Nicole odrzuciła na bok cały stos gazet krzywiąc się na widok siebie samej na okładce. Naprawdę zdawała sobie sprawę z tego, że nawaliła pozwalając by sfotografowano ją w czasie pijackich zabaw w jednym z klubów gdzie była nielegalnie. Fakt, taniec na stole i pokazywanie środkowego palca fotografom nie były jedyną wpadką tego wieczoru. W gazecie napisano również że prawdopodobnie zażywała narkotyki, bo w nosie miała kilka białych plamek od kokainy. Świetnie. Po prostu wspaniale. Aż się bała że kiedy zejdzie na śniadanie dostanie się jej od ojca. Przecież nagłówek aż prosił o zerknięcie ,,Piętnastoletnia córka znanego adwokata i kandydata na senatora pijana i naćpana w jednym z klubów Miami''. Niby pozbierała wszystkie możliwe gazety sąsiadom, ale przecież ojciec mógł przeczytać wiadomości na Internecie. Mógł również dostać telefon od swojego przyjaciela albo co gorsza jej matki. Ta to będzie triumfować na widok ukaranej i znienawidzonej córeczki, która pogrąży się w złości na samą siebie.
Jęknęła opadając na stos miękkich poduszek poukładanych przez sprzątaczkę na jej ogromnym, królewskim łóżku. Nic jej nie pomoże. Całe wakacje spędzi w domu myśląc jak się uwolnić. Diane jej nie pomoże popierając decyzje ojca dodając to, co Nicole już wiedziała, czyli że sama się o to prosiła.
Co ją podkusiło do tego by iść z Sheppardem do tego klubu. Wiedziała, że będą tam paparazzii bo przecież odbywał się tam koncert jakiejś lokalnej gwiazdki Latino. Ale młoda piosenkarka zmyła się bez after party a te dziennikarskie hieny musiały dorwać inny temat. I mieli. Ją. Modelkę. Córkę kandydata na senatora, Thomasa Cartera. Przyszła projektantkę. Pijaną, naćpaną i rozebraną do bielizny. Na samą myśl o tym c ludzie powiedzą ścisnął się jej żołądek. Poczuła mdłości i to wcale nie z powodu kaca, a wyrzutów sumienia.
Już po niej. Już po niej. Nie umiała myśleć o niczym innym. To było straszne.
- A ty nie jesz śniadania? – spod drzwi dotarł do niej łagodny głos Diane, jej macochy. Usiadła na łóżku próbując kręcić głową ale wzmogło to nudności i pulsujący ból głowy. – Późno wróciłaś – dodała.
- Są wakacje... - jęknęła wkładając stopy w pantofle. – Ojca nie ma?
- Jest. Zaraz wychodzi co prawda do pracy, ma kilka spotkań, ale wcześniej chciał z tobą porozmawiać.
Nicole przelknęła głośno ślinę.
- Nie, nie chodzi mu o te gazety... - Diane spojrzała krytycznie na pasierbicę. – Lepiej żeby tego nie widział. – a więc ona widziała. Nell od razu zrobiło się słabo na samą myśl o tym. – Oj Nell, Nell.
- Nie wiedziałam, że ten sok był zaprawiony alkoholem – fakt, sama tam wlała większą ilość, ae nitk nie musiał o tym wiedzieć.
- Znam cię. Poza tym też byłam kiedyś młoda – Diane uśmiechnęła się teraz uprzejmie. – Tylko wiesz, skarbie, musisz znać umiar. Vicka z tobą nie było, prawda?
Nell prychnęla. Vick. Jasne. Victor nawet nie odebrał od niej telefonu kiedy chciała go zaprosić. Zapewne miał dużo pracy. Jak zwykle zresztą. Po co miała mu się narzucać skoro ją od siebie odpychał. O Boże. Zdała sobie sprawę że ojciec w porówaniu ze wściekłym Rosenthalem będzie łagodnym barankiem. Będzie musiała go przepraszać i to bardzo. Zadzwoni do niego po śniadaniu najwyżej.
- Miał pracę – wytłumaczyła tylko.
- Rozumiem. To zejdź, czekamy na ciebie – mówiąc to Diane zamknęła za sobą drzwi do pokoju. Dziewczyna z jęknięciem wstała z lóżka i podeszła do garderoby. Musiała znaleźć sobie coś lekkiego do ubrania. Na zewnątrz lało, ale w powietrzu i tak panował lekki zaduch zwiastujący burzę z piorunami. Gdy już się ubrała w beżową sukienkę zeszła szybko na dół do jadalni. Ojciec akurat zbierał się już do pracy. Na jej widok uśmiechnął się lekko.
CZYTASZ
Prequel The Scoffers
Teen FictionKażda historia ma swój początek, każdy bohater swoje wspomnienia. Aby nie zakłócać rytmu książki the Scoffers niespodziewanymi wstawkami, postanowiłam że zamieszczę je tutaj. Możecie spodziewać sie wszystkich postaci , nie wiem na ile moja wyobraźni...