10. Let's not try to figure out everything at once.

809 102 50
                                    

~*~
W życiu każdego chłopaka zdarzają się chwile, w których chciałby z kimś zasypiać i budzić się obok kogoś.
Umawiałem się na poważnie tylko z jedną dziewczyną. Reszta była zwyczajnymi przygodami na jedną noc. I chociaż zdarzało mi się przy nich budzić, nie traktowałem tego w taki sposób, w jaki potraktowałem chwilę, w której uchyliłem powieki.

Wachlarz ciemnych rzęs, potargane włosy, każdy w inną stronę, malinowe, lekko uchylone, usta, a tuż obok nich kciuk, zupełnie jakby jeszcze niedawno się w nich znajdował.
Cholernie żałowałem że nie obudziłem się wtedy, by móc uchwycić ten widok.
Druga ręka przewieszona przez poduszkę, zupełnie jakby obawiał się, że ktoś w nocy mu ją ukradnie, lub po prostu dawało mu to większe poczucie bezpieczeństwa. Najwidoczniej moja ręka przewieszona przez jego bok mu nie wystarczała.
Nie wiem czy traktowałem to w ten sposób tylko i wyłącznie dlatego że to Luke, ale kiedy już uchylił powieki, wiedziałem że na pewno tak.
-Jestem aż taki interesujący gdy śpię? - słyszę nagle, kompletnie wyrwany z zamyślenia.

Jego niebieskie oczy przewiercają mnie na wylot, a z ust wyrywa się niekontrolowane mruknięcie, na dźwięk którego coś podskakuje w okolicy mojego serca.
-Właśnie się obudziłem. - próbuję się tłumaczyć, ale na jego twarzy widzę tylko kpiący uśmiech, a może raczej mogę go sobie tylko wyobrazić i wywnioskować to po jego wysoko uniesionej brwi, bo podsunął sobie rąbek kołdry po same oczy.

-Jasne, pedale. Pewnie leżysz tu od wieków i mi się przyglądasz. Oj, zaczerwieniłeś się. - przybiera zatroskany ton i wywija dolną wargę, na co tylko parskam śmiechem - zgadłem, co?
-Nie wlewaj sobie, Hemmo.
-Fuj, Clifford, mógłbyś się z tym trochę ukrywać. Nie mam nic do inności, ale mógłbyś czasem sobie darować. - prycha i śmiejąc się z własnego żartu, zagrzebuje się pod fałdami materiału jeszcze bardziej - wybacz, zostaje tu. Lubię twoje łóżko.
-Jak zasłużysz, może dostaniesz oficjalną kartę członkowską upoważniającą do przebywania tu częściej. - mówię szybciej, niż zdążę w ogóle pomyśleć.

-Kartę członkowską powiadasz... - powtarza po mnie, akcentując to jedno słowo, jeszcze wyżej unosząc brew w górę, a ja czuję że czerwienię się jak burak, dlatego idę jego śladem i też chowam twarz w kołdrze tak, że widać mi tylko oczy i mrużę je lekko, trzy centymetry od jego.

-Zawsze z rana masz taki wyostrzony żarcik, Hemmings? - pytam zdawkowo, na co tylko wzrusza ramionami i przybliża się jeszcze bliżej, tak że czuję jego ręce na swojej klatce piersiowej, co...

Nie. Nie przeszkadza mi to. Tylko... sama jego obecność... w dodatku rano... jest dość kłopotliwa.

To chyba stąd ten uśmiech na jego twarzy. Dobrze się bawi.

Bawi go moje zakłopotanie. Nigdy bym nie pomyślał że niejaki Luke Hemmings będzie mógł zapędzać mnie w kozi róg kiedy tylko mu się zapragnie, a może raczej kiedy tylko tak jak zawsze przekrzywi głowę w bok jak zaciekawiony szczeniaczek i spojrzy na mnie w jeden z tych sposobów których nawet nie umiem opisać.
-Wstawaj, Clifford, śniadanie. - przywołuje mnie do porządku i klepie kilka razy moje ramię.
-Nie jestem w stanie nawet się ruszyć, co dopiero podnieść, Lukey. Nigdzie się stąd nie ruszam. - odmawiam stanowczo, mocniej przytulając przy tym poduszkę. Zmieniam jednak zdanie, bo odchylam od siebie delikatnie kołdrę i próbuje się spod niej wyplątać, przy okazji zmieniając też taktykę. -Pamiętasz coś z wczoraj? - pytam nagle świdrując go wzrokiem.
Od razu zaczyna panikować i zapewne naprędce przewijać w myślach cały wczorajszy wieczór; Calum, alkohol, dziewczyny, więcej alkoholu, więcej dziewczyn, ja w samochodzie, moje łóżko...

-Zależy co konkretnie masz na myśli. - odpowiada ostrożnie, nie będąc do końca pewnym czy jednak coś przypadkiem nie wyleciało mu z głowy.
Wywracam oczami, jakbym oczekiwał odpowiedzi pojawiającej się na suficie i wydaje z siebie krótki pomruk.

difficult beginning. [muke]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz