1

19 4 1
                                    

Wstaję z podłogi i ruszam do łazienki. Twarz mam bladą i mokrą od potu. Zdejmuję piżamę i od razu wrzucam do kosza na pranie. Na moim ciele pojawiają się dreszcze, więc wchodzę pod prysznic i włączam ciepłą wodę. Myję się szybko i owinięta ręcznikiem wychodzę z łazienki do swojego pokoju. Staję przed szafą z której wyjmuję czarne spodnie wiązane w pasie i białą, zwiewną bluzkę. W kuchni jem szybkie śniadanie i łapiąc torebkę wychodzę z domu. Na parkingu odnajduję swój samochód i ruszam zatłoczonymi uliczkami miasta. Wszystko robię tak automatycznie że połowy poranka nie pamiętam. Wzdycham i kręcę głową.
Przydałoby się jakieś przełamanie tej rutyny. Przemierzam uliczki miasta nie zastanawiając się nawet nad trasą. Kolejny przejaw tej monotonii.
Na miejscu parkuję i idę w stronę małej kawiarenki. Stoliki są poustawiane po całej sali. Na pastelowoniebieskich obrusach poustawiano świeże kwiaty. Różowe krzesła jeszcze nie zostały zdjęte ze stolików. Podchodzę do lady za którą już stoi moja koleżanka Kara. Na zapleczu jak zwykle zakładam niebieski fartuszek z logiem firmy i wracam na salę by poustawiać krzesła. Niedługo potem otwieramy i pierwsi klienci wchodzą by zamówić kawę czy ciastko. Jak zwykle sprzątam na stolikach, podaje komuś zamówienie i tak cały czas.
O jedenastej mamy chwilę przerwy. Siadamy z Karą na zapleczu i pijemy kawę rozmawiając o głupotach. Opowiadam jej jak zwykle o moim poranku, który brzmi tak jak zawsze. Koszmar, szykowanie się do pracy i kilku gburowatych klientów. Potem wstajemy i ruszamy do pracy. Tym razem ja stoję za ladą, a ona manewruje między stolikami. Spoglądam jak z gracją podchodzi do klientów, zapisuje zamówienia i zabiera puste naczynia.
Jeszcze tylko dwie godziny pracy. Słyszę dzwonek i do środka wchodzi wysoki chłopak w ciemnych włosach. Uśmiecham się do niego miło.
-Witam! Co dla ciebie?-chłopak odwzajemnia uśmiech.
-Dzieńdobry. Dwie kawy, jedna z mlekiem, bez cukru, na wynos.
-Coś jeszcze, jakieś ciastko?-spytałam, zapisując zamówienie
-Nie dziękuję
-Dobrze, jeszcze tylko poproszę imiona-powiedziałam zerkając na niego
-Calum z mlekiem i Luke
-Dobrzę, oto pana należność-podałam mu paragon i zabrałm się za robienie kawy.
Złapałam dwa kubki i marker i zaczełam pisać. Jak zwykle dorysowałam przy każdym imieniu serduszko i napełniłam je napojem. Chłopak uśmiechnął się wdzięcznie kiedy podałam mu kubki. Zgarnęłam pieniądze z lady patrząc za oddalającym się chłopakiem. Wsiadł do czerwonego samochodu i podał kawę komuś siedzącemu za ulicą. Słońce odbijało się w przedniej szybie, więc nic nie widziałam. Uśmiechnęłam się do dziewczyny, która właśnie podeszła.
-Witam! W czym mogę służyć?

Po zakończonej pracy zamieniamy się z dziewczynami, które przyszły na drugą zmianę i wychodzimy. Żegnam się z Karą i jadę do domu, gdzie jem coś na szybko po czym biorę książkę i kładę ją na leżaku na balkonie. Nie jest on duży. Na parapecie stoją poustawiane obok siebie kwiaty. Po lewej stronie od drzwi ustawiłam wiklinowe krzesło, leżak i niewielki wiklinowy stolik. Po prawo stoi rower i szafka oraz półki. Na podłodze leżał szary dywan.
Balkon był zabudowany z przesuwanymi oknami więc nie musiałam się bać o złą pogodę.
Aktualnie szyby były rozsunięte, więc czułam na sobie chłodny powiew wiatru.
Podchodzę do barierki i patrzę na przechodniów jak zwykle szukając jego. Gdy jak zwykle go nie znajduję i chcę już usiąść, nagle wśród osób na chodniku zauważam go. Natychmiast przyśpiesza mi oddech i kręci mi się w głowie. Łapie się barierki i szukam chłopaka, lecz wśród osób idących chodnikami go nie ma. Zrezygnowana siadam na leżaku i zagłębiam się w lekturę. Jeszcze trochę i zwariuję. Chyba muszę znaleźć czas na jakiegoś dobrego psychiatrę.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam że nadal leżę na leżaku. Na dworze było już ciemno. Było mi strasznie zimno. Do tego byłam zupełnie przemoczona przez deszcz, który wkradł się na balkon. Nie wiem jak to możliwe że nie poczułam kiedy zaczął padać. Z zrezygnowaniem patrzę na zupełnie mokrą książkę. Uratować to już się jej nie da.
Zamykam okna na balkonie i wraz z zlepionym papierem wracam do środka. Mimo ubolewania muszę wyrzucić do kosza zniszczoną książkę.  Na zegarku kolorowe cyferki wskazują godzinę 21 więc chwytam piżamę z szafy i idę do łazienki. Nadal było mi strasznie zimno, więc postanowiłam wziąć gorącą kąpiel.
Odkręciłam kran i przekręciłam maksymalnie w lewo.
-Super-wymamrotałam-nie ma ciepłej wody.
Zrezygnowana weszłam pod prysznic i szybko umyłam się w zimnej wodzie.
O godzinie 22 kładę się do łóżka.
Z ulgą wpełzam pod grubą kołdrę ciepło powoli rozpływa się po moim ciele. Mózg jednak nie pozwala mi na ponowne zaśnięcie. Miliony myśli zapełniają moją głowę.
Czy to możliwe że go spotkam, czy on wogóle istnieje? A może mam obsesje. Cały czas o nim myśle, że może zaczynam mieć halucynacje.
Wyimaginowany obraz koszmarnych wizji może być przecież zwykłą próbą wyleczenia się z przeszłości.
Przeszłości, która za każdym razem wywołuje falę bólu.
Nawet nie zauważam kiedy po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Obejmuje się rękoma. Jak można w tak krótkim życiu zmieścić tyle cierpienia. 21 lat trosk i rzeczy, których nigdy nie przeżyli 90-cio letni ludzie. W mojej głowie pojawiają się na nowo obrazy z przeszłości. Twarze rodziców, ręce wbijanie w moją skórę, w lustrze twarz wymizerniałej czternastolatki, ręce wplecione w śmiertelnym uścisku.
Wystarczy.
Żyję tu i teraz. Nie mogę pozwolić by to znowu zdecydowało o moim życiu.
Mimo to pozwalam sobie kolejny ostatni raz zapłakać nad swoim losem. I tak z mokrymi policzkami zapasem w niespokojny sen pełen koszmarów.

Between dream and realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz