Centrum Chorób Zakaźnych znajdowało się 493 kilometry, od naszego aktualnego miejsca pobytu. Nie odkryję Ameryki, jeśli bym powiedziała, że byłoby głupotą wybierać się w taką podróż bez niczego. No, ale chyba coś przeważyło na tej szali. Ja już nie mogłam dłużej patrzeć na to wszystko. Miałam po prostu dość.
Siedziałyśmy w samochodzie i tylko wpatrywałyśmy się w deskę rozdzielczą. Żadna z nas nie wiedziała, czy to jest dobry pomysł, ale obie miałyśmy już dość. Nie mogłyśmy tylko patrzeć na to, co się dzieje.
Trochę to dziwne, że dopiero po trzech latach to do mnie dotarło, ale lepiej późno, niż wcale.
- To co robimy? - zapytała w końcu Wiktoria.
- Wracamy. - odpowiedziałam ponurym tonem na myśl o zadaniu, które mnie czekało.
******
Najpierw jednak pojechałyśmy po zapasy. Wróciłyśmy z czterema pełnymi torbami ciuchów, dwudziestoma litrami benzyny i dwiema torbami, które znalazłam w sklepie sportowym. Z broni udało nam się znaleźć tylko dwa noże, z którego jeden był tępy, ale to z czego najbardziej byłam dumna to była lalka barbie z najnowszej kolekcji, oczywiście tej ostatniej sprzed trzech lat.
Wracałyśmy w nawet wesołych nastrojach.
Podjechałyśmy pod dom i zobaczyłyśmy drugiego Jeepa zaparkowanego obok ganku. Wyskoczyłyśmy z samochodu i przywitałyśmy się z wszystkimi. Chciałam osobiście wręczyć Alishii lalkę.
- Hej Alishia. - powiedziałam kucając przy dziewczynce.
- Hej. - odpowiedziała nieśmiało, widziałam, że szukała wzrokiem Hayden.
- Nie musisz się mnie bać. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Wydawała się jeszcze bardziej speszona.
No nic, pomyślałam. Wyjęłam z mojej torby lalkę w oryginalnym opakowaniu i jej dałam. Oczy się jej zaświeciły, a usta otworzyły ze zdumienia.
Wtuliła się we mnie i szepnęła.
- Dziękuje.
Nie odpowiedziałam tylko pogłaskałam ją po plecach i wstałam.
Zorientowałam się, że całej scenie przyglądał się Ash.
- Co? - zapytałam.
- Nic. - odpowiedział. - Miałaś rodzeństwo.
- Mam. - nauczyłam się, że krótkie odpowiedzi są najlepsze.
- Miałaś - po chwili dodał - młodsze.
Wpatrzyłam się w niego, a moje milczenie jest wystarczającą odpowiedzią. Po chwili odeszłam i weszłam do domu. Kątem oka zobaczyłam jeszcze, jak Ash podchodzi do Alishi i zaczyna z nią rozmawiać.
- Cześć. - powiedziałam do chłopaków, którzy stali w kuchni. - Jak tam?
- Cześć. - odpowiedzieli mi Zack i Derek - W porządku. Znaleźliśmy kilka rzeczy.
- Mianowicie?
- Dziesięć litrów benzyny i w połowie pełny magazyn z konserwami. Mieliśmy szczęście. Cztery razy musieliśmy tam wracać, żeby wszystko zabrać. A co z wami?
- Dwadzieścia litrów benzyny, dwie torby i dwa noże, z czego jeden tępy oraz cztery reklamówki ubrań. Nie tak źle, ale mogło być lepiej.
Zack kiwnął głową, a po chwili zapytał.
- Czemu to wy szukałyście benzyny?
- Nie szukałyśmy. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Sama nas znalazła. Mówiłam, że mamy ten dar. - Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu, a później kontynuowałam już na poważnie. - Nie, trafiłyśmy na kilka porzuconych samochodów. Jeden miał kilka litrów, a drugi był w połowie pełny. Tak się jakoś uzbierało.
- Mhm. - powiedział Derek. - No cóż to nieważne w jaki sposób ją znalazłyście, ważne że jest. Każdy litr się liczy.
- Derek ma rację. - skomentował Zack. - Niki obejmiesz wartę?
- Pewnie. - powiedziałam. Mimo, że byłam troszkę zmęczona, to wiedziałam, że nie zasnę. Poza tym, mogłabym w końcu przeczytać list od Luke'a. Tak to był dobry pomysł.
- Derek kto jeszcze? Niki nie może zostać sama, nie da rady.
- Może Hayden?
Mój brat kiwnął głową i oboje wyszli. Poczułam ulgę, że nie będę z Ashem, ale Hayden też mnie trochę przerażała. Jednak, skoro nie bałam się zombie, to czy było warto obawiać się jakiejś dziewczyny?
******
Usiadłam na brzegu dachu, a Hayden stała po drugiej stronie. Kiedy przyszła kiwnęła mi tylko głową i zanurzyła się w swoich rozmyśleniach. Nie zamierzałam jej przeszkadzać, bo i ja miałam podobny zamiar.
Położyłam moją broń obok siebie i otworzyłam torbę. Wyjęłam z niej pogniecioną kartkę papieru. Oczywiście mój genialny plan nie przewidział jednego. Że kiedy będzie noc, będzie ciemno.
- Niech to szlag. - zaklęłam pod nosem. Nie było sposobu, żeby cokolwiek przeczytać bez światła.
Zajęłam się czyszczeniem broni. I tak nie miałam lepszych zajęć.
Po pięciu godzinach na dach wkroczyło dwoje chłopaków, rześkich i uśmiechniętych. Było widać, że się wyspali.
Razem z Hayden zostawiłyśmy Derecka i Asha na górze, a same powlokłyśmy się do łóżek.
Dziewczyna znowu tylko skinęła mi głową i zobaczyłam tylko jak wchodzi do pokoju Alishi. Zaczęłam się zastanawiać, kim dziewczynka dla niej jest. Byłam jednak zbyt zmęczona, żeby długo nad tym myśleć, więc wzięłam tylko zimny prysznic i z mokrymi włosami poszłam się do łóżka.
Kiedy otworzyłam drzwi o mało nie dostałam zawału.

CZYTASZ
Nie do końca umarli II
FantastiquePo trzech latach od wykrycia wirusa zmieniającego ludzi w zombie, wszystko się zmieniło. Świat, jaki znaliśmy przestał istnieć. Czy na zawsze? Razem z moim bratem próbuję przeżyć i nie dać się zjeść. Nie jest to łatwe. Mam jeden cel, znaleźć i zabi...