6. I'll let you set the pace 'cause I'm not thinking straight.

835 100 39
                                    

Gdyby ktoś powiedział mi kilka tygodni temu, że ja, Michael Gordon Clifford i Luke Robert Hemmings będziemy siedzieć w najmniej odwiedzanym zakątku plaży, na drewnianym mostku, z olbrzymim kubłem lodów, pomyślałbym że całkiem upadł na głowę i starałbym się nie śmiać aż tak bardzo wrednie by go nie urazić.

A teraz to naprawdę się działo i nie wiedziałem gdzie podziać myśli. Zawsze przychodziło mi to z łatwością kiedy byliśmy w czwórkę; w obecności Caluma i Ashtona, nie da się skupiać uwagi tylko  na Luke'u. 

-Zamyślasz się, Mikey. - zauważa, kiedy nie odzywam się zbyt długo i puka mnie swoją plastikową łyżeczką od lodów w ramię - wszystko w porządku?

-Ja... uhm... tak, wszystko okej. - odpowiadam od niechcenia i pakuję kolejną porcję lodów do ust - dlaczego mi się tak przyglądasz, Luke?

-Bo kiedy jesz, wyglądasz jak wygłodzone dziecko które nie widziało jedzenia od tygodnia. - uśmiecha się delikatnie i naciąga rękaw bluzy na dłoń by przetrzeć nim moją buzię - nic się nie stało, dlaczego ty zawsze się tak płoszysz?
-Wcale się nie płoszę, Hemmings. - kłamię, spuszczając na twarz zasłonę z włosów i oddycham ciężko.

-Oczywiście że tak. Tak jakbym cię zganił, albo jakbyś uważał że robisz coś kompromitującego, a to tylko umazanie się lodami. Zachowuj się jak chcesz, tu cię nikt nie ocenia, dobrze? - pyta, dla upewnienia się czy słyszałem, wbija palec pod moje żebra, tak że krzywię się z bólu i nie pozostaje mi nic innego jak pokiwać szybko głową by dał mi spokój - to świetnie. I zapamiętaj to najlepiej, Michael.
Och, jasne. Z łatwością bym to zapamiętał, gdyby nie to, że gdyby dowiedział się o mnie, na pewno szybko zmieniłby zdanie. 

Spokoju nie mogła dać mi też myśl, że Luke robi to wszystko i jest tak miły, bo dręczą go wyrzuty sumienia i to jeden, jedyny powód. 
-Yhm... Lukey... - próbuję zacząć, odsuwając od siebie puste pudełko po lodach i wgapiam się tępo w wodę kilkadziesiąt metrów dalej, a potem w niebo, wszędzie, byleby nie w niego i cicho przełykam ślinę - jeśli... robisz to wszystko dlatego... w związku z ostatnimi wydarzeniami...

-Jakimi ostatnimi wydarzeniami? 
Przez chwilę naprawdę uwierzyłem w to, że nie wie o czym mówię, ale wystarczy mi tylko jedno spojrzenie na jego błąkający się gdzieś po twarzy uśmiech, a już wiem, że zwyczajnie struga głupka.

Czego nie musi nawet robić, bo już nim jest wystarczająco.
-Chcesz się dowiedzieć czy... zabrałem cię tutaj i tak dalej, bo jest mi źle z tym, że całowaliśmy się po pijaku... och, przepraszam, ja cię pocałowałem. - poprawia się na widok mojej oburzonej miny, a w jego głosie nie ma ani wstydu, ani nawet ociupinki zakłopotania. Mówi o tym, jakby była to najzwyklejsza rzecz pod słońcem - i teraz chcę to sobie jakoś "odbić"? No więc, Michael... nie.

-Nie? - powtarzam po nim, lustrując go badawczo, ale wyraz jego twarzy się nie zmienia. Kręci przecząco głową i wzrusza ramionami, by chwilę później praktycznie wyrywać z moich rąk zamknięcie opakowania lodów, które wylizywał z resztek, a którym nie chciał się najwidoczniej podzielić.

-Hej, to moje, polizałem pierwszy. - upiera się, próbując przy tym zablokować mnie łokciem, ale denko ląduje w mojej ręce, którą tryumfalnie unoszę w górę.

-Nie jesteśmy w przedszkolu, to że polizałeś coś pierwszy, nie znaczy automatycznie że jest twoje.
Luke przestaje się szamotać, więc opuszczam rękę, ale nie chce się już przepychać i zwyczajnie odpuszcza. Uśmiecha się tylko kpiąco z przechyloną głową, a ja nie potrafię odgadnąć o co może mu też chodzić. 
-Słuszna uwaga, Clifford, ale wiesz co, nie zawsze... - wypowiada po dłuższej chwili, by zaraz i tak przerwać i odwraca głowę w stronę podniesionych krzyków gdzieś na dole - chyba mamy towarzystwo.

difficult beginning. [muke]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz