Wstęp do historii.

158 11 3
                                    

Nim zacznę pisać, chcę się z wami tylko przywitać, więc Hej! Mam nadzieję,że będzie was tu dużo i będzie dużo komentarzy. Mam nadzieję także, że będzie również tu krytyka, bo to mi pomaga. Wszelką przyjmę na klatę jak coś :D Więc nie bójcie się i zapraszam. Cóż jeżeli, ktoś będzie chciał więcej pytać to może pytać w komentarzach. No, więc... Miłego czytania :*

Prolog
Dziewczyna cała spięta stała po środku dużej sali. Naprzeciw niej, za wielką ławą siedziało 9 mężczyzn. Tak zwana Rada Starszych. Dobrze wiedziała, że trafiając w to miejsce co ona, nie wychodzi się na tym dobrze. A za co tu trafiła ? Za nie wykonanie rozkazu swojego przełożonego i chamskie odzywki do niego. Nie przejęła się tym wtedy, ale teraz, gdy patrzyło na nią dziewięć groźnie wyglądających par oczu czuła lekki strach i nie pokój. Wiedziała, że tym razem wuj jej nie uratuje z opresji. Pech chciał, że zrobiła to tuż po swojej szesnastce, czyli była już według ich prawa dorosła i sama odpowiadała za czyny,- Czy ty Arivan(Ariven) Morgenstern przyznajesz się do winy?-zapytał suchym tonem najwyższy z rady, patrząc na dziewczynę groźnie. Był w czarnej szacie jak każdy z nich i złotym medalionem jednego z Rady Starszych. W medalionie była czarna róża przeplatana czerwonymi kolcami. Za nią zaś niemal przezroczyste skrzydła. Znak rasy Nienarodzonych. Byli nimi wszyscy członkowie Rady, wszyscy obecni na sali jak i ta młoda dziewczyna, która groźnie łypała na sędziego z pod rzęs. Wyprostowała się i odrzuciła długie ciemne włosy na plecy, po czym powiedziała obojętnie:-Nie, ponieważ gdybym posłuchała mojego przełożonego tamte dzieci by umarły. On nas zdradza zrozumcie on...-Zamlicz!- zgromił ją drugi mężczyzna, wstając i patrząc lodowatym wzrokiem na nią.- Jak śmiesz oskarżać jednego z najlepszych strażników o zdradę ?! Nie wiesz co mówisz! Strażnik Blackwell jest jednym z najlepszych. Żyję z nami od ponad 200 lat, a ty śmiesz mówić,że nas zdradza!?-powiedział ostrym tonem, niemal ziejąc ogniem na Arivan. Ta spokojnie poprawiła rękawy długiej fioletowo-bordowej szatoskarżonej i spojrzała na głównego sędziego.-Ja nie kłamie sędzio. On na prawdę jest z "nimi" Planuje jak nas zniszczyć. Gdyby było inaczej to dlaczego zabronił mi lecieć do tamtej szkoły?-zapytała, mierząc się wzrokiem z każdym z mężczyzn. Po sali sądowej przebiegł szmer głosów za pleców dziewczyny.- Strażnik Blackwell wyjaśnił powód swojej decyzji. Nie chciał narażać wyjawienia naszego istnienia przyziemnym.-odpowiedział spokojnie, a oskarżona tylko prychnęła, wiedząc że i tak ich nie przekona.- Bujdy na resorach. Dobrze zna nas, swoich podopiecznych i wie, że nigdy byśmy nie ujawnili się przy śmiertelnych- broniła się, ale wiedziała, że to na marne. Pamiętała stare słowa ojca; " Rada Starszych jest głucha na prawdę, bo boi się jej". Wiedziała teraz na 100%, że jej tata się nie pomylił.- Chciał was chronić niewdzięcznico, a ty jak zwykle chciałaś się popisać. Zupełnie jak twoja matka-syknął z obrzydzeniem tamten od wybuchu, a dziewczyna odebrała to jak cios w serce.- Moja matka była jedną z najlepszych strażniczek od 100 lat! Tak jak mój ojciec!-krzyknęła, ale zaraz się pohamowała. Wuj zawsze jej mówił,że trzeba panować nad gniewem, bo inaczej zawsze przegramy. - I dlatego popełniła samobójstwo?-zapytał zgryźliwie, jeden z Rady.-Zamilcz Beliasie!- zgromił go główny i spojrzał na Arivan z politowaniem.- Arivan Morgenstern za swoją niesubordynację zostajesz ukarana zesłaniem na ziemię na równych 250 dni. Nie będziesz mogła przez te dni wejść do naszego świata. A w dodatku odnajdziesz tam pewnego chłopaka, którego szukamy od dawna-orzekł sędzia, a dziewczyna jęknęła zrezygnowana. Nienawidziła Ziemi. Było tam tyle okrucieństwa, zła, smutku, zawiłości, próżności i egoizmu. U nich w Alias(Elias) nie miało to miejsca. Przynajmniej było tak jakieś 150 lat temu, bo on pewnego czasu sytuacja się pogarsza, a ona choć bardzo by chciała nic na to nie może poradzić.Mężczyzna wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny, a ona ujrzała migoczącą kulę. Przepowiednia- tak nazywała się ta kula. Ujrzała w niej rozmazany obraz. Drzewa i park, a potem w samym środku tego parku ujrzała jego. Chłopaka o brązowych włosach i czarnych ciuchach. Jego szaro-niebieskie oczy patrzyły przed siebie, a Arivan widziała w nich strach. Nim zobaczyła coś jeszcze obraz zamigotał i znikł z jej oczu. Była zła, że dostała taką karę. Miała odnaleźć chłopaka na ziemi, gdzie było ich kilkanaście miliardów. Jak miała tego dokonać? Wiedziała, że to jak szukanie igły w stogu siana. Tyle,że ona nie miała wyjścia. - Ale dlaczego ja ? Już wole zostać zesłana do Edomu na tyle dni!-poskarżyła się.Na decyzję sędziego zaczęło się słyszeć głosy sprzeciwu z sali i z Rady,ale mężczyzna był niewzruszony.-Dość! Podjąłem decyzję! Twoja kara zaczyna się od jutra rana. Staw się przy głównej bramie o świcie. Jeśli nie, zostaniesz wygnana!-zdecydował sędzia, po czym zniknął w chmurze szaro-niebieskiego pyłu. Cała sala chwilę milczała, aż cała Rada Starszych znikła, a potem zaczęli jedni przekrzykiwać drugich. Jedni oburzeni decyzją drudzy zadowoleni. -Arivan!-usłyszała swoje imię. Zerknęła za siebie i zobaczyła, jak wujek wraz z córką na rękach przeciska się w jej stronę. Nie mogła znieść jego zatroskanej twarzy. Nie chciała mówić mu jaką karę dostała, bo wiedziała, że zawiodła go po całej linii. Odwróciła się twarzą do okna i zamknęła oczy. Pomyślała o miejscu do którego zawsze uciekała, gdy chciała być sama. Skupiła się maksymalnie i już po chwili w miejscu,gdzie stała pozostał tylko złoto-czerwony pył. Jej wuj stanął jak wryty, patrząc chwilę na miejsce, gdzie chwilę temu była jego bratanica, po czym zrezygnowany spojrzał na małą dziewczynkę, na rękach ze smutnym uśmiechem i zawrócił z powrotem ku wyjściu. ********** Arivan siedziała na skale, patrząc w dół jak Alias powoli zasypia. Jak światła w domach gasną. Wszyscy Nienarodzeni idą spać. Dorośli i młodzi. Całe miasto zapada w sen. Tylko nie ona, Ona myśli co stanie się jutro i jak ma wypełnić karę. Jak ma odnaleźć tego chłopaka na Ziemi, skoro nic o nim nie wie. I dlaczego Radzie tak na nim zależało??? Dziwiło ją to, bo rzadko kiedy interesował ich aż tak śmiertelnik, aby chcieli go odnaleźć. Do zadania Nienarodzonych należało pilnowanie trzech światów. Ich świata, świata ciemności i Przyziemnych. Mieli nie dopuścić,aby ci z Ziemi dowiedzieli się o pozostałych dwóch wymiarach i żyjących w nich postaciach. Nienarodzeni dzielili się na trzy warstwy: Rada Starszych- decydowali oni o sprawach sądowniczych i władzy. Strażnicy- to do nich należało pilnowanie granic światów i chronienie ludzi. No i trzecie najrzadszy organ: Nieustraszeni oni zajmowali się światem cieni, leczeniem, magią, wyroczniami i innymi sprawami owianymi tajemnicą dla większości Nienarodzonych. Większość w mieście należała do Strażników. Nie liczni mieli "dar", który zaliczał ich do Nieustraszonych. Taki dar objawiał się do 18 roku życia i wtedy od razu stawałeś się własnością Nieustraszonych i to oni rządzili tobą. Byli ważniejsi nawet od Rady. Kiedyś Arivan marzyła, aby być jedną z nich, ale wiedziała, że jej rodzina od pokoleń była Strażnikami i ją także to czekało.Westchnęła, przeczesując gęste włosy. Spojrzała w przejrzyste niebo pełne gwiazd i powiedziała tylko:-Mundus excellere difficultate adficiebatur ****************** Mam nadzieję, że strasznie dużo błędów nie ma. I tak krótka zapowiedź, że rozdziały będą najprawdopodobniej co weekend, bo w tygodniu nie mam za bardzo czasu. Wiecie 3 gimnazjum i te sprawy. Mam nadzieję, że wytrzymacie. Czekam na opinie. :*

Nienarodzeni: Przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz