"Była zimna, jesienna noc. Krople deszczu gwałtownie uderzały o ogromne okna zamku, szkoła znikała powoli wśród narastającej mgły. W jednym z okien, wciąż stała niewysoka, pulchna kobieta, wyczekując powrotu serdecznej przyjaciółki. Nagle dostrzegła coś wśród mgły, pewna zamaskowana postać podążała w stronę Hogwartu. Będąc już wystarczająco blisko, postać popchnęła drobną ręką masywne, metalowe drzwi. W całym zamku rozległ się szum i skrzyp towarzyszące otwieraniu drzwi, w progu pojawiła się wysoka, drobna kobieta o bladej twarzy. Nim się obejrzała jej serdeczna przyjaciółka w towarzystwie dwóch mężczyzn stała na przeciw, wszyscy spojrzeli na przybyszkę. Pulchna kobieta objęła ją w pasie,a po jej policzkach zaczęły spływać słone łzy.
-Roweno, droga Roweno!- można było usłyszeć słowa między szlocham.
-Nie obawiaj się Helgo, wszystko jest dobrze...- wymruczała, bez emocji przybyła.
Kiedy kobieta wyrwała się z uścisku, wciąż mokra od deszczu pochwyciła koszyk leżący na podłodze, który najwyraźniej przyniosła ze sobą i pobiegła kamiennymi schodami do jednej z wież.
-Godryku!- Tym razem wtuliła się w tors jednego z mężczyzn stojących za nią.
Mężczyzna lekko poklepała ją po plecach, a następnie cała trójka ruszyła szlakiem Roweny. Gdy dotarli do odpowiedniej wieży Helga bezszelestnie otworzyła drzwi i weszła do środka. Zastała tam przyjaciółkę zalaną łzami z twarzą ukrytą w dłoniach. Rzuciła okiem na koszyk stojący w rogu pokoju, już chciała podejść do Roweny kiedy nagle w koszyku coś się poruszyło. Pulchna kobieta podeszła do niego chwiejnym krokiem, a następnie nachyliła się nad nim. W środku leżało niemowlę zawinięte w dwie niebieskie chusty.
-O-ona, t-to nie jest t-tak... - pokój wypełniły szlochy .
Helga podeszła do kobiety i położyła jej rękę na ramieniu, darząc przy tym ciepłym uśmiechem. Kiedy wciąż mokra podróżniczka chciała na nią spojrzeć, w progu zobaczyła tą samą dwójkę mężczyzn, która towarzyszyła Heldze podczas powitania.
- Nie...- wysyczał jeden z nich- Coś ty uczyniła?! Trzeba się tego pozbyć!
Twarz Roweny ponownie pokryła się łzami. Nie zważając na nic, czarnowłosy wciągną z okolic pasa niewielki sztylet, zmierzając w stronę koszyka.
- Zostaw ją!- Obie kobiety zerwały się z miejsca, powstrzymując go.
-Ktoś musi to zrobić!- wysyczał ponownie czarnowłosy.
Rowena ponownie pochwyciła koszyk i zatrzaskując za sobą drzwi, pobiegła w stronę lochów. Zostawiła koszyk z dzieckiem i kilkoma owocami w jednym z korytarzy, podarowała jej także swój diadem, który miał dać jej mądrość i umiejętności samodzielnego uczenia się zaklęć. Później stworzyła drugi, identyczny, by inni nie nabierali podejrzeń.
-Żegnaj Mary...- były to jej ostatnie słowa skierowane w stronę dziecka."
Na samym dole strony Rose dostrzegła dopisane pięknym pismem:
"Mówi się, że to ona opiekuje się kamieniem filozoficznym, dlatego dożyła dzisiejszych czasów"
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
I jak legenda? Miało być w drugi dzień świąt, ale coś nie wyszło >.<
Vote?
Komentarz?
CZYTASZ
Tajemnica rodu Ravenclaw
FanfictionMówi się, że kiedy Rowena Ravenclaw (jedna z założycieli szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart) wyjechała do Walii wróciła z małym zawiniątkiem. Twierdziła, że to nie było jej dziecko, ale z niewiadomego powodu inni założyciele nie wierzyli jej. Kaz...