2

15 4 0
                                    

Wstaję zmęczona. Głową pulsuje mi niemiłosiernie.
Światło razi mnie powodując kolejną falę bólu. Stawiam stopy na miękkim dywanie, lecz od razu chłód otula moje ciało.
Cicho jęczę. Mój wczorajszy wieczór daje dzisiaj o sobie znać.
Powoli wstaję podpierając się o ramę łóżka i chwiejnym krokiem ruszam w stronę kuchni. Stojąc na chyboczącym krześle, drżącą ręką szukam termometru, który w końcu znajduję o mało nie lądując na ziemi.
Siadam na kanapie w salonie, gdzie mierzę temperaturę czemu towarzyszy mi ciągłe kichanie i drapanie w gardle. Słysząc pikanie wyjmuje termometr. Świetnie! Jestem chora.
Chwytam telefon i drzwonię najpierw do Kary, a potem do szefowej z prośbą o zwolnienie z pracy. Na szczęście się zgadza i daje chorobowe zwolnienie z pracy.
Korzystam szybko z łazienki i idę do sypialni. Tam zakładam bordowe dresy i białą bluzkę z nadrukiem- mój typowy strój na gorsze dni. Na stopy wciągam długie skarpety i narzucam zielony koc na ramiona.
Pomimo ogólnej niechęci na życie mam ochotę na pizzę, więc postanawiam umilić sobie za wszelką cenę dzień i biorę telefon po czym dzwonię biorąc numer pierwszej lepszej pizzerii.
Czekając na jedzonko szykuję sobie kanapę w salonie. Znoszę poduszki, koce, wyciągam laptopa i włączam film, aby się załadował. Nie zamierzam zmarnować dnia na umieranie w łóżku. O wiele lepsze będzie zmarnowanie go na zaległe filmy.
W kuchni robię sobie herbatę owocową i ruszam powoli z parującym kubkiem do salonu.
Ciepły napar rozgrzewa mnie i przynosi ulgę bolącego gardła.
Chwytak jeszcze mój telefon i kiedy wszystko jest już gotowe, siadam na łóżku i czekam na moją pizze. Już po paru minutach słyszę dzwonek do drzwi.
Biorę wcześniej przygotowane pieniądze ze stołu, poprawiam koc na ramionach i idę do dzwi.
Zaglądając przez wizjer widzę ciemnowłosego azjatę. Z uśmiechem na ustach wita mnie na co odpowiadam cichym "cześć". Kojarzę go z kawiarni, i z tego co pamiętam jeszcze wczoraj to obsługiwałam. I po chwili on to potwierdza.
-Hej, role się odwróciły- uśmiecha się.
-Na to wygląda- odpowiadam zachrypniętym głosem
-Jesteś chora?- pyta i mu mojemu zdziwieniu przykłada dłoń do mojego rozgrzanego czoła.
-Na to też wywygląda- odpowiadam ze śmiechem.
-Koc, herbata i leki- mówi kiwając na mnie palcem-Yyy, a tak właściwie to jak masz na imię?
-Renee
Calum wyjmuje z kieszeni marker i pisze na pudełku wielkimi literami moje imię. Na koniec dorysowywuje krzywe serduszko.
-Proszę bardzo Renee.
Chłopak podaje mi pizze, a ja jemu pieniądze i już się mam odwrócić gdy słyszę głos.
-Calum pośpiesz się mamy jeszcze dwa domy.. - jest melodyjny, przyjemny. Przymykam lekko oczy czując pulsowanie w głowie. Przymróżonymi oczami patrzę w stronę, z której dochodzi głos i momentalnie otwieram szeroko oczy. Nie mogę się ruszyć, nie mogę oddychać.
To ON.
Chłopak, który śnił mi się po nocach. Który zaprząta codziennie moją głowę. Który jest dla mnie zagadką.
Którego w głębi duszy znam mimo, że go nie znam go w realu.
-Ty...- szepcze i cofa się.
Dociera do mnie że i on mnie poznaje. Robię krok w jego stronę, a wtedy on zaczyna zbiegać schodami. Przepycham się obok bruneta wciskając mu pizze i zbiegam za tamtym po schodach.
-Poczekaj-krzyczę zachrypniętym głosem.
Nie liczy się nic oprócz tego by nie pozwolić mu znów zniknąć.
Jest szybszy, jednak udaje mi się go dogonić. Już mam go dotknąć jednak wtedy właśnie zaczepiam nogą o koc, który spadł mi z ramion i z hukiem ląduje na schodach.
Z moich ust wydobywa się cichy lęk kiedy słabe ciało z łoskotem ląduje na zimnej podłodze.
-Proszę...- szepczę.
Jest tak blisko... zaledwie na wyciągnięcie ręki.
Więc powoli wysówam dłoń w jego stronę.
-Proszę- powtarzan
Blondyn stoji bez ruchu i wacha się czy mi pomóc, ale słysząc swojego kolegę zbiegającego po schodach odwraca się i ucieka. Ciemnowłosy chłopak zaskoczony sytuacją podbiega do mnie.
Widzę jego zatroskaną twarz kiedy pomaga mi wstać. Chwyta mnie w pasie i powoli prowadzi w górę schodów.
Cały czas coś mówi, ale nie potrafię oddzielić wypowiadanych przez niego słów. Ostatecznie trafiam z powrotem na kanapę w salonie i zostaję otulona kocem. Gdy chłopak upewnia się, że wszystko dobrze, a przynajmniej na tyle na ile może być, zostawia mi swój numer i wychodzi. Wie, że zadzwonie i ja też to wiem.
Jestem silna wytrzymam i ten huragan. Jednak boję się że ten chłopak może wprowadzić do mojego życia to wszystko o czym chciałam zapomnieć, albo sprawi że zapomnę o wszystkim o czym muszę pamiętać.

LUKE
Nie wiem co myśleć, nie wiem co robić. Po prostu siedzę i patrzę przed siebie. Patrzę i myślę o jej twarzy, o tym jak spadła ze schodów i o tym jak zrobiłem z siebie durnia. Czemu uciekłem?
Może przestraszyłem się tego że mój sen może jednak nie być 'próbą uporania się z przeszłością', a dziewczyna 'to tak naprawdę żaden symbol przyszłości' jak to tłumaczyła moja psycholog.
A może przeraziło mnie że samym spotkaniem mogę doprowadzić do jej krzywdy.
Od pewnego czasu każdej nocy śni mi się jeden koszmar. Wracam do mojego starego domu, a tam zostaję tą dziewczynę. Cała jej twarz jest pokryta siniakami. Dotykam jej policzka, na którym widnieje wielki fioletowy ślad. Ona jednak nie wydaje się mnie bać. I wtedy pojawia się on, a dla mnie jedyne co się liczy to uratować chociażby ją. Ja już jestem na straconej pozycji. Nie patrzę na niego, ale słyszę jak powtarza do mnie słowo "potwór". Mimo to patrzę tylko na nią, a kiedy na mnie wpada szepczę by uciekała. Próbuje mnie pociągnąc za sobą, ale wiem że to tylko pociągnęło by ją na dno. Odchodzę nie oglądając się za siebie. W momencie, gdy rozlega się jej krzyk ja stoję obok ojca. Uśmiecha się do mnie z kpiną i mówi: "Wiedziałem że zawsze wybierzesz mnie".
Sen wydaje mi się być bez sensu, a jednocześnie przypomina jakim człowiekiem jestem.
W końcu drzwi samochodu się otwierają, a Calum siada obok mnie i spogląda na mnie nic nie mówiąc. Ruszam nie zwracając na niego uwagi.

Wieczorem moje myśli dalej kręcą się wokół drobnej blondynki. Jej twarz mam wyrytą w pamięci. Jej błyszczące, szare oczy, mały nos, pełne usta. To jak jej długie włosy opadały na jej ramiona. Widzę grymas na jej twarzy kiedy znajdowała się na tej nieszczęsnej podłodze i dzieliło mnie od niej tak niewiele.
Była strasznie blada, ten koc na jej ramionach. Może była chora.
W głowie dzwięczy mi jej jęk bólu i szept który wypłynął spomiędzy jej warg. 'Proszę'.
Myślę o tym co by było gdybym wtedy został.
Nie uciekł.
Co by było, gdybym pomógł jej wstać i niepostrzeżenie wkradł się do jej życia.
Ale wiem że nie powinienem.
W końcu anioły nie zasługują na cierpienie, prawda?
Zasypiam z tą myślą.

Between dream and realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz