Rozdział 24: Święto Bohaterów

10.7K 610 181
                                    

Uczucie: Melancholia, tęsknota, zapracowanie, dobroczynność


Ciche stukanie w drzwi sprawiło, że chłopak przebudził się. Z początku zdawało mu się, że dźwięk po prostu mu się przyśnił. Już zamierzał ponownie położyć głowę na niebiańsko miękkiej poduszce i zasnąć, kiedy pukanie ponownie dotarło do jego uszu. Jego pierwszą myślą było: „Zignoruj to i idź spać", drugą: „Ktokolwiek to jest, z pewnością nie da ci spokoju, dopóki mu nie otworzysz". Ta druga opcja wydawała mu się nieprzyjemnie prawdziwa, w końcu była niedziela.

– Właź, zmoro nieczysta – zawołał, nie podnosząc swej głowy z poduszki. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, więc podniósł swoją głowę, by zaspanymi oczami zobaczyć, kto ośmielił się obudzić go w środku nocy.

Koło jego łóżka stanęła Hermiona Granger. Jej nie mógł ochrzanić za zakłócanie jego cennego spokoju. Wiedział, że odparłaby jego atak, a to skończyłoby się soczystą kłótnią. A on tego nie chciał – sam tego nie rozumiał, ale nie chciał jej ranić. Kiedy nazwał ją szlamą, sam poczuł jakieś ukłucie w sercu. Dlatego stał wtedy zdziwiony i wystraszony. Jego obelgi nigdy nie uderzyły w niego... Dlatego postanowił być teraz dla niej uprzejmy.

– Co cię sprowadza w moje skromne progi, Granger? – spytał, ponownie kładąc głowę na poduszkę. Dziewczyna podeszła bliżej do jego łóżka. Założyła ręce na piersi, po czym spytała:

– Kiedy zamierzasz wstać?

Draco spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami. Czego ona od niego chciała? Była jeszcze noc, a ona go nawiedzała, zamiast poczekać, aż będzie należycie wypoczęty. Hermiona cały czas patrzyła mu odważnie w oczy, mając przy tym zaciętą minę. Jak zauważył Draco, nie rozglądała się po pomieszczeniu – wystarczająco dobrze znała ten pokój, żeby to robić.

– Rano – mruknął. Ona pokręciła głową. Podeszła do okna, znajdującego się przy biurku i odsunęła zasłony. Nagle w całym pomieszczeniu zapanowała taka jasność, że blondyn musiał zmrużyć oczy.

– Malfoy, jest już po dziesiątej – zaczęła. Chłopak westchnął ciężko, ponownie opadając na poduszki. – A jak sam z pewnością dobrze wiesz, ponad trzysta zaproszeń nie wypełni się samo...

– Och, nie... – wydał z siebie jęk. Kompletnie zapomniał o tych torturach, które miała zafundować mu dziewczyna. – Granger, daj mi jeszcze pięć minut...

– Na pewno nie! Ubieraj się, marsz na śniadanie i szykuj nadgarstki.

– Nie znęcaj się tak nade mną, proszę...

– Widzimy się za pół godziny – powiedziała wyraźnie, po czym wyszła z jego dormitorium.

Co ja robię ze swoim życiem? – pomyślał gorzko, zanim zwlekł się z łóżka. – Daję się terroryzować Granger...


.*.*.*.*.*.*.


Pół godziny później Draco wszedł do salonu. Wracał właśnie ze śniadania, na którym ociągał się, jak tylko mógł. Pogadał sobie z Nottem, zjadł, wziął dokładkę, zaczął zagadywać Milicentę i dopiero potem poszedł do Wieży Prefektów. W salonie dziewczyny już zaczęły rozpakowywać pióra, zaproszenia, powyjmowały butelki z atramentem. Chłopak skrzywił się, ale podszedł bliżej.

– Już myślałyśmy, że nie zaszczycisz nas swoją obecnością – odezwała się Amber. Draco uśmiechnął się do niej.

Nawet nie wiesz, jaką miałem ochotę, żeby to zrobić – pomyślał.

Zenit skrajnych uczuć | DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz