trochę posortuję, i do Ciebie dołączę.

- Dobrze. Chcesz coś?

- Karmelową latte poproszę.

- ... Nie umiem zrobić takiego wymysłu

- To czarną kawę poproszę, sypaną.

- To będę umiała.

Z tymi słowami dziewczyna wyszła z pomieszczenia, a jej kroki skierowane były wprost do pokoju gospodarczego. Tam przygotowała sobie w ekspresie kawę, oraz napój dla swojego kolegi z pracy. Z gorącymi kubkami wróciła do głównej sali komendy, gdzie stanęła przy oknie, mając widok na całą komendę.

Przez chwilę wyjrzała przez okno, podziwiając tętniące życiem miasto, po czym swoją uwagę zwróciła na współpracowników. Nie wiedziała o nich zbyt dużo, dlatego chciała na podstawie obserwacji choć trochę ich poznać.

Spoglądała na każdego po trochu, przyglądała się jak Elfman konwersuje z Mirą, która z uśmiechem na twarzy coś mu opowiadała. Swój wzrok przeniosła na osobę Cany, próbując odgadnąć, jaka jest jej rola w pracy, poza "niezauważalnym" podpijaniu czegoś z piersiówki. Aż w końcu zauważyła jakiegoś blondaska uspokajającego spanikowaną kobietę, powtarzającą "Jak mam się uspokoić?! Ten mężczyzna prawie mnie zgwałcił!", która pomimo strasznego przeżycia była bardziej odbierana przez Lucy jako typ paniusi-panikary. Jej ton głosu był po protu komiczny, a zbyt wielka gestykulacja i oburzenie tylko potęgowały taki efekt.

PojmanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz