- Wyglądasz... zapierająco dech w piersiach - mruknął, wtulając się w plecy brunetki. Nachylił się nad nią i ucałował jej odsłonięty kark. Przymknęła powieki, rozkoszując się w pełni jego bliskością. Kąciki jej ust mimowolnie drgnęły ku górze. To była ich chwila, wszystko inne zeszło na dalszy plan. Tak bardzo cieszyła się, że się im udało. Nikt się tego nie spodziewał. Nikt, nawet oni sami. Mieli długą historię, pełną wzlotów i upadków. Tego drugiego niestety było znacznie więcej. Kłócili się, godzili, schodzili i rozchodzili. Żadne słowa nie były w stanie opisać tego, co do niego czuła. Każdego dnia kochała go odrobinę mocniej. Był jej najlepszym przyjacielem, powiernikiem, mężem, kochankiem. Splotła ze sobą ich palce.
- To już dziesięć lat - rzucił, trącając ją nosem. Nie musiała na niego patrzeć, wiedziała, że się uśmiecha. Jej serduszko wykonało kilka fikołków. Odwróciła się do niego twarzą w twarz. Nawet się nie zastanawiał. Przyciągnął ją bliżej siebie i wargami musnął jej usta.
- Najpiękniejsze dziesięć lat mojego życia - zaśmiała się cicho. - Od zawsze wiedziałam, że twoje nazwisko idealnie do mnie pasuje - skwitowała, odsłaniając równe rzędy swoich śnieżnobiałych zębów.
- Charlotte Leto - odparł przeciągając literki - czy uczynisz mi ten zaszczyt?
- Już nie mogę się doczekać - przyznała. Postanowili odnowić przysięgę małżeńską. Marzyła się im skromna, kameralna uroczystość. Tylko oni dwoje, najbliższa rodzina, przyjaciele, błękit oceanu, zachodzące słońce i ciepły piasek. Po raz ostatni zerknęła w lustro. Chciała wyglądać idealnie. Poprosiła krawcową o przerobienie jej sukni ślubnej. Musiała przyznać, kobieta spisała się na medal. Kreacja była lekka, zwiewna, czuła się w niej jak prawdziwa księżniczka. Przeniosła spojrzenie na ukochanego. Wyglądał jak stworzony do noszenia garniturów. Prezentował się w sposób, który sprawiał, że... wbrew wszystkiemu, miała ochotę jak najszybciej pozbawić go zbędnego odzienia. Był niemoralnie wręcz seksowny. Lata leciały, a on nie zmieniał się nic, a nic. Był jej chodzącym ideałem. Nie mogła się powstrzymać. Na jego ustach złożyła kolejny pocałunek.
- Chodźmy, wszyscy już czekają.
- Wow, mama...
- Wygląda super - podpowiedział, pusząc się niczym paw.
- Mama zawsze wygląda super - obruszył się Caleb. Miał siedem lat. Był bardzo, ale to bardzo inteligentny. W kółko wszystkim powtarzał, że kiedyś zostanie lekarzem i wymyśli lekarstwo na raka. Był wrażliwym chłopcem o wielkim sercu. Starszy brat śmiał się, że straszny z niego maminsynek i cieple kluchy. Teraz, dzielnie dzierżył w dłoni aparat. Wujek Tomo pozwolił mu się pobawić swoim cackiem. Skoro już o Milicevicu mowa. Najmłodsze szkraby: kolejno, czteroletnia - Lily i dwuletni Freddie - wyrwały się z objęć Cartera i pobiegły prosto do gitarzysty i jego małżonki. Trzy sekundy później, stały już wtulone w nogawki ich spodni. Chorwat zaśmiał się w głos. Kochane berbecie.
I nagle oczy wszystkich zwrócone były tylko na nich. Państwo (nie tacy już) Młodzi.
- Char... kiedy cię spotkałem, wiedziałem, że namieszasz w moim życiu. Bałem się tego jak cholera. Jesteś nieprzewidywalną kobietą. Nigdy nie wiem co zrobisz, pomyślisz, czy powiesz. I jak bardzo tego w tobie nie lubie, tak bardzo w tobie to kocham. Kocham wszystkie twoje wady i kocham zalety. Kocham to jak nie potrafisz gotować. Kocham sposób, w jaki przypaliłaś ostatnio moją ulubioną koszulę. Kocham wszystkie rozbite w złości talerze i każdy twój histeryczny płacz. Kocham zasypiać przy tobie. Kocham się przy tobie budzić. Kocham nasze długie, nocne rozmowy. I maratony głupich komedii, kiedy dzieci już śpią. Jesteś piękną kobietą o jeszcze piękniejszej duszy. Sprawiasz, że jestem najszczęśliwszym na świecie facetem. Zawdzięczam tobie tak wiele rzeczy, tak wiele pięknych chwil. Radością jednak napewnia mnie myśl, że to co najlepsze, wciąż jeszcze przed nami - odparł, głaszcząc ją po policzku - W obliczu Boga oraz naszej rodziny, ponawiam małżeńską przysięgę. Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci.
CZYTASZ
Skin to skin
FanfictionMarsowe fanfiction. Główna bohaterka - Charlotte. 23 letnia pani fotograf, asystentka Terry'ego Richardsona. Brunetka, duże, zielone oczy, pełne usta. Pewna siebie, arogancka, wie czego chce i zrobi wiele, aby to osiągnąć. Nie w głowie jej związki...