LUKE (ten sam dzień co w poprzednim rozdziale- poranek)
Wstaję obudzony przez słońce. Wstaję z uśmiechem na ustach, jednak już po chwili wszystko wraca.
Cały wczorajszy dzień, a konkretnie ten jeden moment.
Wraca wszystko. Każdy szczegół.
Jej twarz, piękne oczy, blond włosy.
A zwłaszcza jej wzrok. Zawiedziony wzrok kiedy ją zostawiłem.
Padam z powrotem na łóżko i chowam twarz w poduszkę.
Jak to możliwe, że nigdy jej nie widziałem, ani nie spotkałem.
Jak to możliwe że ona istnieje.
Jej sylwetka wciąż majaczyła mi przed oczami, gdy szedłem do kuchni.
Lekko się krzywię na widok bałaganu, który wczoraj zrobiłem. Ustawiam jedno z krzeseł i siadam na nim. Nagle moją uwagę przykuwa różowa karteczka samoprzylepna na lodówce.
Zerknąłem na kawałek papieru. Kartka z adresem. Z jej adresem. Wydaje mi się, że lodówka i ta kartka to jedyne co wczoraj łagodniej potraktowałem.
Wzdycham zabieram się za zebranie porozrzucanych po kuchni rzeczy. Nie mogę się skupić na sprzątaniu. Wciąż przypominam sobie jak stchórzyłem, kiedy ją zobaczyłem. To było jak cios. Była olśniewająca. Piękniejsza niż w moich snach.
Kiedy wszystko jest już na swoim miejscu, a ja jem swoje śniadanie zdaje sobie sprawę, że jest zbyt cicho nawet na tą godzinę.
Po sprzątnjęciu naczyń ruszam do pokoju Caluma, ale widzę tylko zasłane łóżko. Spojrzałem na zegar. Możliwe, że wyszedł. Postanowiłem, że muszę coś zrobić jeśli nie chce znów myśleć o niej. Zakładam spodenki i jakąś bluzkę, i już po chwili biegnę chodnikiem. Nogi niosą mnie przed siebie. Słyszę warkot samochodów, gwar tysiąca głosów, szum wiatru. Nawet nie zauważam kiedy zatrzymuję się przed budynkiem. Tym budynkiem. Wszystkie emocje i obrazy zlewają mnie jak chłodna woda. Biegnę by uciec, aby nikt nie zobaczył ścieranych ukradkiem łez. Jednak zdradliwe nogi tym razem wiodą mnie do innego bloku. Bloku, w którym ona mieszka. Spoglądam w górę zastanawiając się czy na którymś balkonie zobaczę ją. Z kubkiem, opartą o barierkę. I w końcu odnajduję ją, tyle że z jakimś chłopakiem. Obejmuje ją ramieniem gładząc po plecach. Niewytłumaczalna zazdrość kiełkuje w moim wnętrzu. Uciekam jak tchórz, bo nie chce tego widzieć. Nie chce by ktoś mnie zobaczył. Nie chcę żeby ona mnie zobaczyła.
Kim on mógł być? Czy to jej chłopak?
Głupiec ze mnie. Oczywiście że tak. Jest piękna i na pewno nie tylko ja to dostrzegłem. Na pewno nie jeden chłopak się o nią starał.
Z zamyślenia wyrywa mnie trzask zamykanych drzwi i po chwili do salonu wchodzi Calum.
Od razu wodzę że coś jest nie tak. Usiadł na krześle i schował twarz w dłonie.
-Calum co jest?-zapytałem zaniepokojony
Podniósł na mnie wzrok.
-Twój ojciec Luke. Twój ojciec jest-całe moje ciało przeszedł dreszcz-Widziałem go jak kręcił się w okolicy waszego domu.
-Co ty tam do cholery robiłeś?- zapytałem wkurzony.
Nawet nie wiedział co mogło mu się stać.
-Mówiłem ci żebyś tam nie wracał. Jeśli dowie się gdzie się przeprowadziliśmy to będzie koniec.
-Przejeżdzałem tylko. Miałem sprawy do załatwienia w okolicy-położyłem dłoń na jego ramieniu- A to miejsce.... ono mnie przyciąga. Ona tam była...
Nie mówię nic. Wiem że teraz mój przyjaciel nie potrzebuje słów. Wystarczy mu moje nieme wsparcie.Aby odgonić męczące mnie myśli, postanowiłem wyjść na miasto.
Przemierzając jego ulice zastanawiałem się jak ogarnąć ten chaos. Nie dość że znalazłem ją, to do tego ojciec wrócił.
Ojciec był złym człowiekiem, ale nie zawsze tak było.
Kiedy moja mama umarła, ojciec się załamał. Wpadł w pijaństwo, jednak stosunkowo szybko się ogarnął. A wszystko to za sprawą jego sekretarki. Odnalazł nową miłość, a wraz z nią spokój ducha.
Dodatkowo zyskałem brata.
Uśmiechnąłem się na samą myśl.
Od razu polubiliśmy się z Calumem. Ojciec bez problemu zaakceptował drugiego syna i tak żyliśmy w spokoju. Jednak z czasem dało się słyszeć wieczorami ich kłótnie. Coraz częściej i częściej.
Ojciec znów zaczął pić, krzyczał na nas i Malyssę. Któregoś razu zobaczyłem siniaki na jej przedramionach.
Ojciec się stoczył, a jego firma upadła. I właśnie wtedy nastąpił kulminacyjny moment.
Wypadek.
Potem już wszystko nie było takie same. Calum miał już 18 lat a ja 17, a jednak nie potrafiliśmy zapobiec tragedii.
Uciekliśmy, i zamieszkaliśmy razem. I od tamtego czasu jakoś razem żyjemy.
Dzięki oszczędnościom ukrytym i powierzonym nam przez matkę Caluma mogliśmy iść na studia i kupić mieszkanie. Dorywczo pracowaliśmy, aby mieć za co żyć mimo znacznych pozostałych oszczędności.
Teraz miam brata. Tylko jego, ale to o wiele więcej niż mógłbym chcieć.
To on mi przypomina że nie jestem potworem. Że jestem coś wart.
Nagle drgam przestraszony kiedy czuję dłoń na moim ramieniu.
Za mną stoi wysoka brunetka. Jej zielone oczy spoglądają na mnie z nieskrywanym zainteresowaniem, a na ustach błąka się nieśmiały uśmiech.
-Wypadł ci- mówi.
A ja dopiero teraz zauważam wyciągnięty w moją stronę portfel.
Mój portfel.
-Dziękuję- mówię chwytając przedmiot- Nie wiem jak Ci się odwdzięczę.
Uśmiecham się miło.
-A co powiesz na kawę?- pyta
- Dobrze, tylko...- wacham się- Jest ktoś w moim życiu jeśli o to chodzi
Drapię się zdenerwowany po karku.
Myślę o blondynce. Nawet nie wiem jak ma na imię. Wiem że jest w związku, a jednak już czuję się wobec niej lojalny.
-Spokojnie, spotkanie wyłącznje na stopie przyjacielskiej- śmieje się więc i ja się uśmiecham- Jestem Kara.
-Luke- chwytam jej wyciągniętą rękę.-No to opowiedz mi o niej- mówi dziewczyna kiedy w końcu siedzimy przy stoliku w kawiarni.
- Tak właściwie to jej nie znam. To znaczy spotkaliśmy się kiedyś- mówię myśląc o śnie- W każdym razie spotkałem ją ostatnio i ona też mnie poznała. Ale uciekłem jak kompletny kretyn.
-Dlaczego?- pyta dziewczyna popijając herbatę.
-Przestraszyłem się. Była taka piękna i delikatna... Ale co jeśli tylko ją sprawdzę?
-Czemu miałbyś to zrobić? W jaki sposób miałbyś ją skrzywdzić?
-Mam swoją historię i są w niej różni ludzie. A zwłaszcza tą jedną osoba. Osoba, która przez większość życia uczyła mnie jak być potworem- mówię powoli.
-Jesteś skrzywdzony- mówi- Ale to nie jednoznaczne z tym że będziesz skrzywdzić. To właśnie Ci.skrzywdzeni ludzie będą kochać najpiękniej. Będą dbać by nikt bliski im nie cierpiał.
-Nawet jeśli to ona ma chłopaka więc i tak nie mam szans- westchnąłem próbując ugasić promyk nadzieji.
-Skąd wiesz? Przecież mówiłeś że prawie jej nie znasz.
-Widziałem ją z jakimś mężczyzną. Przytulał ją.
Dziewczyna zachichotała.
-Wy jednak jesteście idiotami. Powiedz mi jeszcze że było to po waszym spotkaniu na którym uciechłeś.
Skinąłem niepewnie głową na co dziewczyna westchnęła.
- Nie pomyślałeś że mógł to być jej przyjaciel, który ją pocieszał? Mam przyjaciółkę, które ze swoim przyjacielem potrafi się non stop przytulać, a rozstają się całkiem w głowę. A w domu czeka na niego jego ciężarna dziewczyna.
-A ta przyjaciółka?
Kara zagrała niepewnie wargę.
-Powiedzmy że kogoś poznała, ale jeszcze go nie odnalazła...
-Myślisz że faktycznie mam u niej szansę?
-Zawsze mamy szansę, ale nie zawsze ma ją tą drugą osoba. W twoim przypadku spróbowałabym zawalczyć.
CZYTASZ
Between dream and reality
AcakPo prostu się znają. Po prostu los postanowił połączyć dwa zagubione serca. A oni po prostu napisali razem swoją historię.