Ocknęła się w skrzydle szpitalnym. Leżąc na śnieżnobiałej pościeli o przyjemnie kwiatowym zapachu. Obejrzała się, po swojej prawej stronie na szafeczce nocnej zauważyła czekoladki i małą czerwoną, różę.
- Cudownie.-pomyślała- Nie dość, że odkryłam tajemnice Julietty, to jeszcze nie muszę chodzić na lekcje, a co za tym idzie nie będę się spóźniać...
Drzwi do sali nagle otworzyły się i Rose, odwróciła głowę w ich stronę. Za drzwiami stała Caroline. Dziewczynka była lekko zawiedziona, spodziewała się raczej Scorpiusa.
- Część! - przywitała się uśmiechnięta dziewczynka- Jak tam?
- Okej...- stwierdziła zawiedzionym tonem- A ty co taka uhahana ?
- No bo wiesz, dziś na śniadaniu siedziałam sobie z twoją kuzynką, Albusem, Jamesem i Scorpiusem, gdy nagle do sali wszedł prefekt Ravencaw'u Luke.
- Luke?
- Gdybyś wtedy poszła za dobrą grupą poznałabyś go!- zbulwersowała się dziewczynka.
- Dobra, kontynuuj
- On wszedł do sali i Julietta zaprosiła go do nas, ale obok niej nie było już miejsca i usiadł obok mnie!
- To wszystko?
- Nie! Później poprosił żebym podała mu sos pieczarkowy, a on upuścił go na mnie!
Dopiero wtedy rudowłosa dostrzegła dość dużą plamę na koszulce Caroline.
- To cię tak jara?
- Nie no coś ty! Potem powiedział, że może mi to wynagrodzić pomocą w nauce i spotykamy się za cztery dni w bibliotece.
- To super !
Wtedy do skrzydła weszła także profesor McGonagall
- Przyszłam powiedzieć Ci, że wyjdziesz za cztery dni - oznajmiła z uśmiechem- Oraz przekazać to
Podała jej mały bukiet róż, ale zanim Rose zapytała się od kogo są kobieta odeszła.
****
Minęły cztery dni. Rose wyszła ze skrzydła szpitalnego, lekcje już się skończyły. Była w drodze do salonu krukonów i ku jej zaskoczeniu nie było żadnej niespodzianki. Myliła się. Nie daleko drzwi od salonu, na ławeczce Julietta całowała się ze Scorpius'em. Dziewczynka była zrozpaczona i wbiegła do salonu. Później szybko schodkami na górę, do dormitorium dziewczyn. Nikogo tam nie było, a Caroline pewnie w bibliotece. Rozpakowała swoje rzeczy i położyła się na łóżku zatapiając twarz w poduszce. Zaczęła płakać... Po jakimś czasie poduszka była całkowicie mokra. Nagle do pokoju wbiegła Caroline.
- Co jest?
- Lu-Lu-Luke- rozdarła się
- Co Ci zrobił?
- O-on, na naszej randce- szlochała- pokazywał mi działanie sproszkowanego pyłu księżycowego i przysunął się do m-mnie. Ja myślałam, ż-że to coś znaczy i chciałam go po-pocałować! Ale o-on odskoczył i powiedział, ż-że jestem za młoda!
Biedna Caroline podobnie jak Rose zatopiła twarz w poduszce. Dziewczynka nie wiedziała co ma robić i uciekła na dół. W salonie panowała miła atmosfera, wszyscy rozmawiali przy odrabianiu pracy domowej. Pierwszoroczna nigdy nie widziała, żeby ktoś czerpał taką radość z odrabiania lekcji. Usiadła na fotelu odsunięta od reszty i pogrążyła się w marzeniach o Scorpusie. To jedyna rzecz jaka w tej chwili mogła sprawić jej przyjemność. Przypomniała sobie scenę z całującymi się ślizgonami i w miejsce Julietty wkleiła siebie.
- Ale, byłoby pięknie!- pomyślała
Okazało się, że jest już naprawdę późno bo nagle zaczęli schodzić się na kolacje. Dziewczyna wtopiła się w tłum aby nie natknąć się na Scorpiusa, kiedy dotarła do wielkiej sali usiadła z dala od wszystkich. Nawet nie zaważyła kiedy na przeciwko niej usiedli zakochani w sobie po uszy Julietta i Scorpius.
- Rose!- przywitał się niczego nie świadomy chłopak
- Cześć. - ledwo wydusiła z siebie te słowa, które były całe przesiąknięte jadem i zawiścią
CZYTASZ
Tajemnica rodu Ravenclaw
FanfictionMówi się, że kiedy Rowena Ravenclaw (jedna z założycieli szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart) wyjechała do Walii wróciła z małym zawiniątkiem. Twierdziła, że to nie było jej dziecko, ale z niewiadomego powodu inni założyciele nie wierzyli jej. Kaz...