Wyłączył budzik marząc by ten w końcu się rozwalił, bo miał dosć wstawania o tak wczesnej porze tylko dlatego by zjeśc rodzinne, niedzielne śniadanie jak to państwo Rosenthalowie mieli w zwyczaju. Nie uznawali odmowy ani nie wstawienia się o godzinie ósmej w jadalni. Po co była ta sielanka? Mike nie potrafił tego pojąc, zwłaszcza teraz o siódmej trzydzieści, kiedy wygladał i czuł się niczym siódme nieszczęście. Zeszłego wieczoru za bardzo zabalował w klubie brata wypijajac litry alkoholu, a teraz miał tego skutki. Potworny kac morderca uniemożliwiajacy mu wstanie z ciepłego łóżka.
Zaklął dość głośno mając gdzieś czy jego rodzice to usłyszą. Może w końcu zrozumieją że nie jest dzieckiem i potrafi o siebie zadbać... Chociaż na to wolał nie liczyć, bo nadzieja matką głupich, jak w tym przypadku mawiał Victor. Tyle co on tam wiedział , po jego wyprowadzce , rodzice stali się jeszcze gorsi o ile tak moglo być. Już nie byli rodzicami, byli wrednymi potworami w ludzkiej skórze. I kto na tym cierpiał? On, według kochanych rodziców dziecko ' Cud', najbardziej udane tuż po Aaronie.
Wprawdzie rodzice nie znali jego drugiej strony. Imprezowicza, lekkiego narkomana z dilerką jako źródłem większych kieszonkowych. Uznawali go za grzecznego, zdolnego dzieciaka z dobrej szkoły z Internatem. Niezłe żarty; nie był zdolny, grzeczny tymbardziej.
- Wstawaaj! - ktoś załomotał w drzwi, a Mike podskoczył. Usta zwęził rozpoznając głos młodszej o rok siostry Leah, dziecka tak rozpieszczonego jak żadne inne na świecie.
- Odpieprz się! - krzyknął do niej. Słyszał jak tupnęła nogą krzycząc coś do rodziców. Otworzył drzwi by cos podsłuchac, jednak nic się nie działo na dole. Miał spokój ? Najwyraźniej. Szybko doprowadził się do porządku, ubrał się w jakieś elegantsze ciuchy. Zszedł do jadalni zastając już wszystkim przy stole. Matka piła kawę, ojciec czytał gazetę a Leah i Aaron piorunowali się wzrokiem znad kubków kakao. Gdy usiadł przy stole spotkał chłodne spojrzenie szarych oczu matki.
- Podobno źle odnosisz się do siostry - powiedziała zimno. Przewrócił oczami nalewając sobie kawy z dzbanka. Moze mała dawka kofeiny postawi go na nogi.
- Powiedziałem tylko by wzieła swój słodki tyłeczek na dół bo się bedziecie niepokoić i że już dawno wstałem - zrobił niewinną minkę. Leah za to wciagneła powietrze nosem.
- Nie prawda. Powiedziałeś : Odpieprz się'! - krzyknęła.
- Ja? Nigdy! Do ciebie? - kolejny anielski uśmiech.
- Mamo on klamie!
- Nie słyszałam, nie mogę ocenić. - odpowiedziała. - a Ty Leah za przeklnięcie dostajesz niższe kieszonkowe. Wiesz ze tego nie lubię.
- Ja tylko cytowałam !
- Spokój już, do cholery ! - zawarczał ojciec . - To ma być niedzielne śniadanie, spokojne i bez waszysch krzyków.
Mike nie odpowiedział nic, tylko spojrzał na jajecznicę na bekonie na swoim talerzu. Na samą myśl o tym że ma to zjeść robiło mu się nie dobrze, a żołądek skręcał się od zapachu. Od razu w ustach pojawił się smak alkoholu.
- Idiota - syknęła Leah. Posłał jej tylko słodki uśmiech. Nie moze dac się zmiażdzyc jakiejś czternastolatce! Po za tym przy rodzicach nie mógł jej nic zrobić, jeszcze zabronią mu wychodzić, a przecież za dwa dni przyjeżdża jego kochana Chay do Miami. Na samą mysl poczuł się lepiej. Tęsknił za nią i to bardzo. To był jego pierwszy powazniejszy związek; pierwsza miłość którą chciał utrzymać jak najdłużej. Wiedział że ją kocha ilekroć patrzył w jej błękitne oczy. A teraz znów ją zobaczy, przytuli się, pocałuje. Tylko to trzymało go w dobrym humorze.
CZYTASZ
Prequel The Scoffers
Fiksi RemajaKażda historia ma swój początek, każdy bohater swoje wspomnienia. Aby nie zakłócać rytmu książki the Scoffers niespodziewanymi wstawkami, postanowiłam że zamieszczę je tutaj. Możecie spodziewać sie wszystkich postaci , nie wiem na ile moja wyobraźni...