10

150 24 2
                                    

Ellie

Miałam wrażenie, że gdzie się nie obejrzę, jest za mną ten typ, zupełnie jakby za mną łaził. Napewno chce się odegrać za tę skórkę...Czekałam i czekałam, a on nic, tylko głupawo się do mnie uśmiechał. Gdyby nie to, że to skończony p"i dowiem się co ukrywasz"ant z przerośniętym ego, możnaby go nawet nazwać przystojnym. Podniosłam glowę i spojrzałam na niego z nad książki. W sumie, nie ma się co dziwić,że dziewczyny na niego lecą...te włosy, uśmiech, no i oczy, chyba najładniejsze są jego oczy. Matko! Co ja wygaduje?!? Podziwiam gościa, ktory obiecał, zrobić z mojego życia piekło...
-Chcesz zdjecie? - jakiś głos wywrwał mnie z zamyślenia. Cholera, ja wiedziałam do kogo nalezał ten głos. Spojrzałam w miejsce gdzie przed chwila znajdował się moj prześladowca, nie ma go...
"No nie ma kretynko, bo stoi tuż obok" - C...co? -udałam, że nie wiem o co chodzi
- Gapisz się na mnie. - powiedział zciszonym głosem
- Chyba śnisz - powiedziałam zasłaniając się książką.
- Ja śnię?
-Yhym.
-Dziwne, bo przed chwilą wygladałaś, tak jakbyś to ty śniła.
Poczułam jk moja twarz nabiera rumieniców. Całe szczęście, miałam książkę i nie mógł tego zobaczyć. - Daj mi spokój - syknełam, nadal na niego nie patrząc.
-Wiesz? Zauważylem coś interesującego.- mówił udając, że czyści podłogę - Chcesz wiedzieć co ?
-Mam w nosie twoje spostrzeżenia. "Niech już stąd idzie".
-Trudno i tak ci powiem.
-Pffy. Nie mam zamiaru cie słuchac.
-O, Właśnie o tym mówię, przy mnie, trudno udawać ci grzeczną dziewczynke.
-Tak na mnie działasz.
- "Dzialam" na ciebie??
- Nie tak jak myślisz - warknełam - Idź sobie.
-A jak ? Spojrzałam na niego zdezorientowana
- Co, a jak? - spytalam
-Skup się McPherson, jestes jakaś rozkojarzona. Czy to właśnie tak na ciebie działam ? - wyszczerzył zęby.
Czułam, że jeśli ta rozmowa potrwa jeszcze chwile, całkowicie sie pogrąże. W końcu faktycznie sie na niego gapiłam.
-To w jaki sposób na na mnie działasz kojarzy mi się z odruchem wymiotny. Nie zwracajac uwagi na niego, zlapałam za torbę z zamiarem odejścia.- Myślisz, ze tak poprostu pozwolę ci odejść? Spojrzałam na niego
-Myślę, że tak. Zmierzył mnie wzorkiem i nagle chwycił za nadgarstek,odruchowo, mocniej zacisnełam dloń na pasku torby. Nieznacznie zbliżył się do mnie. Zaczełam nerwowo oddychać. Cholera, chciałam odejść a nie mogłam się ruszyć. Świetnie, zaraz dostanę ataku paniki...Akurat teraz...
- Wszystko ok? Czy on ma rozdowojenie jaźni? Teraz się mną przejmuje. Musiałam straszne wygladać.
- T..t..tak -powiedziałam, rozglądajac się nerwowo.
- Hmm...wyglądasz, jakbyś za chwilę zamierzała zemdleć.
- N..ni..nie zamierzam - mówiłam, choć nie do konca byłam pewna swoich słów.
- I dobrze, nie mam ochoty targać cię do pielęgniarki. - "Wolałabym umrzeć na tym korytarzu, niż skorzystać z twojej pomocy" - pomyślałam.
- Więc zejdź mi z drogi, bo teraz mam ochotę zrobić ci na złość i zemdleć - powiedziałam sarkastycznie. Rozejrzał się po korytarzu, pewnie już ktoś zainteresował się naszą dwojką.
- Heh..oszczędze ci kolejnego...upokorzenia, choć ty to lubisz, nie? - mówił dając mi przejść. Zbyt często to słyszę ostatnio. Od razu przypomniał mi się Jamie, nie gadałam z nim od spotkania przed szkołą. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Spojrzałam w oczy chlopaka na przeciwko mnie.. Te oczy... Nie pasowaly do niego... Do jego charakteru. "Jak ktos z takimi oczami, może być takim skurczybykiem?"
- Pieprz się. - Chciałam jak najszybciej z tamtąd uciec, zanim rozbeczę się na dobre.


***

Kaylle

Wcale nie chciałem żeby to tak się skończyło. Wybrałem mniejsze zło, bo widziałem, że jest bliska płaczu. Pare osób już gapiło się na nas, a jej reakcja przyciągneła by kolejne. Przerwa się skończyła. Wypatrywałem małej brunetki, w tłumie uczniów zmierzajacych na lekcje, nie bylo jej wśród nich. Postanowiłem jej poszukać. Jeśli nie wyszła oknem - w co szczerze wątpie - musiała być w zachodniej części budynku. Doszedłem do schodów. W górze znajdowały się sale, na dole pomieszczenia gospodarcze. Wybrałem dół, gdybym chciał sie ukryć właśnie to właśnie tam. Rozejrzałem sie po korytarzu, od razu ją zauwazyłem, siedziała na posadzce, głową ukrytą miedzy nogami, nawet nie zwróciła uwagi na moją obecność, dopóki nie dotknalem jej ramienia. Wydała z siebie zdławiony pisk i zerwala sie na równe nogi.

- Przepraszam, nie chciałem cie przestraszyć.

- Czego w "pieprz sie" nie zrozumiałeś. - powiedziała bezbarwnym głosem.

- Ehhh...słuchaj...to na korytarzu, to...to nie tak, że chciałem....hmmm - cholera, nie wiedziałem co powiedziec - ja...widziałem, że...kiepsko wygladasz...i.. poprostuprzepraszam - powiedzialem na wydechu.

-Daruj sobie i zostaw mnie - dalej mówiła bez żadnych emocji.

- Wszystko ok? Jestes jakaś...mało wściekła - popatrzyła na mnie jak na kretyna.

-Nie twój interes, mozesz w koncu mnie zostawić?

- A mozemy pogadać?

- Pogadać?? Sorry ale jesteś ostatnia osoba na świecie, z która chciałabym pogadać.

-Wiem ,że ninajlepiej zaczelismy...

-Niczego nie zaczynalismy - powiedziała patrzac mi w oczy - ty postanowiłeś, ze masz prawo się mscić i straszyć mnie, nie wiadomo za co.

- Nie wygladałaś na przerazoną i nie pozostawałaś mi dłuzna.

- Bronilam się! - w koncu jakieś emocje.

- Ja też - usmiechnąłem sie. - Moze trochę przesadziłem, ale chce to naprawić.

- Nie ma czego naprawiać, nie czepiaj sie mnie, to wystarczy. Ja, nie bede wchodzić ci w drogę .

- Ale chyba mozemy być znajomymi ? - spytałem

- Poszukaj kogos innego, ja nie potrzebuje znajomych.

- Ale z tym kolesiem..jak mu tam... Jamie'im sie przyjaźnisz?

-Nie potrzebuje nowych znajomych - poprawiła się

-Nie jestem twoim nowym znajomym, to juz chyba nasze czwarte spotkanie - pomijajac te wszystkie, gdy jak stalker łaziłem za toba-dodalem w myslach - ok, daj mi szanse pokazać, ze zaluje, tego co mówilem "a przy okazji, dowiem się co ukrywasz" , potem sie odczepie.

Ellie popatrzyła na mnie niepewnie. Nie czekałem aż zacznie za dlugo myśleć nad moja propozycją

-Zaczynamy od nowa, Kay - powiedziałem wyciagajac dłoń w jej stronę. Spojrzała na moja rękę

- Chcesz zacząć od nowa, dobrze ale mam warunek.

- Jaki?

-W szkole zachowujesz się jakbyś mnie nie znał. - osłupiałem

- Przecież widujemy się tylko w szkole!

- Nie to nie - powiedziała odchodząc

- Poczekaj...zgoda - potem popracuję nad zmianą tego warunku -pomyślałem. Znów wyciągnąlem do niej rękę- Ja nie gryzę -wskazałem głową na jej schowane dlonie. Popatrzyła na mnie

- Nie będę ryzykować.

"Świetnie...kolejna zagadka" pomyślalem patrząc na nią. Sam już nie jestem pewien czy bardziej chcę poznać jej tajemnicę czy ją samą.




MysteryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz