Kompletnie nie wiedziałem co to w ogóle znaczyło i nie wiedziałem jak się zachować.
Jego ręka grzała mój bok, co tylko jeszcze bardziej mnie rozpraszało i na długo po tym jak zapadł w sen nie mogłem zasnąć. Przyjaciele tak robią, prawda? Przecież to nic takiego. W każdym razie dla niego na pewno jest to drobnostka, zwyczajny przyjacielski gest.
Akurat słowa "nic takiego" powinny być mu znane lepiej niż jakiekolwiek inne.
Ze strony Luke'a Hemmingsa "nic takiego" to czasem też przygodny seks z pierwszą lepszą.
Sam nie wiem już czy naprawdę nie mogłem spać, czy wolałem nie spać, by móc się tym napawać. Kroki Liz w te i z powrotem po domu wcale mi nie pomagały. Uchyliła nawet na moment drzwi "naszego" pokoju, ale udawałem że śpię.
W każdym razie kiedy już zasnąłem z wyczerpania, musiał być środek nocy, jako że wstałem jeszcze bardziej zmęczony niż wtedy, gdy się kładłem i najchętniej wsiąkłbym w stare łóżko Luke'a na wieczność, ale nie mogłem.
Musiałem zejść na dół, przywitać jego matkę która jak zwykle wytknie mi że zachowuje się jak przestraszone dziecko, co nawet byłoby przyjemnością w porównaniu do spojrzenia na niego i udawania że nic się nie wydarzyło.
-Michael? - śpiewny głos Liz wywołuje mnie zza ściany, za którą przystanąłem by uspokoić myśli. Schodziłem jak najciszej, musiała najwyraźniej mnie wywęszyć. Innego wytłumaczenia po prostu nie ma - właśnie wróciłam z zakupami. Dlaczego się chowasz, moje głupiątko? Nikt cię tu nie ugryzie!
-Wcale się nie chowam. - zaprzeczam głupio i przepuszczam ją w drzwiach kuchni. Od razu siadam tuż obok Ashtona, który od pierwszej chwili mierzy mnie podejrzliwie wzrokiem - dobrze się wam spało?
-Cudownie. - odpowiada mama Luke'a, z rękami włożonymi do łokci w papierowe torby, najwyraźniej czegoś szukając. Wyrwała się, mimo że była ostatnią osobą do której kierowałem pytanie, w zasadzie nawet nie brałem jej pod uwagę - tak dobrze jest zasypiać z myślą że ktoś jest w domu. Odkąd Andrew pracuje na dwie zmiany, czasem jestem tutaj zupełnie sama. W nocy poszłam sprawdzić czy wszystko u was w porządku i...
-Mamo, mamy więcej niż dziesięć lat, nie musisz sprawdzać czy jesteśmy przykryci kołdrami. - przerywa jej zawstydzony Luke i kręci głową z irytacją - naprawdę.
-Takie skrzywienie zawodowe. "Mama" to także zawód, nie wmówisz mi że nie. - wyjaśnia mu, gdy ten spogląda na nią ze zmarszczonym czołem - poza tym Ashton co chwile spadał z materaca, więc musiałam go na niego położyć. Uspokoiłeś się dopiero około trzeciej!
-Właśnie miałem pytać kto co chwilę chodził jakby cierpiał na nadpobudliwość po całym domu. - mówi powolnie Luke i parska śmiechem - naprawdę, podnosiłaś faceta siedemdziesiąt kilo żywej wagi?
-Żeby nie odgniótł sobie kręgosłupa. - tłumaczy nieco zbita z tropu Liz, jednak uśmiecha się zaraz szeroko - musiałbyś widzieć siebie i Michaela. Nadal został ci ten nawyk z przytulaniem się. - kieruje spojrzenie na mnie i Ashtona, z miną, jakby miała nam do opowiedzenia wyjątkowo zabawną historyjkę - weszłam do pokoju, a Luke przytulał Mikeya. Poczułam się jakby znowu miał trzynaście lat.
-Dlaczego trzynaście? - powtarza za nią otępiale Ashton, czym chyba zdenerwował "temat" rozmowy, bo Luke uniósł się na swoim siedzeniu i zaczął uderzać rękami w stół.
-Hej, to poufne! Mamo, nie rób mi obciachu.
-Luke spał ze mną do trzynastego roku życia. Oczywiście nie codziennie. - dodaje, spoglądając na swojego syna, który teraz wyglądał jakby chciał wtopić się w swoje krzesło i już nigdy na nas nie patrzeć - to taki odruch. Och, Lukey, nie wstydź się, jesteś słodkim chłopcem, a strach nie jest niczym złym.
![](https://img.wattpad.com/cover/50975509-288-k710899.jpg)
CZYTASZ
difficult beginning. [muke]
FanfictionWidziałem go z różnymi dziewczynami naprawdę wiele razy i nigdy nie zaprzątałem sobie tym szczególnie głowy. Aż do pewnego momentu.