Rozdział 7

2.2K 157 7
                                    

~Isabelle~

Stoję na jakimś cmentarzu. Starym, ponurym cmentarzu. 

Nagle pojawia się błękitna mgiełka, która zgrabnie przemieszcza się między grobami. Coś karze mi iść za tą strzałką. Nie zastanawiając się długo ruszam za nią, ostrożnie krocząc pomiędzy grobami zmarłych.  

Po kilku minutach mgiełka zatrzymuje się przed jakimś porośniętym mchem grobem. Przybliżam się i delikatnie odrywam mech. Po kilku minutach pracy grób jest już oczyszczony i mogę mu się przyjrzeć. Na pomniku zauważam dziwny znak-  trójkąt, w którym jest kółko, a przez nie przechodzi pionowa kreska. Chyba gdzieś już widziałam ten znak... Patrzę niżej i dostrzegam do kogo należy ten grób- do Ignotusa Prevella. 

Jednak nie dane mi jest dłużej się nad tym zastanawiać, ponieważ mgiełka znów każe mi dalej iść. Po kilku minutach dochodzę do kolejnego groby, lecz tym razem bardziej zadbanego. Spoglądam na napisy i oczy "wychodzą mi z orbit".

Na marmurowym nagrobku widnieje:

                        James Potter                                        Lily Potter

                    ur. 27 marca 1960 r.                      ur. 30 stycznia 1960 r. 

               zm. 31 października 1981 r.       zm. 31 października 1981 r.

"Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie pokonany"

W mojej głowie pytania pojawiają się pytania typu: Po jakiego grzyba tutaj jestem? I czemu musiałam iść do grobu rodziców Chłopca-Który-Przeżył?

Nagle nad mogiłą pojawia się ponownie błękitna mgiełka, lecz nie jest już taka niewielka. Po chwili dzieli się na dwie połowy i przybiera... ludzki kształt? 

Jedną z postaci jest średniej wielkości kobieta, o owalnej twarzy. Długie, lekko falowane kasztanowe włosy delikatnie opadały na jej bladą twarz. Jasno zielone oczy w kształcie migdałów ukazują smutek, a malinowe usta miała wykrzywione w lekkim uśmiechu. Ubrana była w granatowy golf i jeansy.

Natomiast druga postać to wysoki, szczupły mężczyzna o rozczochranych  czarnych włosach. Na owalnej twarzy znajduje się  lekko spłaszczony nos, usta wygięte w szczerym uśmiechu i orzechowe, wesołe oczy skryte za okrągłymi okularami. Ubrany jest w brązowy golf (Co oni mają z tymi golfami?) i granatowe, luźne jeansy. Mężczyzna delikatnie obejmuję kobietę.

Oboje patrzą na mnie z lekką dumą (WTH?) i niepokojem(?). W końcu odzywa się mężczyzna:

-Isabelle, czeka na Ciebie ważne zadanie.

-Co? Jakie zadanie? O co tutaj chodzi? Skąd znacie moje imnie? I kim wy jesteście?- pytam zupełnie zbita z tropu.

-Dowiesz się potem Isabelle, we właściwym czasie- odpowiada ze smutnym uśmiechem kobieta.

-Belle pamiętaj , że pozory mylą i...Magia est mihi ego magicum.(łac.Magia jest mną, a ja jestem magią.) - mówi orzechowooki i razem z zielonooką rozpływa się w błękitnej mgiełce, a ja? 

Ja wtedy budzę się z nierównym oddechem i przestraszonym spojrzeniem. To chyba jedna z najgorszych wizji. 

Chcąc się uspokoić liczę od 1 do 10 i od 10 do 1. Po chwili mój oddech uspokaja się i nie mam już tak bardzo rozbieganych myśli. 

Z torby podróżnej wyjęłam podręcznik do eliksirów dla klasy piątej i zaczęłam czytać by się odprężyć. Po pół godzinie do mojego przedziału wchodzi trzech 15- letnich chłopców.

Jeden z nich to wysoki, szczupły o blond, prawie białych ulizanych włosach i stalowo-szarych oczach.Z jego dumnej postawy wnioskuję, że on jest przywódcą tej grupy. 

Za nim w odległości jednego ramienia stoi dwóch tęgich, dobrze umięśnionych (choć obrzydliwych) chłopców o niezbyt inteligentnych minach. Ten po prawej ma krótkie szczecinowate włosy, małe wodniste oczy i długie ręce. Drugi różni się od niego jedynie tym, że nie ma tych "małpich" rąk i ma grubszą szyję. Zapewne są ochroniarzami blondyna. Blondyn przygląda mi się chwilę badawczo, a po chwili w jego wzroku dostrzegam wyraźną pogardę oraz obrzydzenie. Po chwili przemawia on dumnym, nudnym głosem:

-Czemu zajęłaś nasz przedział wiewiórko, zapewne od tych zdrajców krwi Weasley'ów?

-Po pierwsze to nie jest twój przedział bo ten przedział nie jest podpisany i nie jest twoją własnością.Po drugie nie pochodzę z rodu Weasley'ów. Po trzecie nie uważam wyżej wymienionych za zdrajców krwi- odpowiadam patrząc mu w oczy.  

-Widać na pierwszy rzut oka, że jesteś szlamą. Tacy jak Ty powinni zginąć.-mówi z obrzydzeniem.

-Nie jestem mugolaczką, tylko czarownicą czystej krwi. I nie mam nic przeciwko mugolą, mugolaką, i czarodziejom pół-krwi.- odpowiadam znużona tą bezcelową rozmową.

-To niby kim Ty jesteś?

-A nie sądzisz, że to czarodziej płci męskiej powinien się pierwszy przedstawić? Chyba takie jest pierwszy punkt edyktu czysto-krwistych, a jako czarodziej czystej krwi powinieneś go znać czyż nie?- na moje słowa blondi lekko zaczerwienia się.

-Nazywam się Dracon Lucjusz Malfoy, ten po prawej to Gregory Goyle, a ten po lewej to Vincent Crabbe- No to już wiem co będzie dalej, Wik mnie przed tobą ostrzegał- i mam nadzieje spotkać się z Tobą przy stole szlachetnego Saltazara Slytherina.

-Raczej nie sądzę- odpowiadam i odwracam się do niego tyłem, by wrócić na swoje wcześniejsze miejsce.

Lecz kontem oka zauważam ruch ręki Malfoy'a, więc szybko odwracam się z wyciągniętą różdżką rzucając "Protego" oraz  "Ekspeliarmus" i łapię różdżkę blondyna.

Zaskoczony blondyn zamiera z szokiem wypisanym na twarzy, który po chwili znika, nadając jej kamienny wygląd. Lecz  w jego oczach było widać strach i przerażenie. Ma się czego bać, oj ma się czego.

Z psotnym uśmiechem pozbawiam pozostałą dwójkę magicznych patyków po czym oszałamiam całą trójkę i zaczynam... czary.

Po odpowiednim udekorowaniu moich dwóch nowo poznanych ślizgońskich koleżków wynoszę ich na korytarz i uwalniam z działania mojego ulubionego zaklęcia. Z uśmiechem zadowolenia  odprowadzam ich wzrokiem. Oczywiście nie obyło się bez "miłej i kulturalnej rozmowy", w której wyjawiłam mu jedno z najbardziej znanych przezwisk w Dumstrangu, po którym zapewne mnie poznał (mam nadzieję, że nikt oprócz niego nie zna bułgarskiego). Mam nadzieję, że mocno nie oberwę za to. Choć i tak rodzice zapewne założyli się kiedy dostaną list.
Oj czuję, że to będzie ciekawy rok. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witam, witam o zdrowie nie pytam! 
Przepraszam za ten 'mały' poślizg, ale naprawdę nie miałam czasu by wcześniej to napisać. W sobotę miałam tapetowanie pokoju babci (niby takie proste, a zeszło się cały dzień) i musiałam uczyć się do  dzisiejszego sprawdzianu z fizyki (Kto wymyślił ten przedmiot?).

Postaram się dodać następny w weekend, ale mogę mieć opóźnienie.

Rozdział dedykuję nowej osobie, która skomentowała poprzedni rozdział, czyli Bociaaaaa oraz IceMrea, która swoim wczorajszym komentarzem dała mi siłę by po torturach umysłu dokończyć rozdział.

Do następnego- Isa


Magia jest mną, a ja jestem magią |zawieszone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz