-Nie mógłbym raczej zrobić ci krzywdy. - dodaje już poważniej, jednak gdy tylko na mnie spogląda, szybko rozumie jaki wydźwięk ma słowo "raczej" w tej sytuacji - och, dobrze wiesz co mam na myśli, proszę cię, nie rób takiej miny jakby cały świat wydawał ci się zły.
-Więc mi wyjaśnij. Wszystko, od początku do końca. - mówię powoli i ostrożnie przysiadam na brzegu jego łóżka, spinając się na całym ciele gdy przycupnął tuż obok, stykając swoje ramię z moim - Luke, jeśli traktujesz mnie jak...
-Michael, jeśli powiesz słowo...
-Zabawkę... - kończę mimo jego sprzeciwu i zaciskam mocno oczy, choć i tak jest ciemno, więc chcąc nie chcąc nie zobaczyłbym jego reakcji - po prostu sobie odpuść, bo...
-Bo... wiem. Znamy się nie od dziś, Michael. - przypomina mi, a z jego ust wyrywa się ciche prychnięcie - cholera, nie wiem co się dzieje, wierz mi, nie wiem. Gdyby ktoś powiedział mi kilka tygodni temu że chciałbym cię dotknąć w inny niż przyjacielski sposób, kazałbym mu spierdalać z powrotem na tumblra, gdzie takie historyjki to temat przewodni. Ale teraz... nie wiem. - powtarza kompletnie skołowany i kładzie jedną dłoń na moim kolanie, mocno ją na nim zaciskając - chciałbym chyba po prostu się odnaleźć, ale nie ukrywam że może to wyglądać tak jakbym się bawił. Nigdy nie byłem dobry w tych poważnych sprawach, zawsze obracałem je w żart. Rozumiesz co mam na myśli, prawda? Na przykład to dzisiaj...
Urywa w pół słowa, jakby samo wspomnienie tego było dla niego dość wstydliwe, co jest już dla mnie pierwszym kontrolnym znakiem.
Z łatwością przychodziło mówienie mu o tym, że zaliczył jakąś przypadkową dziewczynę po koncercie, a to, co wydarzyło się dzisiaj, nie umiało mu przejść przez gardło i prawie udusił się własnymi słowami.
-Na przykład skończ traktować mnie właśnie tak, jakbym nią był. - mówię, a mój głos, co zadziwia mnie samego, jest twardy i nawet na chwilę się nie łamię - Bo nie jestem nią i nie chcę nią być. Nawet jeśli ty bardzo byś tego chciał.
-Nie powiedziałem tego. - odpowiada od razu, również podnosząc się do pionu gdy to robię i podąża za mną na korytarz - i nigdy bym nie powiedział, ani nawet nie pomyślał, dobrze o tym wiesz.
-Nie musisz. - rzucam spokojnie, kładąc rękę na klamce drzwi mojego pokoju i naciskam ją powoli - nie musisz ani mówić, ani myśleć, wszystko może być w twojej podświadomości.
~*~Karuzela w mojej głowie nie chciała się zatrzymać nawet wtedy, gdy Michael zniknął za drzwiami, uznając najwyraźniej rozmowę za zakończoną.
-To jakaś dziecinada. - mruczę sam do siebie i zamieram, gdy moja dłoń dotyka klamki; nie chcę go bardziej denerwować, a wparowanie do jego pokoju mogłoby właśnie tym się skończyć, dlatego na palcach wycofuję się prosto do salonu, gdzie zastaję Ashtona, całe szczęście, samotnie siedzącego przed jakimś durnym filmem.
Muszę wyglądać naprawdę żałośnie, bo gdy tylko obrzuca mnie znudzonym wzrokiem, od razu poprawia się na kanapie, a na jego twarzy dostrzegam szczere zainteresowanie.
-Gdzie do cholery jest Calum?-Myślę że Calum nie jest właśnie tym, o kim chciałeś ze mną pogadać, Luke. - słyszę natychmiastową odpowiedź, nie mija sekunda, a już siedzę obok niego, z kolanami przyciśniętymi do brody i powoli relacjonuję mu cały przebieg dzisiejszego dnia i rozmowy z Michaelem, która zakończyła się tak, jak się zakończyła.
Słucha cierpliwie, choć mój monolog trwa aż za długo. Ashton jest jednak osobą, która odezwie się dopiero wtedy, gdy ma pewność, że druga strona już skończyła, dlatego z uczuciem pełnej swobody, daję się ponieść, wplątując w opowieść swoje domniemania, wątpliwości i wszystko, co przynosi mi ślina na język.
CZYTASZ
difficult beginning. [muke]
FanfictionWidziałem go z różnymi dziewczynami naprawdę wiele razy i nigdy nie zaprzątałem sobie tym szczególnie głowy. Aż do pewnego momentu.