- Lucy! - Natsu krzyknął jej imię jednocześnie wybiegając z kuchni z latarką, po drodze gubiąc parę świeczek, które przez upadek rozsypały się na parę części białego wosku.
Podążył za przerażonym krzykiem dziewczyny, jednak po chwili zamienił się on w dość paniczny śmiech. Idąc za jej dźwięcznym głosem znalazł ją leżącą na ziemi, pod niebieskim stworzeniem o czterech łapach.
- Przestań to łaskocze! - Lucy krzyczała przez śmiech, machając nogami jak nienormalna.
- To nie może być... - Natsu powiedział do siebie pod nosem, patrząc na zwierzę machające ogonem. - Happi?
Zwierze odwróciło się w stronę chłopaka, pokazując swój radosny pysk i czarne oczka. A był to duży, niebieski pies z zieloną chustą na szyi, o niezwykle radosnym wyrazie, z białą końcówką ogona i brzuchem tego samego koloru. Kiedy pies ten zobaczył uśmiechniętą twarz Natsu natychmiast wskoczył na niego, powodując, że chłopak obił tył głowy o podłogę, w czasie gdy pies z radości oblizywał swojego przyjaciela.
- Cholera stęskniłem się za tobą sierściuchu! - powiedział drapiąc psa po głowie, w czasie gdy Lucy patrzyła się z uśmiechem na spotkanie starych przyjaciół.
Po paru chwilach, kiedy oboje się uspokoili Natsu wraz z Lucy pozapalali ocalałe świeczki po całym salonie, stawiając je na parapetach, stole i szafkach, a gdy wszystko było gotowe oboje usiedli na kanapie. Happi natomiast obwąchiwał dziewczynę, była ona bowiem nową osobą w jego otoczeniu.
- Masz fajnego psa... Ale dlaczego jest niebieski?
- Kto to wie? Znalazłem go takiego w lesie. To musi być jego naturalny kolor, bo nie ważne ile go myłem, jego sierść pozostała w tym samym kolorze.
- Dziwne... Ale w sumie może nie aż tak bardzo... W końcu ty też masz dziwny kolor włosów. Pasujecie do siebie – powiedziała pokazując palcem na czubek jego głowy.
- Hej! Nie są dziwne! Są o-ry-gi-nal-ne. Poza tym nigdy nie prosiłem o dziewczęcy kolor włosów.
- Nie powiedziałam, że są dziewczęce. Moim zdaniem pasuje ci różowy.
- Dzieki. Chyba– odpowiedział chłopak, jednocześnie drapiąc się w tył głowy. - Dobra, jak na razie nie ma tu prądu, ale zobaczę czy nadal jest woda. Poczekaj chwilę – z tymi słowami wstał z miejsca, kierując kroki do korytarza. Jednak jego wędrówkę przerwało zapowietrzenie dziewczyny z przerażenia. - Co się stało?
- Jesteś jeszcze bardziej ranny niż myślałam! - powiedziała panicznie pokazując palcem na jego ramie.
No cóż, nie można powiedzieć, że Natsu nie odczuwał bólu, ponieważ czuł go od samego początku powstania rany, jednak nie chciał okazywać słabości w obecności damy.
- To nic takiego/
- Nawet taka rana może być niebezpieczna. Siadaj na kanapie. Gdzie trzymasz wodę utlenioną lub spirytus?
- Sam to/
- Nie, będziesz tu siedzieć i czekać aż oczyszczę ci ranę! Gdzie masz tę wodę?
- Ehhh... - Natsu westchną przez swoją bezsilność. - Drugie drzwi po lewej. Powinienem mieć trochę spirytusu w szafce nad umywalką.
Lucy pognała we wskazaną stronę i już chwilę później wróciła z całą apteczką, bandażami, płynami do dezynfekcji, oraz innymi potrzebnymi rzeczami. Usiadła obok chłopaka i delikatnie zaczęła odwiązywać chustkę z jego ramienia, która pomimo swojego naturalnego czerwonego koloru zrobiła się ciemniejsza, oraz sztywniejsza przez wyschniętą już ciecz. Położyła materiał na kolanach, po czym przeszła do wycierania reszty zaschniętej już krwi mokrą ścierką. Oczyściła ją, zdezynfekowała spirytusem przy dźwięku syczenia chłopaka z bólu, po czym zaczęła owijać bandaż na jego ramieniu.
CZYTASZ
Pojmanie
FanfictionJest to historia córki jednego z najbogatszych mężczyzn w kraju, dziewczyny obdarowanej talentem malarskim, która była w domu uwięziona, niczym kanarek w klatce. Jednak silne pragnienie wolności zmusiło ją by uciec. Po drodze ku nowemu życiu spotkał...