Płonęłam. Całe moje ciało płonęło. Zdarzenia z wczoraj mieszały się w mojej głowie układając się w ścieżki prowadzące zawsze do błękitnych oczu. Wypuściłam wstrzymywane w płucach powietrze i otworzyłam powoli oczy.
Boli- pomyślałam, chcąc już tylko wrócić do błogiej krainy snu.
Mimo wszystko zmusiłam się do obudzenia i powoli otworzyłam oczy.
Biały sufit.
Biały sufit to pierwsze co zobaczyłam.
Następne były granatowe ściany.
Duże, czarne biurko.
Gitara.
Szafa.
Drzwi.
Niebieskie tęczówki.
Chłopak ze skupieniem obserwował moją twarz. Leżał na boku, a jego dłoń spoczywała na moim ramieniu. Nie musieliśmy nic mówić, tak było dobrze.-Dziękuję-wyszeptałam jednak nie odrywając od niego wzroku.
Analizowałam jego twarz nie wierząc że w końcu go odnalazłam, a raczej to on odnalazł mnie i w dodatku ocalił. Pod wpływem impulsu przysunęłam się bliżej niego i przytuliłam. Wcisnęłam twarz w jego pierś i zacisnęłam oczy. Jego ramiona natychmiast owinęły się wokół mnie tworząc otoczkę bezpieczeństwa. W końcu na swoim miejscu.Mimo że nieznajomi, tak bardzo sobie znani. Szczęście znalezione w jednej chwili. Dwa serca bijące w swoim rytmie, ale bijące dla drugiego. Odnalezione dwie połówki jedności w tym złym świecie.
Uniosłam głowę, czując poruszenie chłopaka. Jego oczy znajdowały się tylko kilka centymetrów od moich. Położyłam dłoń na jego policzek i kciukiem przesunęłam po linii jego szczęki. Opuszkami palców kreśliłam wzory na jego twarzy, aż doszłam do jego linii ust. Nagle jego dłoń przykryła moją, a jego usta musnęły moje palce, a potem bok dłoni i nadgarstek. Następnie przerwał i jego wzrok zatrzymał się na moich ustach.
Zawahał się tylko chwilę zanim jego usta złączyły się z moimi.I nie trzeba tu nic mówić o tym że się nie znamy i tak naprawdę widzimy drugi raz. Nie trzeba mówić że nie wiem jaką kawę lubi, a on nie zna mojego ulubionego zespołu. Nie trzeba tego mówić bo ta relacja nie potrzebuje słów. Jest naturalna jak oddychanie. Jest po prostu tym uczuciem, które od pierwszego spojrzenia rozsadzało nas od środka.
Nie było fajerwerków, iskier czy motyli. Byliśmy tylko my. Na dnie oceanu. Płonący żywym ogniem.
Kiedy chłopak odsunął się nadal czułam ten żar.
-Nie zostawiaj mnie- wyszeptałam- Wiem, że jeszcze się nie znamy i nic o sobie nie wiemy, ale ja chcę cię poznać i czuję jakieś przyciąganie. Nie wiem... ja... nic nie rozumiem -pokręciłam głową
-Hej- zaczął chłopak- Ja też tego nie rozumiem, ale te sny, ty, to wszystko... Ja również chcę cię poznać. Chcę cię chronić -chłopak westchnął i spuścił wzrok- Przepraszam że zawiodłem cię. Gdybym wtedy nie uciekł jak tchórz, nie tu leżałabyś teraz w takim stanie. Widok ciebie, takiej prawdziwej i tak blisko wytrącił mnie z równowagi. Boję się o ciebie i o to co mogę ci zrobić. Że mogę cię...skrzywdzić- chłopak odsunął się. I usiadł na skraju łóżka.Usiadłam na brzegu po drugiej stronie, plecami do niego.
-Przeznaczenie chciało byśmy się spotkali i chciało nas połączyć. Nie pozwolę by cokolwiek mnie zniszczyło i wiem że ty nie zrobisz mi nic złego. A teraz zjedzmy śniadanie, bo mój brzuch urządzi nam tu zaraz operę- zachichotałam chcąc rozładować napięcie.
I chyba się udało bo usłyszałam cichy śmiech i po chwili pojawiła się przede mną wysoka postać.
-W takim razie zapraszam do najlepszej knajpki w mieście na naleśniki-powiedział wyciągając ku mnie dłoń.
Od razu ją chwyciłam i podniosłam się z łóżka.Nie miałam w co się ubrać, więc chłopak obiecał że zaraz po śniadaniu zawiezie mnie do mojego mieszkania. Ustaliliśmy też że zatrzymam się u nich na kilka dni, żebym mogła w spokoju dojść do siebie. W każdym razie chłopak dał mi swoje dresowe, krótkie spodenki i jedną z mniejszych koszulek jakie znalazł.
W łazience wykąpałam się zmywając wraz z wodą wspomnienia z minionej nocy, po czym otuliłam się czarnym ręcznikiem. Szybko założyłam szare spodenki i wkasałam w nie czarną koszulkę. Przeczesałam szczotką włosy i zostawiłam rozpuszczone. Miałam nadzieję że choć trochę zasłonią rany na mojej twarzy, która wyglądała naprawdę źle. Oko nadal było opuchnięte, a siniaki miały mocno wyróżniający się na bladej twarzy fioletowy kolor. Nie tylko twarz ucierpiała. Całe nadgarstki, ramiona, talia, obojczyki.... to wszystko pokrywały ciemne ślady.
Mimo wszystko Lukowi nie wydawał się przeszkadzać mój wygląd. Kiedy wyszłam z łazienki uśmiechnął się tylko lekko i zaprosił do wyjścia. Widząc jednak jak niepewnie spoglądam na swoje ramiona cofnął się do pokoju i podał mi koszulę w czerwono-czarną kratę, którą z wdzięcznością przyjęłam.
Mimo że tak naprawdę teraz się poznaliśmy, czułam się przy nim jak byśmy znali się od wielu lat. Idąc z nim zauważałam jego ukradkowe spojrzenia i uśmiech kiedy coś opowiadałam. Nie tylko on jednak to robił. Kiedy to on mówił pozwalałam sobie studiować jego twarz, a gdy czułam jego wzrok, mimowolnie się uśmiechałam.
W końcu zatrzymaliśmy się pod niewielką kawiarnią, a konkretnie naleśnikarnią. W środku było bardzo przyjemnie. Na ścianach wisiały półki z książkami. Ściany wytapetowano wzorem starego drewna, który zdobił również podłogę pokrytą kolorowymi dywanami. Miejsca do siedzenia mimo iż każde różne idealnie do siebie pasowały. Przy jednym stoliku stały dwie skórzane kanapy, przy innym dwa brudno-niebieskie fotele, jeszcze przy innym białe wiklinowe krzesła z zielonymi poduszkami.Usiadłam na żółtym fotelu z wysokim oparciem, podczas gdy Luke poszedł złożyć zamówienie. Mimo wydarzeń z poprzedniego dnia nie mogłam nie cieszyć się tym spokojem i beztroską jaką czułam teraz. Było mi po prostu dobrze.
W końcu dołączył do mnie chłopak niosąc kubki z parującą herbatą dla mnie i kawą dla niego. Kawę pijałam stosunkowo rzadko. Czasami raz w ciągu dnia, a czasami wcale. Niestety nie rozumiałam ludzi, którzy pijali kawę nałogowo po kilka razy dziennie. Nie sprawiało mi to jakiejś wielkiej przyjemności, ani nie dawało żadnego kopa. Piłam kawę tylko co jakiś czas dla samego napicia się tego napoju. Natomiast herbata była moim napojem bogów i mogłabym ją pić cały czas.
-Herbata dla pani i cukier zaraz przyniosę- powiedział odstawiając kubki i wracając do lady.
Po chwili wrócił z małym naczynkiem w kształcie serduszka i postawił przede mną.
-Nie wiem czy słodzisz, ostatnio wszyscy odstawiają cukier, ale ja tak nie potrafię-powiedział przesuwając cukier w moją stronę.
-Słodzę, nie wyobrażam sobie mojej ulubionej herbaty bez łyżeczki cukru, a czasem i więcej w zależności od tego co piję- wsypałam białe kryształki do naparu i przesunęłam cukierniczkę w stronę chłopaka.
-Więc mamy pierwszą informację. Słodzisz herbatę. Zamierzam podczas tego śniadania dowiedzieć się o tobie wielu rzeczy- chłopak uśmiechnął się do mnie.
-I vice versa- powiedziałam mieszając herbatę.
CZYTASZ
Between dream and reality
LosowePo prostu się znają. Po prostu los postanowił połączyć dwa zagubione serca. A oni po prostu napisali razem swoją historię.