Rozdział VII - Gra

323 39 13
                                    

- Wstawaj bo się spóźnisz śpiąca królewno! Pobudka! - niski i donośny głos dobiegał do uszu blondynki, gdy na policzku czuła muskanie jakiegoś ciepła.

Jej złote włosy rozwalone po całej poduszce zaczęły nabierać swojego kształtu gdy usiadła na łóżku, dalej dopingowana przez pobudzonego chłopaka i jego równie entuzjastycznego psa. Dziewczyna powoli otwierała oczy, jednocześnie przecierając je z resztek nocnego odpoczynku, w czasie gdy jej znajomi dalej próbowali ją wyrwać z objęć błogiego snu.

- Już wstałam, nie widać? - zapytała lekko poirytowana, ręką delikatnie gładząc łepek Happiego, który w końcu przestał lizać jej policzek, a skupił się na radosnym merdaniu ogonem.

- Tak jakby widać. Streszczaj się, bo musisz mi zrobić rany - powiedział już nieco mniej rozradowany Natsu, który w mgnieniu oka usiadł na posłanej już sofie z papierosem w ustach.

- Ty palisz?

- Okazyjnie. Jak mam na to ochotę.

- Jakoś nie czuć od ciebie tego smrodu.

- Bo nie palę nałogowo. Raz na jakiś czas się zdarza.

- Dla przyjemności?

- Dla odstresowania.

- Beznadziejny ten twój powód...

- Ale skuteczny. To się liczy. Przynajmniej nie palę, tyle co Grey. O matko, ten to dopiero potrafi zadymić pomieszczenia. Całe szczęście, że szef mu zabrania wyjmować papierosy w robocie.

- Nie czuć nic od niego.

- Może rzucił. Juvia nie lubi palaczy, więc może coś z tym zrobił.

- Możliwe. Dobra, daj mi chwilę, ubiorę się i zrobię Ci blizny.

- Tylko się pospiesz, zanim się rozmyślę.

Z tymi słowami Lucy burknęła coś pod nosem, po czym energicznie wbiegła do łazienki ze swoją sukienką. Szybka kąpiel, umycie zębów, uczesanie włosów, i piękność już była gotowa do wyjścia. Jednak nawet nie zdążyła uwiązać tradycyjnej, czerwonej bandany, a chłopak już dobijał się do drzwi. Ta z lekkim grymasem na twarzy otworzyła je, wpuszczając dalej poddenerwowanego Natsu do środka. Ten usiadł na krawędzi wanny wraz z tajemniczym preparatem w dłoni, po czym podając go dla blondynki odsłonił oblicze, czekając na zrobienie sztucznych blizn.

W pewnym momencie sięgnął do kieszeni spodni, wyciągając kolejnego papierosa. Jednak zanim zdążył go ustawić filtrem pomiędzy wargi Lucy wyrwała mu go, kładąc go obok umywalki.

- Czym ty się tak martwisz?

- Niczym.

- Ta, na pewno. No mów. Lżej ci będzie.

- Niepokoję się tak? Dalej zamartwiam się spotkaniem wszystkich po tej sytuacji...

- Nie powinieneś... W końcu to twoi przyjaciele tak? Nie zostawią cię choćby nie wiem co...

- Niby tak... Ale obawa dalej jest.

- Zamiast się obawiać powinieneś ich spotkać z uśmiechem na twarzy. Mówię poważnie.

- Łatwo ci mówić. Przecież/

- Nie, nie przeżyłam tego co ty, ale widziałam reakcję twoich przyjaciół na samą wzmiankę o tobie, tak? Cieszyli się, że nic ci nie jest! Więc przestać pierdzielić.

PojmanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz