Rozdział 21

15 0 0
                                    

- Na 18:00. Tak jak zawsze. Tyle?
- Rodzice robią jej imprezę niespodziankę. Będzie tylko rodzina. Nie wiem czy dam radę się z tego wykręcić.
- Dasz radę. Nie sraj się tym. Powiesz, że musisz iść z nią do Perrie bo też coś dla nie ma. Czy coś. Masz kurwa głowę to pomyśl.
- Dobra ja przyjdę tam na czwartą, a potem po nią pójdę. - niech skończy pierdolić bo śpieszy mi się.
- Tyle, bo spieszy mu się? - rozłączam się, nie czekam na odpowiedź.
Biorę jakiś chleb, warzywa i ser. Płacze i biegnę do domu. Dziwnie się czuję. Jeszcze nigdy się nie poświęciłem tak bardzo dla kogoś. Tak jakbym miał łaskotki w brzuchu. W między czasie spoglądam na zegarek. Co? Już jest 12:10. Wchodzę do domu, tobie sobie kanapki i zaczynam dzwonić do tych debili od Emily. Nie ma to sensu bo i tak nikt nie odbiera. Dzwonię do Liama znowu.
- Weź po załatwiaj ludzi a ja zajmę się tymi dekoracjami.
- Ty dekoracjami?
- Zamknij się i rób co Ci mówię. Dobrze na tym wyjdziesz. - tym razem to no się rozpaczy bez słowa. Mam go głęboko w dupie.

Oczami Emily:
Wszystko jest pokręcone. Rodzice się spóźniają się już półtora godziny. House cały czas do mnie przyłazi. Co on do cholery ode mnie chce? Najgorsze jest, że nic nie mówi. Patrzy się na mnie jakby chciał mnie wziąć ze sobą do domu, albo coś w tym rodzaju...
Widzę ich.
- W końcu! Ile można czekać. - myślałem że już nie przyjdą. Są jacyś dzięki, głupio się uśmiechają jakbym miała coś na głowie. - Co wam się dzisiaj dzieje? Nigdy się nie spóźniacie.
- Przepraszam, ale mama musiała jeszcze coś załatwić w pracy. Obiecuję, ze to ostatni raz. Szybko zabieramy się stąd to nie na widzę szpitali. - tato jak zwykle próbuje odwrócić przeciwko mamie.
- Nie prawda. To ja czkałam na Ciebie dziesięć minut przed wejściem.
- Dobrze, już chodźmy stąd. Mamo pomożesz mi się ubrać?
- Oczywiście, a Ty Marckus idź do Housa po papiery.
- Dla Was wszystko. - dlaczego mi zawsze tak sobie słodzą? W niektórych momentach jest to sztuczna i przesłodzone, wręcz ohydne.

Po dwudziestu minutach jestem przed szpitalem, a po godzinie w domu.

Nareszcie w domu. Tato niesie mnie do pokoju. Moje łóżko i moje biurko. Nic i nikt mi teraz nie przeszkodzi w czytanie książki od Harrego. Pomijając ten fakt, że jeszcze muszę coś zjeść i rozpakować się.
Niestety, ale teraz będę musiała się nauczyć chodzić o kulach. Mój najgorszy koszmar. Nie wspominając, ze będę musiała wrócić do szkoły. Codziennie będę musiała widzieć tą idiotkę, która mi to wszystko zrobiła.
- Mamo! Pomożesz mi?!


Do góry nogami.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz