Chapter 11

17.9K 1.4K 114
                                    

- Ashton? - powiedziałam, wchodząc do starego, opuszczonego budynku. Jego mama pokierowała mnie właśnie tutaj, gdy poszłam po niego do jego domu, w którym jak pewnie już wiecie, nie było go.

Całe miejsce było odrobinę przerażające. Budynek był cały szary, z wywarzonymi czarnymi drzwiami i wszędzie znajdował się tylko gruz i pył. Lecz jest tu nadzwyczaj spokojnie.

- Ashton jesteś tu? - Zapytałam ponownie, gdy chłopak mi nie odpowiedział. Potem weszłam po schodach na górę, nadal szukając chłopaka. Na górze budynek był w takim samym stanie jak na dole. Tylko tu były wielkie dziury, okna bez szyb i balkony. Dom był ogromny.

- Ash? - Wyszeptałam, gdy już traciłam nadzieję, że jednak tu jest. Teraz zaczęłam się rozglądać. Przerażało mnie to miejsce. Miałam wrażenie, że coś za chwilę wyskoczy mi przed twarzą i...

- Buuu! - Ktoś wyszeptał mi do ucha. Pisnęłam głośno i odskoczyłam daleko od tego, co stało za mną tak blisko.

I wtedy go zobaczyłam. Ashton teraz śmiał się, trzymając się za brzuch. Wkurzył mnie.

- To nie jest śmieszne!

- Dla mnie jednak tak, Ray-Ray. - Oznajmił po swoim wybuchu radości.

Ja również lekko się uśmiechnęłam i podeszłam do jednak z dziór, w których wcześniej znajdowały się okna i usiadłam tam. Po chwili Ash do mnie dołączył.

- Przychodzę tu kiedy muszę przemyśleć parę spraw... - Mówi do mnie cicho, siadając koło mnie i tak jak ja, patrząc na panoramę miasta.

- Co teraz cię trapi? - Pytam, a on kieruje swój wzrok na mnie i uśmiecha się lekko.

- Dwie sprawy - odpowiada, dalej patrząc na mnie. Chcę wiedzieć.

- Powiedz mi

- Boję się, że mama z tatą się rozwiodą. Znaczy nie, ja chcę, by się rozwiedli, ojciec wtedy i tak musiałby na pewno płacić na nas alimenty, więc byśmy sobie poradzili. Mama już myśli o rozwodzie. Ale boję się tego, że będzie chciała wyprowadzić się z Hornsby, nawet jeżeli ojciec to zrobi. Że będzie chciała zacząć ,,nowe życie". A wtedy ja bym musiał jechać z nią, by jej pomóc... - Powiedział spuszczając wzrok. Zatkało mnie.

Czyli Ashton by wyjechał? Zostawiłby mnie tu? Nie chcę tego. Nie może mi tego zrobić.

- Ale nie martw się, to są tylko moje czarne myśli. Nie wiem czy mama chciałaby się wyprowadzić. Nie martw się. - oznajmił, a ja trochę się uspokoiłam. Trochę.

- Spróbuję. A ten drugi problem? - Zapytałam, a on westchnął głęboko.

- Nie mogę ci tego powiedzieć - mówił ze zwieszoną głową. Nie chcę na niego naciskać.

- To coś tak okropnego? - Spytałam, martwiąc się o niego. On na chwilę zamyślił się, pewnie nie wiedząc czy ma mi to powiedzieć. Ostatecznie spojrzał na mnie jakimś dziwnym wzrokiem, którego jeszcze u niego nie widziałam.

- Chyba czuję coś do pewnej osoby, czego odczuwać nie powinienem... - Wyszeptał, a ja tylko oparłam głowę na jego ramieniu. Nie powinien się tymi rzeczami tak zadręczać.

Ale to co powiedział na końcu, zaciekawiło mnie. Nie zrozumiałam o co mu chodzi.

***
Cześć. Bardzo proszę o komentarze i votes i dziękuję wam bardzo, że jeszcze tu jesteście :)

Lucky Guy // Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz