3. Miami - Mike/Chay

343 22 14
                                    

Wyłączył budzik marząc by ten w końcu się rozwalił, bo miał dosć wstawania o tak wczesnej porze tylko dlatego by zjeśc rodzinne, niedzielne śniadanie jak to państwo Rosenthalowie mieli w zwyczaju. Nie uznawali odmowy ani nie wstawienia się o godzinie ósmej w jadalni. Po co była ta sielanka? Mike nie potrafił tego pojąc, zwłaszcza teraz o siódmej trzydzieści, kiedy wygladał i czuł się niczym siódme nieszczęście. Zeszłego wieczoru za bardzo zabalował w klubie brata wypijajac litry alkoholu, a teraz miał tego skutki. Potworny kac morderca uniemożliwiajacy​ mu wstanie z ciepłego łóżka. 

Zaklął dość głośno mając gdzieś czy jego rodzice to usłyszą. Może w końcu zrozumieją że nie jest dzieckiem i potrafi o siebie zadbać... Chociaż na to wolał nie liczyć, bo nadzieja matką głupich, jak w tym przypadku mawiał Victor. Tyle co on tam wiedział , po jego wyprowadzce , rodzice stali się jeszcze gorsi o ile tak moglo być. Już nie byli rodzicami, byli wrednymi potworami w ludzkiej skórze. I kto na tym cierpiał? On, według kochanych rodziców dziecko ' Cud', najbardziej udane tuż po Aaronie. 

Wprawdzie rodzice nie znali jego drugiej strony. Imprezowicza, lekkiego narkomana z dilerką jako źródłem większych kieszonkowych. Uznawali go za grzecznego, zdolnego dzieciaka z dobrej szkoły z Internatem. Niezłe żarty; nie był zdolny, grzeczny tymbardziej.

- Wstawaaj! - ktoś załomotał w drzwi, a Mike podskoczył. Usta zwęził rozpoznając głos młodszej o rok siostry Leah, dziecka tak rozpieszczonego jak żadne inne na świecie. 

- Odpieprz się! - krzyknął do niej. Słyszał jak tupnęła nogą krzycząc coś do rodziców. Otworzył drzwi by cos podsłuchac, jednak nic się nie działo na dole. Miał spokój ? Najwyraźniej. Szybko doprowadził się do porządku, ubrał się w jakieś elegantsze ciuchy. Zszedł do jadalni zastając już wszystkim przy stole. Matka piła kawę, ojciec czytał gazetę a Leah i Aaron piorunowali się wzrokiem znad kubków kakao. Gdy usiadł przy stole spotkał chłodne spojrzenie szarych oczu matki. 

- Podobno źle odnosisz się do siostry - powiedziała zimno. Przewrócił oczami nalewając sobie kawy z dzbanka. Moze mała dawka kofeiny postawi go na nogi. 

- Powiedziałem tylko by wzieła swój słodki tyłeczek na dół bo się bedziecie niepokoić i że już dawno wstałem - zrobił niewinną minkę. Leah za to wciagneła powietrze nosem.

- Nie prawda. Powiedziałeś : Odpieprz się'! - krzyknęła.

- Ja? Nigdy! Do ciebie? - kolejny anielski uśmiech. 

- Mamo on klamie! 

- Nie słyszałam, nie mogę ocenić. - odpowiedziała. - a Ty Leah za przeklnięcie dostajesz niższe kieszonkowe. Wiesz ze tego nie lubię.

- Ja tylko cytowałam ! 

- Spokój już, do cholery ! - zawarczał ojciec . - To ma być niedzielne śniadanie, spokojne i bez waszysch krzyków. 

Mike nie odpowiedział nic, tylko spojrzał na jajecznicę na bekonie na swoim talerzu. Na samą myśl o tym że ma to zjeść robiło mu się nie dobrze, a żołądek skręcał się od zapachu. Od razu w ustach pojawił się smak alkoholu. 

- Idiota - syknęła Leah. Posłał jej tylko słodki uśmiech. Nie moze dac się zmiażdzyc jakiejś czternastolatce!​ Po za tym przy rodzicach nie mógł jej nic zrobić, jeszcze zabronią mu wychodzić, a przecież za dwa dni przyjeżdża jego kochana Chay do Miami. Na samą mysl poczuł się lepiej. Tęsknił za nią i to bardzo. To był jego pierwszy powazniejszy związek; pierwsza miłość którą chciał utrzymać jak najdłużej. Wiedział że ją kocha ilekroć patrzył w jej błękitne oczy. A teraz znów ją zobaczy, przytuli się, pocałuje. Tylko to trzymało go w dobrym humorze.

Prequel The ScoffersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz