Rozdział 15

17 1 1
                                    

Budzę, się w zimnej sali. Czuje się tak samo źle jak wczoraj. Mama siedzi obok mnie. Potrzebuje jej teraz, jak nigdy dotąd. Siedzę w bezruchu, uśmiecha się do mnie. Po chwili odzywa się ciepłym głosem.

- Wiem, co wczoraj zrobił Liam. Chcesz o tym pogadać? - w ostatnim czasie nie radzę sobie z moimi uczuciami. Łzy lecą, zawsze w tedy kiedy nie trzeba, w tedy kiedy próbuję być silna.

- Tak. - mówię nieśmiało. - Wczoraj Harry i ja zerwaliśmy ze sobą. To wszystko wina Liama. Nie chce go znać.

- Dobrze, już dobrze. Zobaczysz wrócicie do siebie. Wszystko się ułoży. - mama mówi to ze spokojem w głosie. Serce mnie boli, czuję tam pustkę. Brakuje mi go. Nie byliśmy ze sobą nawet tydzień, a on wywrócił mój świat do góry nogami. Odkąd się obudziłam przychodzą SMSy od Harrego. Wyłączam telefon. Mój świat jest w rozsypce, muszę o nim zapomnieć.

- Mamo, nie chcę, żeby Liam tu przychodził. - nie ma słów, żeby określi to co zrobił ten debil.

- Oczywiście. - chwila ciszy. - Nie smuć się tak.

- Zostaniesz ze mną dziś tutaj? Nigdzie nie pójdziesz? - potrzebuje jej. Pomimo tego, że nigdy nie ma jej w domu to zawsze znajdzie dla mnie czas.

- Dziś jestem tylko dla ciebie. Popatrz kogo przyniosłam. Misia Teda, stęsknił się za tobą. - uśmiech pojawia się z pomiędzy łez.

- Nie musiałaś go tutaj przynosić.

- Tak jak ty nie musiałaś rzucać książką od Harrego?

- Proszę cie mnie wspominaj mi nic o oni, jak o Liamie. Nie mam ochoty całe życie spędzać na rozpatrywaniu tego co było. - dotarło to chyba do niej od nie odzywa się do mnie przez chwilę.

- Zrobiłam ci kanapki z Nutellą i masłem orzechowym. Zrobiłam też zakupy jakbyś chciała coś innego. - cisza.

Nie mam jej nic do powiedzenia. Pomijając fakt, że moje serce boli. Włączam laptopa. Mama siedzi obok i się do mnie uśmiecha. Sprawdzam pocztę. Pełno tam wiadomości od wszystkich "przyjaciół". Wszyscy zadają te same pytania: "Jak się czujesz?" i "Czy mogę wpaść w odwiedziny?". Usuwam wszystko.

- Witam panie. Chciałem tylko powiedzieć, że w poniedziałek wychodzisz. - jednak tan dzień nie jest taki najgorszy. Wszedł i wyszedł.

- Chodźmy na spacer, tu do parku na dole. - nie lubię tego miejsca, w ogóle nie lubię szpitali.

- Miałam to samo ci zaproponować. - obie chichoczemy pod nosem. Mama zbiera mnie z tego łóżka. Ubieramy się i wychodzimy. Ten dzień chyba nie będzie aż taki zły. Nic nie mówimy. Mama jest zamyślona. Jak zwykle, pewnie myśli o pracy. Nowe projekty, nowe zlecenia, nowi pracownicy. W kółko to samo.

Oczami Harrego:

 Wczoraj wróciłem do domu koło dwunastej. Schlałem się razem z kumplami z osiedla. Nie mogę sobie darować tego, że wczoraj wpierdoliłem temu chujowi. Musze odkręcić to wszytko co się wczoraj stało. Dzięki Emily odkryłem, że mam uczuci, bo teraz boli mnie serce i głowa, ale to zupełnie z czego innego.

- Harry! Wstawaj! Jest już dwunasta. - wchodzi do pokoju. - Chyba jest na mnie wkurzona, że znowu piłem. - Co się znowu stało? Dlaczego wczoraj piłeś?

- Nie wiem. - jak zwykle to samo. Robi zamieszanie, a po godzinie będzie ze mną gadać jakby nic się nie stało.

- Jak to nie wiesz? Masz dopiero szesnaście lat. Zastanów się nad sobą! - idę do kuchni zrobić sobie śniadanie. Przebieram się i wychodzę. Ona musi tak cały czas ględzić?

- Wychodzę! - mówię z klatki schodowej.

- Gdzie ty znowu idziesz?

- Do Emily. Nie wiem kiedy wrócę, nie czekaj. - czy ona musi tyle gadać. Głowa boli mnie bardziej, niż kiedy wstałem.

Idę do najbliższej kwiaciarni. Kupuję bukiet stokrotek. Takie najbardziej lubi. Musi mi wybaczyć. Nie byliśmy nawet tygodnia i już ją skrzywdziłem. To wszystko przez tego chuja. Wsiadam do autobusu, który jedzie pod szpital. Wysiadam, widzę Emily i jej matkę w parku. Kieruje się tam.

Zostaw komentarz. Proszę! :)


Do góry nogami.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz