18. You know who he is.

511 71 27
                                    

~*~

Calum nie wyglądał na zadowolonego, ale tak czy tak, przygnieciony naszymi spojrzeniami, podpisał podany przez recepcjonistkę papier i mogliśmy w spokoju rozejść się do swoich pokoi.

-Będę słyszał jak się pieprzycie. - zauważa Ashton, gdy spotykamy się na korytarzu po odstawieniu bagaży, na co tylko wywracam oczami - nie, nie zrozum mnie źle... mam nadzieję że zapewnicie mi rozrywkę. - puszcza mi oko, co sprawia, że zjedzony w samolocie rogalik ma ochotę znaleźć drogę powrotną do gardła, jednak po sprzedaniu mu solidnego kopniaka, śmieje się prawie tak bardzo jak on.
-A co z Calumem? - pytam niby niewinnie, wyszukując w kieszeni paczkę papierosów, po czym gestem wskazuje Ashtonowi drogę do windy; nienawidziłem w hotelach tego, że nie można było w nich palić i musiałem wychodzić na zewnątrz. Nie rozpracowałem jednak jeszcze jak sprytnie obejść ten zakaz i czujniki dymu, dlatego nie pozostawało nic innego jak wyjść przed budynek, na ławki obok specjalnych popielniczek.
-Właśnie, co do Caluma... Luke, słuchaj, może zabrzmię jak szaleniec, ale... wydaje mi się że znalazłem powód jego zachowania, ale... ale boję się że będziesz postrzegał mnie jak debila i...

-Zawsze cię tak postrzegam, to co mówisz w ogóle na to nie wpływa. - wcinam się uprzejmie w jego słowną sałatkę i unoszę delikatnie brew - a więc?

-Bo... sprawa ma się tak, że zauważam to od bardzo dawna i...

-Lukey? Luke, gdzie jesteś? - głos Michaela przerywa dopiero rozpoczętą przemowę Ashtona, a on sam dogania nas tuż przy windzie - nie uciekaj mi, dobra?
-Jasne. - rzucam krótko w jego stronę, przyciągając go do siebie za biodro, nawet nie racząc na niego spojrzeć, tak bardzo zaintrygował mnie Irwin, teraz stojący z zagryzioną dolną wargą - kontynuuj.
-No więc... wracając... Bardzo się cieszę że jesteśmy tutaj. Mam nadzieję że będziemy się świetnie bawić. - wykrzykuje nagle, nienaturalnie piskliwym, podniesionym tonem głosu, a kiedy chcę już otworzyć usta i coś powiedzieć, patrzy tylko na Michaela, wduszającego po raz pięćdziesiąty guzik windy, a ja od razu rozumiem to jako "wrócimy do tego później", następnie obrócił się na pięcie i oddalił pospiesznie w kierunku swojego pokoju.

-Ashton zachowuje się dziwnie. - zauważa Michael, klaszcząc w dłonie gdy winda w końcu się otwiera - jakoś... nie wiem, może tylko mi się wydaje, albo naprawdę się cieszy.

-To tylko Ashton, Mikey. - mówię tonem znawcy, tak jakby wyjaśniało to wszystko i wichrzę mu włosy, szybko naciskając ostatni przycisk który miał sprowadzić nas na parter - podoba ci się?

-Luke... Ja... sam nie wiem co powiedzieć. - mówi, poważniejąc momentalnie i wpatruje się we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy - nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Nie wiem jak ci podziękować i...
-Wcale nie musisz mi dziękować.

-Wiem, ale...

-Nie ma "ale", Mikey. Mieliśmy ostatnio za dużo stresów. - uśmiecham się do niego i delikatnie szczypie jego policzek by zrobił to samo, a kiedy wychodzimy na zewnątrz, ruszamy od razu na plażę.

Jest wielka i prawie nikogo na niej nie ma, a nawet jeśli są, to na pewno są to miejscowi, w dodatku bardzo daleko; wszyscy którzy przyjeżdżają tu na wakacje najwyraźniej wolą siedzieć w kurortowym basenie, niż wyjść na prawdziwą plażę, czego kompletnie nie rozumiem, ale działało to na moją korzyść i przynajmniej mogłem chwycić Michaela za rękę, który pod wpływem mojego dotyku delikatnie się wzdrygnął, jednak gdy tylko spojrzał na nasze splecione dłonie, jego oczy zrobiły się rozświetlone, tak jak najbardziej lubiłem i ruszyliśmy samym brzegiem, w milczeniu, raz po raz tylko zaciągając się głęboko swoimi papierosami.


~*~
Wiedziałem że przerwałem rozmowę Ashtona i Luke'a; ich zachowanie było naprawdę podejrzane. Myślałem że Luke wyjaśni mi to kiedy znajdziemy się przed budynkiem, ale widocznie wcale nie miał na to ochoty i pogrążył się we własnych myślach, a ja wcale nie chciałem mu przeszkadzać, dlatego tylko rozglądałem się dookoła, od czasu do czasu spoglądając na niego, by upewnić się czy wszystko jest w porządku, ale nic na to nie wskazywało.

difficult beginning. [muke]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz