Uczucie: Zapracowanie, duma
Poniedziałek zdecydowanie jest najmniej lubianym dniem tygodnia. Dzieje się tak nie tylko dlatego, że zaczyna on tydzień roboczy. Ma po prostu cudowne magiczne właściwości, które powodują, że w poniedziałki budziki są wyjątkowo denerwujące, bardziej chce nam się spać, czy nic nam się nie chce. Oczywiście, w każdej regule są wyjątki – niestety w tym przypadku zdarzają się one tak często, jak śnieg w maju.
Takim właśnie wyjątkiem jest Hermiona Granger. Ona nie miała nic przeciwko poniedziałkom. Gdy Harry i Ron mówili jej, że jest dziwna, odpowiadała im dyplomatycznie: Gdyby weekend kończył się we wtorek to nienawidzilibyście wtorków. A lekcje i tak was nie ominą. Chłopcy w duchu przyznawali jej rację, choć w życiu nie powiedzieliby tego na głos.
Lekcje nie były zbyt ciężkie, gdyż składały się z samych powtórek. Na historii magii, opiece nad magicznymi stworzeniami, transmutacji, dwóch godzinach runów, zaklęć i numerologii Hermiona praktycznie odpoczywała, dlatego szła na obiad lekkim krokiem.
– Smacznego – przywitała się szatynka, siadając przy stole Gryffindoru obok Ginny. Właśnie wróciła z numerologii z profesor Vector. – Coś się stało? – zdziwiła się patrząc na miny Rona i Harry'ego.
– Nie, czemu miałoby się coś stać? – spytał Harry.
– Widzisz... Jesteście weseli, a jest poniedziałek. To do was niepodobne.
– Mieli ostatnie wróżbiarstwo – wytłumaczyła Ginny. – I Trelawney znowu przepowiadała przyszłość.
– I co powiedziała? – zaciekawiła się Hermiona, nakładając przy tym zupę pomidorową na talerz.
– Wspominała coś o wydarzeniach, na które Hogwart nie jest gotowy. Wiesz, zmieni wszystko na lepsze i takie tam inne – oznajmił Ron z pełnymi ustami, przez co trudno było go zrozumieć.
– Czyli tak naprawdę nic nie przepowiedziała.
– Właśnie tak, Hermiono. Święta racja.
.*.*.*.*.*.*.*.*.*.
Następnego dnia pogoda spłatała wszystkim psikusa. Świeciło słońce i padał przelotny deszcz, ale za to dzień był ciekawszy niż ten poprzedni. Pierwszą lekcją uczniów z siódmego roku było zielarstwo. Niezbyt zadowoleni uczniowie musieli biec w ulewie do szklarni z numerem trzy. Jak na ironię była ona zamknięta, a profesor Sprout spóźniła się. Włosy Hermiony miały jeszcze większą objętość niż zwykle, Pansy jeszcze bardziej oklapły, a Malfoya... Na Malfoya lepiej było nie patrzeć. Żel spływał mu z czupryny, przez co jego fryzura była niemal identyczna jak Harry'ego – każdy włos sterczał w inną stronę i niemożliwe było okiełznanie ich. Mimo starań chłopaka, usilne przygładzanie w niczym nie pomogło, gdyż nadal wyglądał jak szalony naukowiec. Wygląd Draco sprawił, że Zabini niemal zwijał się ze śmiechu przy wejściu do szklarni. Inni Ślizgoni ograniczali swoje rozbawienie do ukrywania śmiechu poprzez nieudolne udawanie kaszlu. Tamtego dnia Draco obiecał sobie, że ostatni raz ma żel na włosach i stanowczo trzymał się swojego postanowienia.
– Czemu nie weszliście? – Usłyszeli w końcu głos profesor Sprout.
– Było zamknięte, pani profesor – wyjaśniła Lavender.
– A od czego macie różdżki? Wystarczyła jedna Alohomora – powiedziała nauczycielka i wpuściła uczniów do szklarni.
Potem dwie godziny walczyli z roślinami. Dosłownie. Hermiona i Neville jako jedyni pamiętali materiał z pierwszej klasy, dzięki czemu oszczędzili sobie różnych obrażeń na rękach. Ludzie pokroju Zabiniego wyszli z lekcji z czerwonymi od krwi dłońmi. Co ciekawe, chłopak wcale się tym nie przejął i nadal żartował z fryzury Draco.
CZYTASZ
Zenit skrajnych uczuć | Dramione
FanfictionJakie znaczenie w życiu człowieka ma przypadek i spełnione marzenia? Odpowiedź na to pytanie poznaje Hermiona Granger - główna bohaterka opowiadania. Wraca do Hogwartu jako dziewczyna, która nadal czuje ogromny żal po stracie wielu bliskich jej osób...