~*~
W momencie w którym obudziłem się rozwalony na całym łóżku, jedną ręką praktycznie przygniatając kark, a co za tym idzie też twarz Michaela do poduszki, poczułem palące poczucie winy gdzieś w środku.Nie chodziło mi o to że prawie go udusiłem, czego w sumie raczej nie miał mi za złe, bo gdy obróciłem go na plecy, otworzył delikatnie oczy i skrzywił się jakby coś go bolało.
-Cholera, mój kark. - wyjękuje, podnosząc się delikatnie do siadu - twoje łóżko to koszmar.
-Nigdy ci nie przeszkadzało. - zauważam, próbując schować swoją rękę gdzieś za plecy, choć pewnie nawet przez myśl mu nie przeszło że ból szyi jest spowodowany tym, że kiepski ze mnie kompan do dzielenia łóżka, więc odpuszczam sobie - co się wczoraj działo?
-Nawaliliście się. Ty, Ashton, Calum. Nic wielkiego. - wyjaśnia Michael i wstaje, przecierając twarz dłońmi - czuję się jakbym spał na gwoździach.
-A ja czuję się jakby coś wczoraj się wydarzyło. - zastanawiam się na głos, kiedy to dziwne uczucie nie opuszcza mnie, tylko jeszcze bardziej się pogłębia - Mikey, streść mi cały wieczór. Tak od momentu piątego piwa i którejś tam kolejki.
-Niczego nie będę ci streszczał. - odpowiada śpiewnie i udaje że przeciąga się, a w chwili gdy uśmiecha się zadziornie, nakrywam uszy poduszką - jaki piękny mamy poranek, czy nie tak, Luke!? Ptaaaaszki śpiewają! CHOLERNIE GŁOŚNO, PRAWDA!?
-Kurwa, nie drzyj się. - proszę piskliwie, dociskając poduszkę do skroni, ale po chwili i tak odrzucam ją na bok - wiesz, to trochę dziwne, czuję się winny, niczego nie pamiętam, budzę się z tobą w łóżku, Michael.-To nic takiego, Hemmings. Po prostu uważaj przy siadaniu. - puszcza mi oko i łapie za klamkę, z trudem powstrzymując śmiech.
-Chyba ty. - odcinam się przedszkolną pyskówką, która zawsze kończyła każdy spór, ale działa; Michael unosi brwi do góry i przez moment wpatruje się we mnie w milczeniu.
-Mówię serio. - odzywa się już poważnie i odchrząkuje, rozglądając się przy tym na boki - po prostu się upiliście, Ashton wziął na siebie Caluma, ja odprowadziłem ciebie do łóżka i jak zawsze przypadkiem zasnąłem czekając aż ty zaśniesz. A teraz czuję się jakby ktoś wyrwał mi kręgosłup, a poza tym opary gorzelni w tym pokoju chyba przesiąknęły mnie na wskroś, więc wybacz mi, Hemmo, ale idę pod prysznic. I tobie też radzę. - dodaje ze słodziutkim uśmiechem i wychodzi, nie omieszkując trzasnąć drzwiami, by jeszcze bardziej storturować moją pękającą już i tak głowę.
Czuję się naprawdę paskudnie, jakby ktoś wziął mnie, przeżuł, wypluł i podeptał. A na dodatek nie mogę pozbyć się tego dziwnego wrażenia że Michael coś ukrywa. Może powiedziałem do niego coś, co... nie, gdybym powiedział coś nie tak, pewnie od rana chodziłby jak obrażona primadonna i ostentacyjnie by mnie unikał, tak jak wtedy, za sprawą tej idiotki Sophie.
Od której odkrywam dziesięć nieodebranych połączeń gdy tylko chwytam telefon do ręki.Nie chcę być zrozumiany źle, jak ktoś kto traktuje ludzi przedmiotowo, ale... czasem jest im ciężko zrozumieć pojęcie przygody na jedną noc, a wpisanie tego w wyszukiwarkę internetową jest dla nich najwyraźniej zbyt trudnym zadaniem, zresztą nic dziwnego, bo w większości są... głupie. Co wcale nie poprawia mi nastroju.
W gruncie rzeczy jedyną dziewczyną którą traktowałem w jakikolwiek sposób poważniej, była Aleisha. Nawet jeśli byłem smarkaczem, to świetnie spędzało się z nią czas.
Graliśmy na gitarach, playstation, lubiła Michaela, Ashtona i Caluma więc mogłem pogodzić spotkania z kumplami ze związkiem, bo nie przeszkadzało, ani jej, ani im, że widujemy się wspólnie.
A i tak było to trochę bez sensu, zwłaszcza gdy nasz zespół przerodził się w coś więcej niż był, a był czwórką frajerów brzdąkających na gitarach w garażu ojca Clifforda.
CZYTASZ
difficult beginning. [muke]
FanfictionWidziałem go z różnymi dziewczynami naprawdę wiele razy i nigdy nie zaprzątałem sobie tym szczególnie głowy. Aż do pewnego momentu.