Obudziłam się około godziny 10. Było deszczowo, a przez gęstą mgłę, nie było nic widać.
Przetarłam oczy i wstałam. W nowym świecie nie można pozwolić sobie na wylegiwanie się. Powinnam wstać o świcie. Pewnie to Zack uznał, że przyda mi się trochę więcej snu. Zapisałam sobie w pamięci, że muszę mu podziękować.
Zeszłam na dół i zastałam mojego brata, Asha, Dereka i Alishię grających w monopol. Przywitałam się i poszłam do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia.
Kiedy usiadłam przy stole i naszykowałam sobie śniadanie, kiedy mignął mi jakiś ruch za oknem. Podniosłam się, ale zaraz zreflektowałam się w myślach. Padłam na ziemię i zbliżyłam się na klęczkach do okna. Zobaczyłam, jak jakiś facet za drzewem zagląda w nasze okno. Wyleciałam z kuchni, pobiegłam po broń. Kiedy wybiegałam z domu, mijając zaskoczonych towarzyszy, którzy wyjrzeli z salonu, zaniepokojeni hałasem.
Wypadłam na drogę i spostrzegłam faceta z gangu. Uciekał w stronę przemysłowej dzielnicy. Był ode mnie wyższy i miał dłuższe nogi, ale to nie znaczyło, że miał lepszą kondycję, a ja ostro trenowałam.
Dogoniłam go po kilometrze, a skoczyłam na niego po dwóch. Dyszałam, a w płucach mnie paliło, ale nie dałam mu się zrzucić z pleców. Za sobą usłyszałam odbezpieczany pistolet.
- Kogóż my tu mamy?
Ten głos. Chwyciłam za broń i odwróciłam się do bandy mężczyzn. Wszyscy mieli pistolety wycelowane we mnie.
- No no, zmieniłaś się.
- A ty nie. - powiedziałam chłodno do szefa.
- I jak zawsze miła.
- Wal się. - powiedziałam groźnym tonem.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się do nas nie przyłączysz? - spytał i teatralnie udał zaskoczonego. Mężczyźni zarechotali.
- Bierzcie ją. - powiedział już innym tonem. Pierwszy facet, który mnie złapał, pozbył się ręki. Widziałam krew na jego ręce i ból wykrzywiający jego twarz.
- Kurwa. - zaklęli niektórzy.
- Na co czekacie idioci?
- Ona jest niebezpieczna. - odpowiedział jeden z nich.
- No to co? Wy macie przewagę. - A kiedy się nie ruszyli, wrzasnął - No już!
Skoczyli do przodu, ale chwilę po tym, usłyszałam, jak ktoś odbezpiecza pistolet.
- Puść ją. - powiedział jakiś żeński głos. Wyrwałam jedną rękę i zobaczyłam, że to Hayden.
Kiedy mężczyźni tylko parsknęli śmiechem, dziewczyna wystrzeliła. W dodatku trafnie. Jeden z mężczyzn koło mnie, padł na ziemię, a na jego koszulce zaczęła wykwitać ciemnoczerwona plama.
Zrozumiałam, że czas się zbierać z tej imprezy. Zaraz przyjdą tu trupy i pi zombie. Jakoś nie miałam ochoty na ich towarzystwo.
Padłam na ziemię, uwolniona, ale odsłonięta. Zaczęłam się czołgać. Za cel obrałam sobie buty Hayden. Niestety, taki cel, okazał się kiepskim pomysłem. Po pierwsze dlatego, że dziewczyna się ruszała.
Przyspieszyłam, mimo, że łokcie i kolana miałam już zdarte do krwi.
Kiedy w końcu dotarłam za jakieś drzewo, dziękowałam, że to już koniec. Spojrzałam na walczących. Zobaczyłam Zack'a, Hayden, Asha i Derecka. To oznaczało, że Wiktoria została z Alishią.
Walka dalej trwała, a ja już widziałam zbliżające się trupy.
- Nie, nie, nie...- cicho powtarzałam pod nosem.
- To jeszcze nie koniec. - usłyszałam zimny głos przy uchu i się odwróciłam. - Zakrwawiony i w podartych ubraniach stał szef gangu. Nie zdążyłam mu odpowiedzieć, bo pobiegł drogą, kulejąc na jedną nogę. Po chwili usłyszałam dźwięk odpalanego motoru.
- Pewnie. - powiedziałam jakby do siebie. - To jeszcze nawet nie początek.
CZYTASZ
Nie do końca umarli II
ParanormalPo trzech latach od wykrycia wirusa zmieniającego ludzi w zombie, wszystko się zmieniło. Świat, jaki znaliśmy przestał istnieć. Czy na zawsze? Razem z moim bratem próbuję przeżyć i nie dać się zjeść. Nie jest to łatwe. Mam jeden cel, znaleźć i zabi...