Chapter 25

10.6K 1.1K 135
                                    

Kiedy jesteśmy już w moim domu, Ashton chodzi od kąta do kąta i ogląda wszystko. Trochę się tu pozmieniało i chyba to zauważył. Kolor ścian jest troszeczkę ciemniejszy, wymieniłam kanapę na lepszą, porozstawiałam zdjęcia i różne inne małe rzeczy, które mogły zainteresować tylko jego.

- A jak z twoją rodziną? Dają sobie radę? Co u twojej mamy? Rodzeństwa? - pytam, nastawiając wodę na kawę, on ogląda zdjęcia, jednocześnie mi odpowiadając.

- U nich wszystko w jak najlepszym porządku. Harry wyrósł na małego mnie, a Lauren to niezła laska - mówi zabawnie, chichocząc, a ja śmieję się.

- Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu aż chłopaki zaczną się za nią oglądać - mówię, a on wzdycha. No bo przecież to jego siostra, dalej czuje się za nią odpowiedzialny.

- U mamy też wszystko dobrze. Wiesz czasami pytają o ciebie. Czasami, często - mówi, a ja podnoszę do góry brwi.

To takie miłe.

- Naprawdę? Fajnie, że o mnie myśleli.

- Ale wiesz, praktycznie im nie odpowiadałem no bo nie wiedziałem co u ciebie. Nie za bardzo rozmawialiśmy... - mówi i spogląda na mnie, po czym podchodzi bliżej i opiera się o ścianę ramieniem.

Dobry Boże, dlaczego i jak Ashton stał się tak bardzo seksowny?

I dlaczego ja dalej go kocham? Dlaczego jego charakter się nie zmienił? Gdyby tak było, na pewno moje uczucia do niego teraz byłyby inne.

- Wydaje mi się, że nie mieliśmy czasu... - odpowiadam, choć wiem, że to chyba nie to.

To na pewno nie to.

- Serio? Mi wydaje się, że chyba się wstydziliśmy - mówi cicho, ale nadal tak, bym usłyszała. Przełykam głośno ślinę, bo cholera on pamięta i właśnie teraz do tego wraca.

- Wstydziliśmy? Nie wiem o czym mówisz... - odwracam się do niego i patrzę w jego oczy, choć jest to teraz tak bardzo trudne.

Dlaczego jest taki idealny? Dlaczego, jak jego uczucia do mnie się zmieniły, to nie może o tym po prostu zapomnieć? Bo zmieniły się, tak?

- Nie, Raven, ja po prostu tak nie potrafię. - mówi i wplata palce w swoje włosy i ciągnie za nie lekko. Jego ton jest zdesperowany.

- Ashton...

- Dzień, w którym zostawiłem cię na lotnisku, pamiętasz? Teraz chcę znać odpowiedź. Wróciłem tu do ciebie i po twoją odpowiedź. - przerywa mi i patrzy mi w oczy. Przybliża się do mnie, tak że stykamy się ciałami i patrzy w dół na moją twarz, na której są teraz rumieńce.

Dotyka jedną dłonią mojej ręki i delikatnie bierze ją w swoją. Patrzy mi się czule i błagalnie w oczy, a ja myślę, że za chwilę zacznę drżeć z nadmiaru emocji.

Chcę wykrzyczeć mu, że go kocham. Ale nie potrafię.

- Ja po prostu chcę odpowiedzi. Powiedziałem ci wtedy coś ważnego, zrobiłem coś jeszcze bardziej istotnego i teraz chcę odpowiedzi. Co ty czujesz? - pyta, trzymając moją rękę, a ja oddycham głęboko i spoglądam na jego cudowną twarz.

Czyli on dalej mnie kocha? Czy tylko chce sprawdzić czy ja wtedy też go kochałam? Nie rozumiem, boję się sprawdzić.

- Bo szczerze, moje uczucia względem ciebie się nie zmieniły i codziennie od prawie dwóch lat myślałem o tobie, o tamtym pocałunku i naprawdę nie mogłem się doczekać, kiedy wrócę i mi odpowiesz. Czy ty też mnie kochasz, tak mocno jak ja kocham ciebie? - pyta się, a moje serce bije teraz dwa razy szybciej.

Ashton Irwin mnie kocha. Mój przyjaciel, a jednocześnie chłopak, który skradł moje serce, mnie kocha.

Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi i kiedy to wszystko w końcu do mnie dociera, uśmiecham się do niego, szykując się do odpowiedzi.

***
KOCHANI! MAM NADZIEJĘ, ŻE EPILOGIEM POBIJEMY ILOŚĆ KOMENTARZY I VOTES PROSZĘ! Niech każdy skomentuje epilog, bo bedzie on za niedługo, obiecuję!

PŁACZĘ! Następny to epilog, kończę to opowiadanie, dlatego jestem tak strasznie smutna wow. Dziekuję za każde vote i każdy komentarz!

Po epilogu, proszę, nie usuwajcie tej książki z biblioteki po będzie krótkie podsumowanie i informacja dla was.

Czyli... Do ostatniego? *płacze głośno i smarka w chusteczkę*

Kocham was tak bardzo!

Lucky Guy // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz