8

9 3 0
                                    

LUKE
Wieczorem Calum siada koło mnie na kanapie. Nie zwracając na niego uwagi wpatruję się w ekran przede mną.
-Musimy porozmawiać-mówi w końcu.
Z westchnieniem wyłączam telewizor i patrzę na niego.
-Wiem-odpowiadam po chwili.
-Nie wiem skąd ty znasz ją i skąd ona zna ciebie, ale wydaje mi się że jest to związane z twoimi koszmarami.- spojrzał na mnie wyczekująco, więc lekko przytaknąłem- Odwiedziłem ją dziś i myślę, że powinniście się spotkać. W jej życiu dzieje się coś i nie wiem o co chodzi, ale wydaje mi się że może cię potrzebować. Ty też jej potrzebujesz Luke. Potrzebujesz się otrząsnąć z przeszłości, a ona może ci pomóc.
-Ja... nie wiem co o tym wszystkim myśleć. To jest skomplikowane. Musisz dać mi czas.
-Rozumiem, ale nie każ jej zbyt długo czekać... nie każ sobie długo czekać.
-Skąd wiesz że ma to związek z moimi koszmarami?- zapytałem po chwili
-Bo którejś nocy krzyczałeś jej imię- zmarszczyłem brwi spoglądając na przyjaciela.
-Och... Nie znam jej imienia- powiedziałem niepewnie.
-No właśnie.
-Okej... muszę to przemyśleć wszystko.
Chłopak skinął głową i wstał. Przy drzwiach do swojego pokoju odwrócił się.
-Posłuchaj Luke. Jutro jadę po chłopaków. Wrócę za dwa dni, a może więcej. Zostawiłem Renee nasz numer domowy. Ja nie jestem pewien, ale wydaje mi się, że ktoś ją uderzył- na jego słowa momentalnie się spiąłem- Miała rozciętą wargę i powiedziała, że się potknęła, ale to nie była cała prawda. Martwię się i chciałbym cię poprosić żebyś, gdyby zadzwoniła....
-Jasne. Oczywiście-przytaknąłem
-Dziękuję.- powiedział po czym odszedł zostawiając mnie z moimi myślami

RENEE
Rano zadzwoniła do mnie szefowa. Przedłużyła moje zwolnienie o kolejny tygodzień tłumacząc się jakimiś pracownikami na okresie próbnym, otworzeniem kolejnej kawiarni i czymś tam jeszcze. W każdym razie wiedziała że nie podobał mi się ten długi,  płatny urlop więc  miałam dostawać część mojej normalnej wypłaty, a dodatkowo pozwoliłam mi pomóc sobie w papierkowej robocie, którą mogłam robić w domu. Tak więc miałam przed sobą jeszcze trochę wolnego i miałam nadzieję że w ciągu tego czasu rozwiąże kilka moich aktualnych problemów.
Po południu znowu rozległ się dzwonek telefonu.
Był to Calum, który chciał się pożegnać przed wyjazdem i obecać że wróci za kilka dni.
Z lekkim niepokojem stwierdziłam że muszę iść do sklepu.
Wychodząc z bloku rozejrzałam się niespokojnie.
Drogę do marketu pokonałam dyskretnie spoglądając na boki.
Na miejscu szybko zrobiłam zakupy, wkładając automatycznie kolejne rzeczy do koszyka. W efekcie dopiero przy kasie zobaczyłam że nawet nie zauważyłam kiedy wkładałam niektóre produkty i kupiłam dużo niepotrzebnych mi rzeczy. Mimo to uśmiechnęłam się miło do kasjerki i z pełnymi torbami wyszłam z budynku.

Wracając postanowiłam iść częściej uczęszczaną ulicą jednak ciągle czułam się obserwowana. Mimo iż rozglądałam się dookoła, to nie widziałam nikogo. Jednak nie chciałam zignorować moich wątpliwości i cały czas starałam się być skupiona na otoczeniu.
Z westchnieniem ulgi weszłam do klatki mojego bloku i biegiem ruszyłam w górę schodów. 
Jednak naprawdę rozluźniłam się dopiero przy drzwiach. Wsunęłam klucz i dopiero wtedy usłyszałam szelest za mną. Za mną stał wysoki, barczysty brunet. Na sobie miał stare, starte dżinsy i czarny podkoszulek. Na ramiona narzucił zniszczoną, skórzaną kurtkę.  
-No no. Czyż to nie nasza piękna Renee?- uśmiechnął się do mnie kpiącym uśmieszkiem.
Chłopak pogładził mój policzek szorstką ręką, na co szarpnęłam głową w bok z dala od jego łap.
-Zostaw mnie-powiedziałam drżącym głosem.
Cofnęłam się krok, ale za sobą miałam tylko drzwi do mieszkania. Podszedł do mnie i podłożył ręce po bokach mojej głowy.
-Co, boisz się?-powiedział, zabierając klucz z moich drżących rąk-I dobrze.
Wtedy schyliłam się pod jego ramieniem i zaczęłam uciekać, ale praktycznie od razu złapały mnie jego ręce.
-Nieładnie-szepnął mi do ucha.

Byłam jak sparaliżowana, z moich ust nie chciał się wydrzeć żaden krzyk. Mogłam tylko stać na wiotkich nogach i zamazanym wzrokiem patrzeć na twarz przed sobą.

Chłopak przytrzymując mnie ramieniem otworzył mieszkanie i wepchnął mnie do środka. 

Od razu drzwi zamknął na klucz, który włożył do kieszeni spodni po czym chwycił mocnop moje ramię.
-Nawet nie próbuj uciekać-zaprowadził mnie do salonu.
-Mała, słodka Renee. Wymyśla jak może uciec.-powiedział widząc jak rozglądam się po pomieszczeniu.
Myślałam tylko o moim telefonie leżącym w kuchni i kartce papieru na lodówce.
Ujął moją twarz i pochylił się. Z jego twarzy biło pożądanie kiedy swoimi rękoma jeździł po moich ramionach.
-Nawet nie wiesz jak się ucieszyłem kiedy cię znalazłem.-uśmiechnął się po czym przycisnął swoje wagi do moich.
Wyrywałam się, biłam, kopałam, ale to wszystko było na nic. Jego wargi boleśnie przyciśnięte do moich na nowo otworzyły ranę. Mijały minuty, a on nieprzestanie przyciskał moje ciało do siebie. Nie dałam rady nic zrobić więc poddałam się i przestałam wyrywać, a on w końcu się odsunął.
-Nadal smakujesz cudnie-powiedział i usiadł na kanapie- Przynieś swój telefon i laptop, nie będziemy stwarzać niepotrzebnego ryzyka kotku. I nie kombinuj, bo inaczej mnie popamiętasz.
Wstałam chwiejnie z łóżka i poszłam do sypialni, a on ruszył za mną. Otworzyłam szafkę nocną i wyjęłam laptopa i dawno nie używany telefon po czym podałam mu.
Miałam nadzieję że nie zwróci uwagi na to iż telefon był wyłączony i nie postanowi sprawdzić, czy aby na pewno działa.

On jednak nie pomyślał o tym, bo spojrzał na mnie tryumfując i ruszył do salonu.
-Idź przynieś mi coś do picia-powiedział jeszcze na co skinęłam głową i udałam się powoli do kuchni.
W pomieszczeniu szybko zerwałam kartkę z lodówki i chwyciłam telefon z blatu. Odetchnęłam i zastanowiłam się co zrobić. Nie mogłam dzwonić tu bo by mnie usłyszał, albo przyszedł sprawdzić dlaczego jestem tu tak długo. Jedynym pomieszczeniem z zamkiem była łazienka. Niestety z salonu widać było idealnie jej drzwi. Nie miałam innej opcji. Nie mogłam czekać, bo nie wiadomo do czego może się posunąć.
Przymknęłam oczy i westchnęłam. Miałam jedną szansę i musiałam ją wykorzystać. Potem pozostaje mi tylko liczyć że ktoś odbierze i zdoła tu dotrzeć nim wydarzy się coś złego. Podeszłam jak najbliżej mogłam, pozostając przy tym niezauważona z salonu i na jednym wdechu rzuciłam się do białej powierzchni. Kątem oka zobaczyłam wstającą postać. Chłopak dopadł drzwi i chwycił klamkę lecz było już za późno.

Between dream and realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz