Rozdział.14

25 4 0
                                    

Gdy tylko zamknęły się drzwi do pokoju, od razu zabrała się za sprawdzenie dwóch okien. Niestety oby dwa były szczelnie zamknięte. Westchnęła poirytowana. Dobrze wiedziała, że użycie magii wiązało się z natychmiastowym alarmem. Pokój był niezwykle zabezpieczony. Taka cela więzienna tyle, że lepiej wyposarzona. Arivan wiedziała o tego rodzaju pokojach, były dla tak zwanych więźniów "lepszego stanu". Nie uciekała wtedy z lochu, bo po pierwsze:miała nadzieję na wyrok śmierci i po drugie:też były tam silne czary. Rozejrzała się po pokoju i zobaczyła komodę, biurko, duże ciemne łóżko, półkę na książki i kolejne drzwi (nie licząc tych przez które weszła) pewnie do łazienki. Ściany były w kolorze ciemnego brązu co przywoływało ciężki nastrój. Dziewczyna usiadła na skraju łóżku, czując jak opuszczają ją wszelkie siły. Serce zaczęło boleć jeszcze bardziej. Jego pęknięta część na dobre znikła jak ciało chłopaka po śmierci. Zaś druga część krwawiła wewnętrze i krzyczała, błagając aby reszta jej wróciła. Dziewczyna wiedziała, że to niemożliwe i że krwawienie nigdy nie ustanie, ale też nie zabije jej samo. Miała to być wieczna męka. Poczuła jak po polikach lecą świeże łzy. Nie powstrzymywała ich. Dała upust wszelkim emocjom. Nie obchodziło ją czy ktoś ją usłyszy i co sobie pomyśli. Zaczęła głośno szlochać, dławiąc się co chwila. Drżała strasznie i nie panowała nad sobą. Ześlizgła się z łóżka, upadając na kolana i opierając dłonie na podłodze. Z trudem łapała oddech, czując jak płuca palą ją z żalu po Samuelu. Serce krwawiło, dusiło się i krzyczało razem z nią. Jej łzy coraz szybciej płynęły po twarzy. Zawsze była pewna, że człowiek nie mógł utopić się we własnych łzach, ale teraz zwątpiła w to. Coraz ciężej oddychała i dławiła się. Nawet po pogrzebie matki nie szlochała tak bardzo. Nawet po stracie ojca nie czuła tak ogromnego bólu, choć wiedziała, że została sama. Wtedy pomyliła się, mówiąc po uroczystości żegnającej ojca "Już nigdy więcej nie pokocham nikogo. Nigdy już nie będę miała bliskiej osoby. Zostałam sama na całe życie" To teraz czuła jak umiera z bólu. Teraz była pewna, że została zupełnie sama. Wtedy nie myślała, że kogoś pokocha, a gdy teraz to się stało, to straciła go tak szybko. Ból jaki odczuwała po śmierci rodziców był niczym przecięcie na sercu w porównaniu z obecnym, który wyrwało połowę jej niewinnego serduszka. Chciała wyrwać drugą, aby przestać cokolwiek czuć, ale nie umiała tego zrobić. Nie wiedziała jak. Przestała zupełnie myśleć. W jej głowie pojawiały się obrazy z Samuelem, a jeden najczęściej. Moment podcięcia szyi jemu i zabicie go. Moment, gdy umarła razem z nim tam w sali. Miała już dość, chciała normalnie oddychać i przestać czuć ból. Z trudem wstała na chwiejne nogi i ruszyła do drzwi łazienki. Otworzyła je z trudem przez drżącą dłoń i stanęła przed lustrem. Nie patrzyła na swoją załamaną twarz. W głowie miała zupełnie co innego. Zakończyć te męke.Znała pomysły ludzi na ziemi, ale uważała je zawsze za brak szacunku do Boga i daru od Niego. Teraz, jednak chciała zrobić to samo. Zamachnęła się i -i tak już poranioną ręką od szkła- uderzyła w szkło, które rozbiło się na kawałki. Uklękła i wzięła do ręki jeden z większych. Ścisnęła, czując jak przecina skórę i pojawiła się krew. Poczuła dreszcze i ból, który odrobinę zagłuszył ten w sercu. Wciąż, płacząc i oddychając z trudem przystawiła kawałek do nadgarstka. Przymknęła oczy i powiedziała, przez zaciśnięte gardło:

-Pierwsze za to, że cię poznałam- i zrobiłam głębokie cięcie. Przesunęła niżej i znów powiedziała:

-Drugie za to, że nie przekazałam od razu Radzie- i kolejny ruch ręką.

-Trzecie za to, że mnie uratowałeś- znów przecięta skóra i przesunięty kawałek szkła niżej.

- Czwarte że dałam ci się poznać- krew leciała po jej dłoni, powodując ból i pieczenie, ale ona nie przerywała.

-Piąte za to, że dałam się ci omotać- czuła jak powoli robiła się słaba, ale utrzymywała wciąż szkło w dłoni i dalej mówiła:

-Szóste za to, że ci nie powiedziałam prawdy- gardło zaciskało jej się coraz mocniej, a łzy kapały na dłoń, mieszając z krwią.

Nienarodzeni: Przeznaczenie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz