Rozdział 27: Z myślą o tobie

9.8K 584 316
                                    

Uczucie: Zawstydzenie, ambicja, zaufanie

Jeszcze tego samego dnia, kiedy odbyła się próba tańca, Draco stanął w pustym Pokoju Wspólnym. Nie było nikogo, nie licząc jego samego. Zdziwiony chłopak spojrzał na kartkę z grafikiem. Nie wisiała pod nią notka o żadnym spotkaniu prefektów. A poza tym był poniedziałek – spotkania nigdy nie odbywały się w poniedziałki. Blondyn nie miał pojęcia, co się stało, ale cisza w salonie wręcz mu przeszkadzała. Poszedł więc do swojego pokoju, stwierdzając, że brzęczenie muchy nie poprawia mu humoru, tylko go pogarsza. Zamknął się więc w swoich czterech ścianach i z nudów począł polerować swoją miotłę.

Nie miał pojęcia, że w tym czasie reszta prefektów wróciła do Wieży.

– O, jak pusto – stwierdziła Ramona, wchodząc do pomieszczenia. – Nie ma naszego blondaska?

– To bez znaczenia – mruknęła Hermiona. Jakoś nie miała ochoty spotkać się z nim, szczególnie po lekcjach tańca, z których wyszła czerwona, jak burak... Niekoniecznie ze zmęczenia.

– Ale ten pomysł jest genialny, nie sądzicie? – spytała Amber, wracając do poprzedniego tematu rozmowy. Ramona westchnęła tylko.

– Pewnie, że fajny! – rzekła ochoczo Pansy. – Szkoda tylko, że reszta nie ma takiego szczęścia, jak on...

– Ale to przecież nie ich wina... – zauważyła Hermiona. – Swoją drogą, to trochę dziwne, że prawie wszyscy urodzili się w wakacje...

– ... albo w święta – dokończyła Pansy, krzywiąc się lekko. – Ale to mniej ważne.

– Żadne: mniej ważne. Czuję się trochę poszkodowana! – Ramona założyła ręce. Oczywiście, wiedziała, że swojego losu nie zmieni, dlatego zbytnio jej to nie denerwowało. – A teraz idę wziąć diabelsko gorącą kąpiel, to może pozbędę się tych zakwasów. – Zaczęła kuśtykać w stronę schodów do dormitoriów dziewcząt. – Dobranoc!

.*.*.*.*.*.*.*.

Mimo że owutemy zostały napisane w maju, a był początek czerwca, nauczyciele nadal byli nieznośni. Co prawda nie zadawali prac domowych (wtedy to już nie byliby nauczyciele, tylko demony) ale nadal wymagali od siódmoklasistów wiedzy, myślenia i przyswajania nowego materiału. Profesor Levis była pod tym względem najgorsza – tak jak obiecała na początku roku, uczyła ich dodatkowych zaklęć, które „są niezbędne do ich przyszłego życia". Do tej pory Malfoy nie zapamiętał niczego, bo stwierdził, że tłuczek do ziemniaków może kupić, a nie transmutować.

W piątek wszyscy poczuli się wolni. Draco także, choć humoru nie miał dobrego. Wszystkie skumulowane w nim uczucia zdecydowały, że chłopak poszedł przelecieć się na miotle. To zawsze go odprężało – a gdy to nie pomagało, chodził zdrzemnąć się do biblioteki. Blondyn leciał w stronę jeziora sąsiadującego ze szkołą, a wiatr przyjemnie go orzeźwiał. Spojrzał na wodę rozciągającą się przed nim. Niemal od razu dostrzegł Wyspę Zakochanych. W jego głowie pokazał się obraz Hermiony siedzącej na trawie i słuchającej jego opowieści... i wtedy, całkiem niespodziewanie, uderzyła go pewna myśl. Pomysł, który bardzo mu się spodobał, tak bardzo, że musiał zwolnić, bo myśli go pochłonęły. To było genialne i musiał to stwierdzić, mimo że jego wrodzona skromność na to zazwyczaj nie pozwalała.

– Merlinie! – krzyknął Draco, kiedy nagle poczuł trzepnięcie w ramię. Obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, ale nikogo nie zauważył.

– Jaki Merlinie, to tylko ja! – Usłyszał za plecami. Blondyn obrócił się na prędce, powracając do poprzedniego stanu.

– Blaise – warknął – nie rób tego więcej. Jasne?

– Jak słońce. – Kiwnął ochoczo. – Ale wybacz, wprost nie mogłem się powstrzymać. Rzadko się widuję ciebie zamyślonego, ale zdecydowanie lepiej wyglądasz, kiedy jesteś trzeźwy.

Zenit skrajnych uczuć | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz