22.

101 18 7
                                    

Dziękuję za wyświetlenia i vote;)

- Co ty tu robisz?
- Mieszkam. – odpowiedziałem, nadal się uśmiechając.
- Żarty sobie robisz?!
- Naprawdę tu mieszkam. O tam. – powiedziałem, wskazując na dom, po przeciwnej stronie ulicy. – Właśnie wybierałem się do parku.
Ellie popatrzyła na mnie, niedowierzając.
- Parku? Ty? Może jeszcze mi powiesz, że zamierzałeś karmić gołębie?
- Nie. – odparłem, starając sie ponownie nie roześmiać. – A ty nie miałaś pływać?
- Tak, ale...ugh. Nieważne. – powiedziała szczelnie „okręcając” się koszulą. – Chcesz coś? – dodała, odwracając się w stronę domu, z którego wybiegła.- Z...znasz Dorothy?
Czyżbym wyczuwał zdenerwowanie? Przyjrzałem się uważnie dziewczynie, stojącej naprzeciw mnie.
- To moja sąsiadka. – odpowiedziałem powoli. – Czemu cię to interesuje?
Wtedy mnie olśniło, moja sąsiadka musiała cos wiedzieć o Ellie. Coś czego ona, nie chciałaby ujawniać, a już na pewno nie mi.
- Bo... Zastanawiałam się, tylko... To z ciekawości. – zaczęła się plątać.
- Słabo ci idzie kłamanie, wiesz?
Ellie założyła włosy za ucho i zaczęła się rozglądać dookoła. Właściwie patrzyła wszystkie tylko nie na mnie. Nie było sensu pytać, co zaszło między nią a Jamiem na pewno by nie odpowiedziała. Powinienem się więc pożegnać i ruszyć w swoja stronę.
- Masz ochotę na spacer, McPherson? – To by było na tyle, jeśli chodzi o to co powinienem zrobić, a co robię...
Nic nie odpowiedziała, co sprawiło, że zacząłem się denerwować, chyba nie odmówi mi po raz kolejny? Dwa razy w ciągu jednego dnia, nie bylem przyzwyczajony do czegoś takiego.
- Do parku... Na przykład albo... Gdzieś. – powiedziałem. Ja pierdziele, zachowuję się jak kretyn „albo gdzieś?”, propozycja nie do odrzucenia. Spojrzałem na Ellie, która najwyraźniej, świetnie się bawiła, patrząc na mnie. Widać było, że ze wszystkich sił, stara się nie roześmiać.
- Co cię tak bawi, McPherson? - zapytałem, sam próbując się nie śmiać.
- Albo „gdzieś”?
Po raz kolejny spojrzałem na dziewczynę. Niska brunetka, o wielkich niebieskich oczach. Dziewczyna, której niedawno obiecałem, zamienić życie w piekło, stała przede mną, ubrana w kraciasta koszulę i krótkie spodenki, w których swoją droga świetnie wyglądała, i śmiała się ze mnie. Gdyby to była jakakolwiek inna dziewczyna, nie miałbym najmniejszego problemu żeby się odegrać, ale na niej, po prostu nie potrafiłem. Stałem, więc przed dnia jak głupek i czekałem na to co powie.
- Cieszę się, że dobrze się bawisz, ale może odpowiesz?
- Emm... Może jednak niech będzie ten park, „gdzieś” brzmi trochę podejrzanie. – odpowiedziała w końcu.
- Super. No to idziemy.  – powiedziałem, spokojnie, choć w duchu, skakałem z radości.
Droga do parku nie zajęła ma dużo czasu. Poszliśmy z  Ellie, w miejsce gdzie najbardziej lubię przesiadywać, nie było tu nic ciekawego do oglądania, mimo to uwielbiałem to miejsce. Jej chyba tez przypadło do gustu,    rozglądała się, z uśmiechem na ustach.
- Powiesz, o co poszło, tam przed domem? – zapytałem nie mogąc wytrzymać.
- Nie bardzo mam ochotę ci się zwierzać, Carter?
- Rozumiem. - odpowiedziałem, nie kryjąc, ze jest mi przykro z tego powodu. Chyba to zauważyła, bo zaraz dodała:
- Nie bierz tego do siebie, nikomu się nie zwierzam.
- Oprócz Jamiego...
- Jamiego znam dłużej niż ciebie, a i on nie wie o mnie wszystkiego.
- Jesteś w pierwszej klasie, znasz go góra trzy miesiące dłużej niż mnie.
- Jamiego znam od piętnastego roku życia. Znaliśmy się zanim się tu przeprowadziliśmy z siostrą. On jest jedyna osoba, która łączy mnie, ze starym życiem... Życiem, o którym chciałabym zapomnieć, nie rezygnując z przyjaźni z nim.
Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć, niby nie powiedziala nic konkretnego nie zwierzała się, ale wiedząc jak bardzo, nie chce zeby ktokolwiek cos o niej wiedział, takie wyznanie znaczyło dużo.
- Nie zawsze udaje się uciec od przeszłości, przynajmniej mi się to nie udało, a próbowałem wielu sposobów. – odpowiedziałem, nerwowo się śmiejąc. – Zawsze znajdzie się ktoś kto ci przypomni o tym co było, co zrobiłaś źle albo czego nie zrobiłaś, a powinnaś zrobić. Albo będzie kazał ci o wszystkim zapomnieć i żyć dalej jak gdyby nic się nie stało.
Ellie patrzyła na mnie uważnie, znów milczała. To sprawiało, że czułem się skrepowany, chyba niechcący sam za dużo jej powiedziałem. Przedłużająca sie cisza coraz bardziej mnie męczyła. Już miałem cos powiedzieć żeby to przerwać, gdy Ellie nieśmiało położyła swoją rękę na mojej.
- Ja... – zaczęła – Tam gdzie wcześniej mieszkałam... Stało się coś... I ja... Ugh, nieważne.- zerwała się z ławki i szybko ruszyła w stronę parkowej bramy.
A ja zamiast za nią pobiec albo chociaż się odezwać siedziałem na ławce i gapiłem się na swoją dłoń. Jeśli teraz za nią nie pójdę, zakończę ta znajomość. Koniec z Ellie McPherson. To właśnie powinienem zrobić.
- Cholera! Nie potrafię. – powiedziałem wstając i biegnąc za dziewczyną.
Gdy zobaczyłem jej sylwetkę, już miałem krzyczeć żeby poczekała i wtedy moja uwagę przykula postać stojącą na przeciw dziewczyny. Jack! Cholera całkiem o nim zapomniałem.
Zobaczyłem ja chwyta Ellie za ramiona, a potem usłyszałem jej pisk.
Co on wyprawia? Zacisnąłem pieści i rzuciłem się biegiem w ich stronę, z tylko jedna myślą w głowie.
Zabije go.




MysteryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz