IX.

1.5K 167 9
                                    

Staliśmy tak z Zackiem jeszcze kilka sekund, a później odsunęłam brata na długość ramienia. Specjalnie popatrzyłam mu w oczy, a on powiedział.
- Przepraszam. Nie powinien.
Zobaczyłam, że mówił szczerze. Wcześniej patrzył mi w oczy, ale teraz spuścił wzrok na swoje poranione ręce.
- Co ci się stało? - spytałam chwytając jego dłoń.
- Nic. - odpowiedział i schował dłonie.
- Zack. Przepraszam.
- Ty nie masz za co przepraszać, to ja powiedziałem to, czego nie powinienem.
- Ale tak nie myślałeś, przez cały czas, prawda?
- Nie. - zaprzeczył gorąco i za szybko. Od razu wiedziałam, że kłamie.
Posłałam mu karcące spojrzenie.
- Tak, myślałem tak, ale wiedziałam też, że powinienem być wtedy przy tobie, a nie obwiniać cię, że nie wiedziałaś, co robić. Boże, Niki przecież ty miałaś tylko 13 lat, a ja zachowywałem się, jakbyś miała ich, co najmniej 18. Przepraszam.
- Dobra. Koniec na dzisiaj tego przepraszania. - powiedziałam z uśmiechem i przytuliłam się do brata.
*****
- To jest Hayden. - powiedział Zack wskazując ręką na dziewczynę, która siedziała naprzeciwko mnie. To była ta dziewczyna, która miała czarne włosy. - Obok Hayden siedzi Derek, a za nimi chowa się Alishia. Ma 7 lat, ale jest strasznie nieśmiała. A Wiktorię chyba już znasz.
Kiwnęłam głową.
- A to jest...
- Ashton, ale woli jak się na niego mówi Ash- przerwałam bratu i dokończyłam zdanie za niego.
Dziwnie na mnie spojrzał.
- Widzę, że już się znacie.
Wzruszyłam ramionami, a mój brat kontynuował.
- To jest moja młodsza siostra Niki, tylko tak strasznie wygląda nie martwcie się.
Dostał za to kuksańca, a wszystkie osoby siedzące w salonie się roześmiały i całe napięcie ustąpiło.
- Dzisiaj musimy jechać po zapasy, bo zaczyna brakować nam jedzenia i środków czystości.
Trzeba by też rozejrzeć się za możliwością zbudowania tutaj jakiś zabezpieczeń. Płot, paliki, cokolwiek, bo jesteśmy tutaj jak na celowniku. Ach - powiedział Zack, tak jakby przypombiał sobie o ważnej sprawie. - Oczywiście broń. Każda może się przydać. No i ubrania, szczególnie letnie, bo zaczyna się robić coraz cieplej. Torby sportowe, plecaki turystyczne i benzyna.
Wszyscy słuchali z uwaga, obserwując nas. Teraz ja przejęłam pałeczkę.
- Dzielimy się na dwie grupy, a dwie osoby zostają tutaj. - powiedziałam i spojrzałam na każdego. - Proponuję, żeby Alishia i Hayden zostały na miejscu. Spojrzałam w oczy dziewczynie z czarnymi włosami. Skinęła głową. Widziałam, że nie miała ochoty wychodzić, ale z największą przyjemnością zajmie się dziewczynką.
- Okey, wy chłopaki pojedziecie po benzynę,jedzenie i środki czystości, a my - wskazałam na siebie i Wiktorię - po ciuchy, torby i broń.
- Dlaczego to wy macie jechać po broń? - spytał z oburzeniem Zack.
- Bo my. - znowu pokazałam ręką siebie i blondynkę - mamy ten dar.
- To znaczy?
- Jesteśmy dziewczynami. - uśmiechnęłam się szeroko- to chyba jasne.
Dopiero, kiedy siedziałam w samochodzie, zdałam sobie sprawę, że to była naprawdę fajna i luźna rozmowa, taka jak...dawniej.
Poczułam się dziwnie nieswojo z takim przemyśleniem, ale taka już byłam. Zawsze wszystko analizowałam. Miałam refleksyjną naturę i nie mogłam tego zmienić.
- Hej, w porządku? - zapytała Wiktoria, skręcając w prawo.
- Hm? A tak. - Uśmiechnęłam się, nie do końca szczerze. Przyjaciółka albo nie zauważyła, albo za bardzo skupiała się na jeździe, żeby zobaczyć mój sztuczny uśmiech.
Mimo, że byłyśmy w tym samym wieku, to Wiktoria była dwa razy wyższa niż ja. Ja miałam 165 cm wzrostu, a ona 190, czyli była bardzo wysoka.
Poczułam szarpnięcie i pas wbijający mi się ramię.
- Co się...? - chciałam zapytać, co się stało, ale odebrało mi mowę, bo dosłownie wjechałyśmy w długą i wielką hordę zombie. Naprawdę wielką. w
Ciągnęła się ona przez całą ulicę, która miała około 7 kilometrów długości, a szeroka była na piętnaście metrów.
Wiktoria szybko wycofała, ale pierwsi nie do końca umarli zdążyli już złapać się maski samochodu.
Dziewczyna jednak sprawnie prowadziła, pomimo swojego młodego wieku, i szybko wyjechała z powrotem na drogę.
Dalsza wyprawa poszukiwacza przebiegła nam już gładko.
- Wchodzimy? - spytałam Wiktorię szeptem, kiedy stałyśmy przed sklepem ze sportowymi rzeczami.
Dziewczyna kiwnęłam głową. Ja trzymałam uniesioną broń, a blondynka miała w rękach pistolet z tłumikiem. Najciszej, jak potrafiłam otworzyłam drzwi i pierwsza weszłam do środka.
Dwa zombie rzuciły się na mnie, ale ja byłam szybsza i pierwsza pozbawiłam ich głów. Wbijam koniec noża w ich odcięte głowy i przeszłam na ciałami. Rozejrzałam się po sklepie. Moją uwagę zwróciły dwie sportowe, czarne torby ze znakiem Nike. Podeszłam do nich i zaczęłam badać materiał z jakiego są wykonane. Stwierdziłam, że to nie żadne podróbki tylko porządne torby. Zarzuciłam je na ramię i poszłam dalej. Słyszałam, że Wiktoria podąża za mną, trzymając broń w pogotowiu, bo co chwilę stukała nią o regały.
To nie była bezmyślna czynność. Chciała wybawić zombie z ich kryjówki. Kiedy dochodziłyśmy do działu z piłkami, usłyszałam znajomy warkot i charczenie. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam trupa pochylającego się nad jakąś kobietą, która już od dobrych kilku godzin była martwa. Miała puste spojrzenie i kilka ran ciętych, a teraz i rany po ugryzieniach. W niektórych miejscach brakowało jej fragmentów skóry, no i nie miała ręki. Podeszłam bliżej. Zarażony nie zwracał na nas uwagi, jedząc kobietę, a mi zrobiło się niedobrze.
Szybko podeszłam do niego i wbijam mu ostro zakończoną końcówkę w mózg. To samo zrobiłam kobiecie. Nie chciałam, żeby nas zaskoczyła, jako zombie.
Popatrzyłam na dwa ciała leżące na ziemi i zastanawiałam się, do czego ten świat nas teraz zmusza. To było straszne, że wszyscy to robiliśmy, a nikt nie zastanawiał się nad szczepionką, która podobno istniała.
Niestety, my nie mieliśmy pojęcia, jaki jest jej skład, a żeby przeżyć musieliśmy zabijać. I tak źle i tak niedobrze.
Odwróciłam wzrok od ciał i spojrzałam na Wiktorię. Obie myślałyśmy o tym samym.
Wyszyłyśmy ze sklepu z dwiema torbami, które ja niosłam. Wrzuciłam je na tylne siedzenie, a sama usiadłam z przodu.
Po kilku chwilach byłyśmy już w drodze do Centrum Chorób Zakaźnych.

Hej ludziska! :D
Wiem, że rozdziały dodaję teraz bardzo rzadko, ale szkoła niestety zabiera mi większość czasu no i....chyba rozumiecie. W dodatku teraz jeszcze jestem chora i mam dość wszystkiego
;-; Mam nadzieję, że rozdział w porządku.
Gwiazdki i komentarze mile widziane :D
claire1902

Nie do końca umarli IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz