Oczami Harrego:
Jestem tylko ja, Louis i pełno wódki, która został. Jego głupie pytania świadczą o tym, że już pił. Mam wszystko w dupie. Nie mogę się cały czas przejmować Emily. Biorę flaszkę do ręki i wypijam połowę zawartości. Na środku stoi kanapa ka której siedzi elita imprezowa ( czyli ja, Louis, Zayn rzadko Niall i kiedyś Liam). Kłodę się na niej.
- Nie masz koki. - pytam kumpla.
- Harry spokojnie noc jeszcze młoda. Dzwoniłem do Nialla powinien przyjść razem z Zaynem.
- Masz kurwa tą kokę czy nie. - zaczyna pierdolić jeszcze gorzej niż wcześniej. Zaraz będzie rzygał. Nic nie mówi. Wybiega i wypierdolił cały obiad na podłogę.
Zayn wchodzi zdezorientowany.
- Nie wrócili?
- Jak widać? - odpowiadam. Biorę jeszcze łyka.
- Opanuj się. Nie jesteś sam. - Niall wyrywa mi butelkę.
- Odpierdol się nie mam humoru.
Tym sposobem wszyscy wzięli po jednej flaszce czystej wódki i każdy z nas śpi na kanapie.
Oczami Emily:
Jak dobrze, że dziewczyny już poszły. Jestem na siebie zła, że powiedziała im o Harrym. Dzwonię do niego. Odbiera.
- Możesz wpaść? - słyszę jakieś dziwne głosy. - Harry?
- Tak, jestem księżniczko. - odpowiada bełkocząc.
- Harry, jesteś pijany?
- Spokojnie, nic się nie dzieje. Tylko dobrze się bawimy. Po co dzwonisz? - w kilku sekundach spoważniał. Nie jest to dobry znak.
- Już nic. Myślałam, że jesteś bardziej odpowiedzialny.
- Emily nie rozłą... - za późno. On jest jak dziecko. Na pewno jest tam koło niego pełno dziewczyn, pustych blondynek, które myślą, że są fajne do mają ładną twarz. Cieszę się, że teraz zadzwoniłam. Przynajmniej nie mam już wątpliwości co do niego. Jestem wykończona tą całą sytuacją. Idę spać.
Kiedy budzę widzę Harrego, ale on nie jest sam. Jest jeszcze Niall. Co wszyscy ode mnie chcą o ósmej rano?
- Nie dacie mi się nawet wyspać. Co chcecie?
- Nie chcieliśmy cię obudzić... - Niallowi przerywa Harry.
- Chciałem cię przeprosić. Nie powinienem wczoraj pójść do tego pieprzonego magazynu i nie powinienem pić.
- Nie przepraszaj mnie. Nie masz za co. Nie jesteśmy już razem, nie rozumiem po co tu przyszliście?
- Emily proszę, daj mi jeszcze jedną szansę. Proszę!
- Nie dam ci następnej szansy. Dałam już ci jedną. Nie wykorzystałeś jej. Przykro mi. - nie mogę teraz zacząć płakać. Muszę być silna.
- Ale... Emily... Nie byliśmy ze sobą nawet tydzień. - jego naiwność jest tak dziecinna.
- Harry to jest znak, że nie powinniśmy być razem. Nie wyszło nam. Nie jesteśmy sobie pisani. Zrozum to. - nie mogę zrozumieć go. Jemy na prawdę na nie zależy, ale co z tego jeśli przy tym mnie rani.
- Niall, wychodzimy! - Harry zdenerwował się i to dość mocno.
Wychodzą a w tym samym czasie wchodzi House. Zawsze kiedy pokłócę się z kimś on musi przyjść. Zaczyna to mnie drażnić. W ogóle House to dziwna osoba, cały czas kuleje, bierze jakieś prochy, nie chodzi w fartuchu tak jak inni lekarze. Coś z nim nie tak.
- Witaj. Mam dobre i złe wieści. Która pierwsza?
- Ta dobra. - boje się tego co mi powie.
- To że jutro stąd wychodzisz, a zła jest taka, że muszę wypełniać papiery.
- Cieszę się. Coś jeszcze bo jestem zajęta.
Tym sposobem wygoniłam głupiego doktorka. Później uczyłam się chodzić o kulach. Nie wychodzi mi to zbyt dobrze. Czytałam tą cholerną książkę od Harrego. Jest okay i tyle. Później wpadli rodzice. Gadaliśmy, żartowaliśmy. Cieszą, że już jutro wracam do domu, ja z resztą też. Nic nie mówili o Liamie. Trochę tęsknie za nim co nie zmienia faktu,że jestem na niego zła. Kiedy rodzice poszli było dość późno więc się położyłam.
CZYTASZ
Do góry nogami.
Ngẫu nhiênHej kochani, Chciałam stworzyć coś dla Was. I oto jestem. Ta książka, będzie odzwierciadlać mnie jak i moje życie. Pisałam wcześniej wiersze. Tak, jestem romantyczką ale mam nadzieje, że to Wam nie będzie przeszkadzało. Chciałam coś publikować ale n...