- Wszystko gotowe? - spytał Derek.
- Tak. - odparłam. Byłam gotowa, uzbrojona i przejęta. - Mamy dwa pistolety, trzy sztylety i jeden długi nóż. Wystarczy. Dodatkowo Ash zaraz przyniesie skrzynkę z jedzeniem i dwie karimaty. Za trzy dni jesteśmy z powrotem. - powiedziałam do chłopaka, który przyglądał mi się z niepewna miną. - Nawet nie mamy jak się z wami skontaktować. - odpowiedział. - Gdyby coś poszło nie tak, cóż... nie wiem, co zrobimy.
Przybliżyłam się do niego i szepnęłam na ucho.
- Nie czekajcie. Oni tu wrócą i was zabiją. Jeśli nie wrócimy za 5 dni, zbierajcie się stąd i wynieście gdzieś na północ.
- Niki, co ty mówisz? Przecież twój
brat...
- Właśnie o niego mi chodzi - przerwałam mu - nie przeżyje tego tutaj. Zmienicie okolicę. Przeszukacie teren. Jakoś to będzie. - mówiłam już normalnym tonem. - A i jeszcze jedno Derek, jeśli nie wrócę - przełknęłam ślinę - zrób, co się da, żeby go uratować.
- Postaram się, ale on...
- Cii. Dziękuje. - powiedziałam i się do niego przytuliłam. Zaczynało się rozjaśniać, bo na niebie już było widać różowe pasma.
- Przygotuj się. Ash idzie.
I istotnie szedł, niosąc skrzyknę wypakowana jedzeniem.
- Cześć. - przywitał nas. - Gotowa?
- Jakże by inaczej.
- W takim razie w drogę.
Uścisnęli sobie dłonie i oboje wsiedliśmy do auta. Kiedy powoli nasz dom znikał z horyzontu zobaczyłam jeszcze, jak chłopak, który został na warcie podnosi rękę na znak pożegnania. Wydawało mi się to taki ostatecznym pożegnaniem. Zadrżałam na tę myśl i popatrzyłam na drogę przed nami. Szykowała się długa podróż.
******
- Niki? - zapytał cicho Ash.
Momentalnie się ocknęłam.
- Co? Hm?
- Słodko wyglądasz, jak śpisz. - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
- Obudziłeś mnie po to, żeby mi to powiedzieć? - zapytałam unosząc brwi.
- Nie. Mamy problem.
- Cóż za nowość.
- Dojechaliśmy, ale... - wskazał ręką przed siebie.
Droga była zastawiona trzema potężnymi ciężarówkami. Nie było mowy o tym, żeby się tam przedostać samochodem.
- No tak - mruknęłam - niech to szlag. - następnie dodałam głośno - Chyba resztę drogi pokonamy pieszo.
- Chcesz iść?
- A mamy inne wyjście?
- Chyba nie. - odparł chłopak. Widziałam, że był zły.
- Nie przejmuj się. To nie tak daleko.
Mieliśmy do pokonania 7 kilometrów w jedną stronę, czyli w sumie 14 kilometrów plus pobyt w szpitalu. Czułam, że to nie będzie przyjemna wędrówka.
Po piątym kilometrze, kiedy oboje byliśmy już lekko zmęczeni i głodni, postanowiliśmy odpocząć.
Usiedliśmy pod drzewem, a obok siebie położyliśmy broń. Wyjęliśmy dwie butelki wody, paczkę ciastek i dwie puszki ze śledziami.
Nie trzeba było dużo czasu, żeby całe to jedzenie zniknęło. Zrobiłam się senna, ale starałam się tego nie okazywać. W końcu mieliśmy do wykonania misję, jakiś można tak to nazwać.
- Idziemy dalej? - spytałam. Właśnie się ocknęłam, kiedy głowa poleciała mi na bok. Musiałam przysnąć sobie, a Ash mnie nie obudził. Spojrzałam w stronę, gdzie siedział. Miał czujny wzrok. Przeczesywał okolicę.
Kiwnął głową na znak zgody, ale ja widziałam, że coś go martwi.
- Co się dzieje? Ash?
- Co? - zapytał zirytowany. A później jakby sobie przypomniał do kogo mówi i gdzie jest. - Przepraszam. Nic się nie dzieje.
- Nie okłamuj mnie.
- Nie kłamię. Po prostu myślę, tak samo jak ty.
Nie odezwałam się więcej. Zrozumiałam, że blondyn i tak nic mi nie powie, więc nie było sensu naciskać.
Wstałam i przeciągnęłam się. Podniosłam swoje rzeczy i ruszyłam naprzód. Po chwili usłyszałam, jak chłopak robi to samo.
*****
- To tutaj? - spytałam, kiedy staliśmy przed płotem z kutego żelaza z kłódką i łańcuchem zawieszonym na jednym z prętów.
- Tak. Najlepiej zaopatrzony szpital w całym stanie, a może i kraju.
Kiwnęłam głową. Był to wielki, zniszczony budynek z odłażącą farbą, zniszczonymi, wybitymi oknami, otoczony potężnym płotem oraz parkiem dookoła niego. Przerażający widok. Było około godziny 15 następnego dnia, kiedy dotarliśmy na miejsce.
- Wchodzimy. - zarządził Ash. Nie kłóciłam się z nim. Po to w końcu tu przyjechaliśmy. Jak na razie nie spotkaliśmy ani jednego zombie, co było dość dziwne, jako, że byliśmy w jednym z większych miast, ale nie narzekaliśmy. Martwiłam się tylko, że w szpitalu będzie ich więcej.
Przeszliśmy przez płot i zeskoczyliśmy na trawę. Przebiegliśmy przez plac i przylgnęliśmy do budynku. Spojrzeliśmy na siebie i bez słów wszystko zrozumieliśmy. Kiwnęłam głową, a Ash odbiegł kawałek dalej i wyjrzał zza rogu. Pokazał na mnie ręką. Podbiegłam do niego. Drogę do drzwi zagradzało nam kilka zombie. Chłopak spojrzał na mnie z pytaniem w oczach. Potwierdziłam.
Zostawiłam plecak na ziemi i wyszłam z ukrycia. Nieumarli od razu mnie zauważyli i jęcząc zaczęli iść w moją stronę. Zamachnęłam się kilka razy. Już było po wszystkim.
Machnęłam ręką do chłopaka. Wyjrzał na ulicę. Obejrzał się za siebie i przybiegł do mnie, niosąc w rękach mój plecak.
- W porządku?
- Tak. - potwierdziłam cicho. Musieliśmy zachować ostrożność. To, że teraz nie spotkaliśmy prawie żadnych trupów, to nie znaczy, ze ich tu nie było. Po prostu dobrze się ukrywali.
Weszliśmy do budynku przez dziurę. W środku było ciemno, mokro i śmierdziało chemikaliami...rozpaczą? Chyba raczej śmiercią.
- Przynajmniej ciągle jesteśmy sami. - powiedział chłopak, uważnie się rozglądając. Dopiero po chwili zorientowałam się, że chodzi mu o to, że nie ma zombie. Przełknęłam nutkę rozczarowania. Zaraz jednak zreflektowałam się w myślach i odsunęłam na bok uczucia. W nowym świecie nie było miejsca na sentymenty. Poszłam przodem. Mój plecak był lekki, a więc miałam większą swobodę ruchów.
Szłam właśnie obok jakiegoś regału, kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Myślałam, że to chłopak, ale kiedy się odwróciłam, zobaczyłam jakąś kobietę w fartuchu. Miała ugryzienia na całym ciele i krwawiła w wielu miejscach. Jej wzrok był rozbiegany i coraz bardziej zamglony. Była wysoka i miała czarne włosy.
- Uciekaj! Nie możesz nam pomóc. Oni tu idą!
A później na moich oczach zmieniła się w zombie. Podjęłam błyskawiczną decyzję i wbiłam jej nóż w głowę. Jej bezwładne ciało upadło ja podłogę, a później i ja upadłam. Na kolana. Z bezsilności, bo zdałam sobie sprawę, że nie ma już nadziei. Poznałam odpowiedź.Cześć :)
Przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale ostatnio w ogóle nie mam czasu. Miałam konkursy i testy, jak to w szkole.
Dziękuje, że jesteście cierpliwi :*
claire1902
![](https://img.wattpad.com/cover/47272232-288-k522706.jpg)
CZYTASZ
Nie do końca umarli II
ParanormalPo trzech latach od wykrycia wirusa zmieniającego ludzi w zombie, wszystko się zmieniło. Świat, jaki znaliśmy przestał istnieć. Czy na zawsze? Razem z moim bratem próbuję przeżyć i nie dać się zjeść. Nie jest to łatwe. Mam jeden cel, znaleźć i zabi...